Biedronka i Dino pod lupą UOKiK. Przeszukano siedziby firm

Polska
Biedronka i Dino pod lupą UOKiK. Przeszukano siedziby firm
Wikimedia Commons/Łukasz Świerczewski/Wikimedia Commons/Jacek Halicki

UOKiK wszczął postępowanie wyjaśniające ws. nielegalnego procederu, w który zamieszane mogły być sieci sklepów Dino oraz Biedronka. Siedziby obu firm zostały przeszukane w asyście policji. Obecnie trwa analiza zebranych materiałów.

UOKiK po otrzymanym sygnale i przeprowadzonych analizach wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące rynku pracy. Sprawdza w nich praktyki sieci handlowych Biedronka i Dino oraz firm przewozowych obsługujących tych przedsiębiorców.

 

W lutym i kwietniu za zgodą sądu i w asyście funkcjonariuszy policji pracownicy UOKiK przeszukali siedziby spółek Jeronimo Martins Polska, Dino Polska oraz firm transportowych. Obecnie trwa analiza zebranych materiałów.

 

ZOBACZ: Biedronka będzie musiała wypłacić klientom po 150 zł. Decyzja urzędników

 

- Podejrzewamy, że przedsiębiorcy, którzy świadczyli usługi dla sieci Biedronka i Dino, mogli zawrzeć porozumienie, w myśl którego nie konkurowali pomiędzy sobą o pracowników. Sprawdzamy również, czy tego typu ustalenia mogły być koordynowane przez sieci handlowe. Skutkiem analizowanych praktyk byłby brak elastyczności zmiany pracy przez kierowców oraz ograniczenie tempa wzrostu ich płac - powiedział prezes UOKiK Tomasz Chróstny.

Biedronka i Dino pod lupą UOKiK

Jak wskazano, w efekcie ewentualnego porozumienia firmy transportowe mogły nie zatrudniać u siebie kierowców pracujących u innych uczestników podejrzewanej zmowy. Z kolei właściciele dyskontów mogli narzucać i egzekwować stosowanie się przez przewoźników do ustalonych zasad. Mogłoby to polegać na tym, że przedsiębiorca, którego pracownik odszedł z pracy bez porozumienia z nim, składał "blokadę" takiej osoby do sieci. Wówczas kierowca nie mógłby podjąć zatrudnienia u innego przewoźnika obsługującego dane centrum dystrybucyjne.

 

UOKiK wyjaśnia, że porozumienia o niekonkurowaniu o pracowników, czyli tzw. no-poaching agreements, oddziałują na najbardziej sensytywny element konkurencji cenowej pomiędzy pracodawcami - wysokość oferowanych pracownikom wynagrodzeń. Mogą prowadzić do tego, że pensje pracowników są niższe lub nie rosną w takim stopniu, jak w sytuacji, gdyby takiej zmowy nie było.

 

ZOBACZ: Ta strona pomagała znaleźć pracę. Teraz ma zarzuty od UOKiK

 

Urząd podkreśla, że postępowanie wyjaśniające prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnym przedsiębiorcom. Jeśli zebrany materiał potwierdzi podejrzenia, wówczas UOKiK rozpocznie postępowanie antymonopolowe i postawi zarzuty konkretnym podmiotom.

 

Za udział w porozumieniu ograniczającym konkurencję grozi kara finansowa w wysokości do 10 proc. obrotu przedsiębiorcy. Menedżerom odpowiedzialnym za zawarcie zmowy grozi z kolei kara pieniężna w wysokości do dwóch milionów złotych.

Dawid Kryska / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie