Amerykański bizon pojawił się pod Koninem. Obława trwała kilka godzin

Polska
Amerykański bizon pojawił się pod Koninem. Obława trwała kilka godzin
Polsat News

- Bardzo mnie zaskoczył. Nie wiedziałem jak zareagować, czy coś interweniować, czy nie - mówił w Polsat News Janusz Durkiewicz, właściciel gospodarstwa, które odwiedził bizon. Zwierzę uciekło z minizoo i urządziło sobie 20-kilometrowy spacer.

Takiego widoku na swojej posesji nikt by się nie spodziewał. Koło szklarni Janusza Durkiewicza spokojnie wędrował sobie bizon.

 

- Pojawił się znikąd – mówił dla Polsat News mężczyzna.

 

Właściciel gospodarstwa w miejscowości Grochowy pod Koninem nie krył zaskoczenia widokiem zwierzęcia pochodzącego z Ameryki Północnej, ale miał swoją teorię dotyczącą powodu odwiedzin. - Wyczuł najlepsze pomidory w okolicy i dlatego tutaj przyszedł - powiedział Durkiewicz.

 

- Odpoczywając wpatrywał się w szybę i mam takie podejrzenia, że albo spodobały mu się pomidory, albo jego odbicie w szybie - przypuszczał.

Konin. Bizon uciekł z minizoo

Jak się okazało, bizon wczoraj uciekł z prywatnej posesji w miejscowości Bicz. Przeszedł około 20 km, najprawdopodobniej lasami, bo nikt wcześniej go nie zauważył.

 

O zaginięciu zostały powiadomione służby. - Policjanci otrzymali niecodzienne zgłoszenie. W jednej z posesji w miejscowości Bicz oddalił się bizon - powiedziała Maria Baranowska, rzecznik konińskiej policji. 

 

 

Tropem wielkiego zwierza podążali jego właściciele, pięć zastępów straży i policja na czele z lekarzem weterynarii.

 

- W trakcie dojazdu dostali informację, że został zauważony, przez właściciela posesji, około 20 km od swojej zagrody - mówiła. 

"Nie wchodziłem mu w drogę"

Durkiewicz, który zaalarmował służby przyznał, że nie do końca wiedział, jak podjąć niespodziewanego gościa. 

 

ZOBACZ: Odnalazła się lama, która uciekła z minizoo na Podkarpaciu. "Bałem się, że zaatakują ją wilki"

 

- Bardzo mnie zaskoczył. Nie wiedziałem, jak zareagować, czy coś interweniować, czy nie. Ale on sobie grzecznie tą drogą spacerował. Nie wchodziłem mu w drogę, śledziłem, a jak przyjechały służby wskazałem miejsce - mówił Durkiewicz. 

 

Obława trwała kilka godzin, a zwierzę bezpiecznie wróciło do zagrody. 

Artur Pokorski / pbi / Polsatnews.pl / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie