Katastrofa samolotu Bielik w Gdyni. Dlaczego się rozbił? Jest głos ekspertów

Polska
Katastrofa samolotu Bielik w Gdyni. Dlaczego się rozbił? Jest głos ekspertów
PAP/Andrzej Jackowski/Polsat News
Na lotnisku w Gdyni doszło do tragicznego wypadku samolotu M-346 Bielik

- Nie mam wątpliwości, że pilot był absolutnie przygotowany. Nie ma tutaj domniemania żadnej amatorszczyzny ani przypadkowości - tak o piątkowym wypadku w Gdyni mówił w Polsat News publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski. Według niego Bielik rozbił się, bo mogło dojść do błędu pilotażowego albo awarii. - Być może wysokość wprowadzenia do figury była zbyt mała - ocenił z kolei gen. Tomasz Drewniak.

Do katastrofy doszło w piątek około 13:00 w porcie lotniczym w Gdyni. Samolot M-346 Bielik uderzył w płytę lotniska i stanął w płomieniach. Doświadczony pilot, mjr Robert Jeł, przygotowywał się do pokazu z okazji 30-lecia Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Nie podjął próby katapultowania się i zginął na miejscu. 

Katastrofa samolotu w Gdyni. "Pilot nie wyprowadził go z pętli"

Zdaniem publicysty lotniczego Tomasza Białoszewskiego "jeśli nie był to błąd pilotażowy, to mogła to być awaria statku powietrznego". Na antenie Polsat News dodawał, iż maszyna, która się rozbiła, jest "znakomitym samolotem szkolnym".

 

- Wprowadziliśmy go do Polskich Sił Powietrznych w 2014 roku (egzemplarz, który się rozbił, używano od 2022 roku - red.). Od tego czasu wyszkoliło się na nim bardzo wielu znakomitych pilotów. Wygląda na to, że samolot został w pewnej chwili wprowadzony do lekko pochyłej pętli, z której pilot go nie wyprowadził - uznał na podstawie nagrań z miejsca tragedii.

 

ZOBACZ: Katastrofa wojskowego samolotu w Gdyni. Nie żyje pilot

 

Jak podkreślił, na pokazy kierowani są najbardziej doświadczeni piloci, przygotowani "i mentalnie, i operacyjnie". - Tutaj nie może być absolutnie żadnego przypadku. Każdy taki pokaz jest starannie rozpisany, każda figura jest bardzo precyzyjnie określona i policzona co do wysokości i prędkości. Wszystkie parametry samolotu są określane - wyjaśnił publicysta.

 

Dodał, iż podczas treningu pilot "jedynie oblatuje przestrzeń, w której znajdzie się podczas pokazu". - Nie mam żadnych wątpliwości, że pilot był absolutnie przygotowany. Nie ma tutaj domniemania żadnej amatorszczyzny ani przypadkowości - podkreślił Białoszewski.

Bielik rozbił się w Gdyni. "Piloci są przyzwyczajeni do przeciążeń"

Komentarza udzielił także gen. Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych. Jak opisywał, żeby wykonać pokaz, pilot musi przejść kilkanaście treningów we własnej bazie. - Dopiero gdy jest gotowy, dostaje zezwolenie. Nie ma tutaj żadnej samowolki, żadnego "ja chcę". Z żelazną konsekwencją realizowany jest program, który zaplanowano przez wysokiej klasy specjalistów - mówił w Polsat News.

 

Dodał, że "z programu wyklucza się wszelkie momenty, w których mogłoby dojść do zagrożenia życia i zdrowia pilota". - To ma elegancko wyglądać z ziemi i powietrza, ale nie ma nikomu zagrażać. W ostatniej fazie tuż przed uderzeniem, czyli w chwili próby wypłaszczenia, przeciążenie mogło sięgnąć nawet powyżej 7 g - wyjaśnił.

 

ZOBACZ: Amerykańska baza w Powidzu od środka. Zobacz nagrania

 

Sprecyzował, iż piloci są przygotowani do chwilowych przeciążeń, "co nie powinno być żadną przesłanką do katastrofy". - Być może wysokość wprowadzenia do figury była zbyt mała - sugerował.

 

Tomasz Białoszewski zwrócił uwagę, że lotnisko jest wyposażone we wszelką niezbędną infrastrukturę i jest przygotowane do pokazów lotniczych oraz przyjmowania samolotów wojskowych. Z kolei gen. Drewniak stwierdził, że "samolot jest dobry, a fotel jeszcze lepszy", a wszystkie informacje będą dostępne po odzyskaniu czarnej skrzynki. 

Pola Kajda / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie