Razem chcieli przepłynąć Atlantyk. Tragiczny finał wyprawy
Służby ratunkowe po sześciu tygodniach poszukiwań odnalazły parę, która samotnie przemierzała Atlantyk. Ciała Kanadyjczyka i Brytyjki leżały w tratwie ratunkowej u wybrzeży jednej z kanadyjskich wysp. Policja próbuje ustalić co doprowadziło do tragedii.
Sarah Packwood pochodząca z Wielkiej Brytanii i jej mąż Brett Clibbery z Kanady 11 czerwca wyruszyli w rejs. Z Nowej Szkocji w Kanadzie zamierzali dostać się na oddalone o ponad 3 tys. km Azory - portugalskie wyspy na Atlantyku.
Para podróżowała na swoim 13-metrowym ekologicznym jachcie Theros. Podróż miała trwać 21 dni i być dokładnie udokumentowaną, bowiem małżeństwo prowadziło kanał na YouTube.
Razem przemierzali Atlantyk. Znaleziono ciała pary
Już 18 czerwca rodziny pary zgłosiły zaginięcie. Ani Sarah ani Brett nie dawali znaki życia, a ich ostatni post w mediach społecznościowych pochodził z 11 czerwca.
ZOBACZ: Traktor najechał na Polaka. Smutny finał festiwalu w Danii
Rozpoczęto szeroko zakrojone poszukiwania, ale służby rozkładały ręce. Para podróżowała przez Atlantyk i nie było nawet wiadomo, kiedy doszło do tragedii.
Ciała małżeństwa znaleziono dopiero po sześciu tygodniach. Woda wyrzuciła je na brzeg wyspy Sable. Nie jest jasne, co dokładnie wydarzyło się na oceanie.
- Dochodzenie jest nadal w toku - poinformowała w niedzielę BBC Królewska Kanadyjska Policja Konna.
Teorie na temat zatonięcia jachtu
Kanadyjskie media spekulują, że jacht mógł uderzyć w przepływający tamtą trasą statek towarowy. Być może małżonkowie nie zdążyli odpłynąć, albo znajdowali się pod pokładem i korzystali z autopilota. Uciekając prawdopodobnie nie zdążyli zabrać ze sobą żadnego wyposażenia - jedynie łódź ratunkową.
ZOBACZ: Dramatyczny finał uroczystości religijnej. Ponad 100 osób nie przeżyło
Kanadyjska straż przybrzeżna i samoloty nie znalazły żadnych szczątków jachtu należącego do małżeństwa.
Para prowadziła na YouTube kanał - Theros Adventures. Starali się być bardzo ekologiczni podczas podróży - używali paneli słonecznych, żagli i silnika przerobionego z silnika samochodu. Swoją wyprawę nazwali "Zieloną Odyseją" i przekonywali, że nawet w takich rejsach "można być eko".
Czytaj więcej