Donald Trump postrzelony. "Wygląda na zorganizowany zamach"
- To coraz bardziej wygląda na zorganizowany zamach - powiedział w programie "Śniadanie Rymanowskiego" były komandos amerykańskiej, elitarnej formacji Navy Seals Tomasz "Drago" Dzieran. Poruszył też kwestię osłabienia ochrony Donalda Trumpa, który w nocy polskiego czasu został postrzelony na wiecu w Pensylwanii.
Zamach na Donalda Trumpa jest tematem dzisiejszego wydania programu. Sceny ukazujące zakrwawionego byłego prezydenta USA, znoszonego ze sceny podczas wiecu w Pensylwanii, wstrząsnęły opinią publiczną na całym świecie. Bogdan Rymanowski w trakcie rozmowy ze swoimi gośćmi próbuje dowiedzieć się m.in. tego, jak wydarzenia w Butler wpłyną na Amerykę, świat i Polskę.
Były komandos ostro o ochronie Trumpa. "To jest nie do pojęcia"
Gość specjalny Tomasz "Drago" Dzieran przypomniał, że demokraci chcieli pozbawić byłego prezydenta USA ochrony. - To się nie udało, więc urzędnicy Bidena odmówili prezydentowi Trumpowi wzmocnionej ochrony, a nawet ją osłabili - powiedział i dodał, że te słowa odnoszą się do sekretarzu bezpieczeństwa wewnętrznego i dyrektorce Secret Service.
Były komandos stwierdził, że łatwo ocenić zamachowca "jako osobę chorą psychicznie", ale jak zaznaczył, on sam dokonuje analizy tego zdarzenia od "strony technicznej". - To jest dla mnie niewiarygodne - mówię o postawie ochrony Trumpa - to coraz bardziej wygląda na zorganizowany zamach - mówił człowiek, który ochraniał m.in. premiera Iraku, który znajdował się na liście celów terrorystów.
ZOBACZ: USA. Zamach na Trumpa. Dosadny komentarz Wołodymyra Zełenskiego
"Drago" przekazał, że to nie tajna służba zauważyła tego zamachowca, tylko uczestnicy wiecu. - To jest nie do pojęcia - skomentował.
- Gdym ja się znalazł w takiej sytuacji i taki byłby efekt moich działań, to dzisiaj siedziałbym w amerykańskim więzieniu - stwierdził były komandos Navy Seals, oceniając zachowanie ochrony Trumpa.
Zamach na Trumpa. Snajper nie reagował
Mówił, że przez pięć minut zwykli ludzie alarmowali służby o człowieku, który niedługo później oddał strzał w kierunku byłego prezydenta. - Wskazywali nawet, gdzie jest - mówił.
- Ochrona prezydenta nie zareagowała, zignorowała to, albo udawała, że nie widzi i o niczym, nie wie - ocenił i wyraził przekonanie, że zamachowiec był widoczny dla snajpera z ochrony prezydenta.
- Po drugie snajper nie reagował dopóki zamachowiec nie oddał pięć czy sześć strzałów do prezydenta. To jest zupełnie nie do pomyślenia - podkreślał.
ZOBACZ: USA. Zamach na Donalda Tumpa. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos
Poza tym "Drago" zwrócił też uwagę, że podczas oddawania strzałów przez napastnika, agentów Secret Service nie było w pobliżu Trumpa. - Gdzie jest ochronna? Takich błędów się nie popełnia, chyba, że zamierza się je popełnić - ocenił.
Dzieran dopytywany o 20-latka, który strzelał do Trumpa, stwierdził, że nie sądzi, aby był profesjonalistą. Dodał, że nawet gdyby tak było, to "służby i tak zrobią z niego amatora". - Wiedział, jak strzelać z tego karabinu, wiedział, jak mierzyć - mówił.
"Naval" o zamachowcu: Z punktu widzenia amerykańskiego był amatorem
Paweł "Naval" Mateńczuk, były żołnierz Jednostki Wojskowej GROM odnosząc się do zachowania "agentów ochrony bezpośredniej" Trumpa ocenił, że "zachowali się bardzo dobrze". - Ale bardzo dużo problemów jest związanych z tym kordonem zewnętrzny, bo patrząc i często pracując z Amerykanami razem zazwyczaj ten kordon zewnętrzny jest dużo mocniejszy i dużo bardziej sprawczy, niż to co jest blisko samego VIP-a - mówił.
Ekspert odniósł się też do realiów związanych z użyciem broni w USA. Zauważył, że doskonalenie umiejętności strzeleckich jest tam dużo łatwiejsze, bo wystarczy wyjść z pistoletem czy karabinem "za dom". Dopytywany, czy zamachowiec był profesjonalistą "Naval" zaznaczył, że to pojęcie różni się w obu krajach.
ZOBACZ: USA. Zamach na Donalda Trumpa. FBI zidentyfikowało napastnika
- Z Punktu widzenia Polski on był profesjonalistą, a z punktu widzenia amerykańskiego była amatorem. On nie strzelał po to, żeby trafić Trumpa w ucho, tylko żeby go zabić. A więc można powiedzieć, że nie wykonał tego zamiaru - ocenił.
Wydarzenia w Butler. Wynik wyborów nie jest przesądzony
Andrzej Kohut, amerykanista, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, specjalista ds. nowych mediów w Ośrodku Studiów Wschodnich stwierdził, że sceny uwiecznione w kadrach aparatów i kamer zaraz po zamachu na Trumpa staną się ikoniczne. - Nie można lekceważyć siły obrazów w świecie polityki - stwierdził.
Nie zgodził się jednak ze stwierdzenie, że wydarzenia z Pensylwanii przesądzą o tym, kto wejdzie do Białego Domu w styczniu przyszłego roku. - Do wyborów pozostały cztery miesiące. To zdjęcie będzie służyło mobilizacji dla wyborców Trumpa ponieważ pokazało, że również życie ich kandydata może być zagrożone - ocenił i wskazał, że to wydarzenie może przekonać wyborców republikańskich, którzy do tej pory nie sympatyzowali z byłym prezydentem.
ZOBACZ: Donald Tusk reaguje na zamach na Donalda Trumpa
Ekspert zgodził się z głosami, że retoryka występująca w amerykańskiej polityce, jest "jedną z przyczyn tego, co się wydarzyło", ale dotyczy to obu stron. - Granie na tej polaryzacji zwiększa zainteresowanie wyborców i pozwala ich skuteczniej przyciągnąć do urn - stwierdził Kohut.
- Gdyby Donald Trump stracił życie w tym zamachu, pewnie obserwowalibyśmy bardzo burzliwy okres protestów na amerykańskich ulicach, wieców, niestabilności politycznej, natomiast nie ma w tej chwili w USA warunków do wojny domowej - stwierdził ekspert.
Trwa transmisja programu "Śniadanie Rymanowskiego w Polsat News i Interii", oglądaj TUTAJ.
Czytaj więcej