USA. Zamach na Donalda Trumpa. Mamy relację naocznego świadka

Świat
USA. Zamach na Donalda Trumpa. Mamy relację naocznego świadka
AP/Susan Walsh
Doszło do zamachu na Donalda Trumpa

Kobieta, która brała udział w wiecu wyborczym Donalda Trumpa, zrelacjonowała dla Polsat News przebieg zdarzenia. - Brzmiało to jak fajerwerki, ale zaraz potem ruszyli agenci służb specjalnych - powiedziała. Dodała, że strzały zdawały się dobiegać z dwóch stron, a tłum był zbyt przejęty, aby się ruszyć. - Zobaczyłam czerwoną strużkę krwi, która spływała mu po policzku - dodała.

O sobotnim zamachu na Donalda Trumpa podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii opowiedziała Polsat News naoczna świadkini zdarzenia. 

 

- Byłam dokładnie naprzeciw prezydenta Trumpa. On stał na podwyższeniu i przemawiał - zrelacjonowała. - I nagle bum, bum, bum! Brzmiało to jak fajerwerki, ale zaraz potem ruszyli agenci służb specjalnych. Pojawili się na scenie i powalili Trumpa na ziemię - dodała. 

 

ZOBACZ: Donald Trump zabrał głos po zamachu. "Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak"

 

- Wtedy zrozumiałam, że coś się stało. Nikt nie uciekał, wszyscy byliśmy bardzo przejęci tym, co się stało. Bardzo martwiliśmy się o Trumpa - powiedziała. 

Relacja świadka zdarzenia. "Strzały zdawały się padać z dwóch stron"

Kobieta przytoczyła także słowa prezydenta, gdy ten podniósł się z ziemi. "Muszę zabrać swoje buty" - miał powiedzieć. 

 

 

- Kiedy go przewracano, jego buty musiały spaść. Włożył je, a ja zobaczyłam czerwoną strużkę krwi, która spływała mu po policzku. A kiedy Trump się odwrócił, to zobaczyłam, że krwawi jego ucho. Pomyślałam sobie wtedy, że kiedy padał na ziemię, uderzył o coś twardego. A on wyprostował się i przemówił do tłumu: 'Bądźcie silni, bądźcie silni'. Potem zszedł po schodach w stronę samochodu - zrelacjonowała.

 

ZOBACZ: Donald Trump postrzelony na wiecu. Zamachowiec nie żyje

 

Kobieta powiedziała, że strzały zdawały się dobiegać z dwóch stron. - W miejscu, z którego widziałam zdarzenie, można było odnieść wrażenie, że strzały padły z dwóch stron: z lewej i z prawej. Wydawało mi się, że trafiono prezydenta w policzek i w ucho - wskazała.

Opinie ekspertów. "Nie wzbudziło to wielkich emocji"

- Reakcja społeczeństwa była bardzo umiarkowana, nie zrobiło to większego wrażenia, nie wzbudziło wielkich emocji w społeczeństwie - ocenił w Polsat News Zbigniew Pisarski, prezes Fundacji im. Kazimierza Puławskiego i podzielił się przypuszczeniem, że być może Amerykanie są uodpornieni na przemoc w życiu publicznym.

 

Pisarski zrelacjonował także rozmowy z wyborcami. - Ludzie, którzy wahali się pomiędzy oddaniem swojego głosu na Trumpa lub na Roberta F. Kennedy'ego rozstrzygają teraz prawie jednoznacznie z korzyścią dla Donalda Trumpa. Można powiedzieć, że ten zamach może rozstrzygnąć wynik nadchodzących wyborów - dodał.

 

ZOBACZ: USA. Zamach na Donalda Trumpa. FBI zidentyfikowało napastnika


- Jest masa teorii spiskowych. Coraz więcej Amerykanów poiera przemoc polityczną, jednak nie wiemy dokładnie, jaki to procent społeczeństwa - przekazał inny gość Polsat News dr Dominik Stecuła, politolog z Uniwersytetu Stanowego w Kolorado.

 

- Jest to nietrywialna część elektoratu: pomiędzy 10 a 30 proc. Mamy więc ostrą retorykę, ataki i atmosferę końca świata, a wszystko to dzieje się w kraju, w którym jest ponad 390 milionów sztuk broni palnej - dodał.

 

Donald Trump został postrzelony w głowę w czasie wiecu wyborczego w Pensylwanii. Były prezydent przeszedł badania, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Zamachowiec został zabity. Nie żyje również jeden z widzów, a dwóch innych uczestników wiecu zostało poważnie rannych. - W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc - podkreślił prezydent Joe Biden w oświadczeniu wydanym przez Biały Dom.

Pola Kajda / mak / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie