Zagrodzili ludziom wyjazd z osiedla. Strzegą go kamery
Kuriozum na osiedlu "Kolorowa" w Otwocku. W nocy stanęło tam prowizoryczne, blaszane ogrodzenie, które blokuje mieszkańcom wyjazd. Konstrukcji strzegą kamery. Postawił ją właściciel terenu, któremu wcześniej deweloper sprzedał teren z dojazdem do bloków. Materiał "Interwencji.
Nocą z 4 na 5 czerwca na osiedlu "Kolorowa" w Otwocku nagle zrobiło się głośno. Okazało się, że ktoś ustawia konstrukcję uniemożliwiającą wyjazd z osiedla. Jeden z mieszkańców próbował powstrzymać robotników, ale bezskutecznie.
- Obudził mnie w nocy z poniedziałku na wtorek odgłos blachy. Wyjrzałem przez okno, wybiegłem no i zobaczyłem około sześciu mężczyzn, którzy montowali na samochodach tę blachę. Próbowałem im przeszkodzić, ale raczej wyglądam dosyć wątło więc… Grupa zorganizowana, czapki na głowach, działali szybko. To trwało około 15 minut – opowiada pan Adam, mieszkaniec osiedla.
Zagrodzili ludziom wyjazd z osiedla. Konstrukcji pilnują trzy kamery
Do dwóch pozostawionych aut przymocowano konstrukcję, która przypomina blaszane ogrodzenie. W jednym z samochodów znajdują się trzy kamery.
- Moja żona wezwała policję, a ta uznała, słusznie z resztą, że kwestie sporu między wspólnotą, czyli nami, a właścicielem działki, to zakres prawa cywilnego i policja nie angażuje się w tego typu spory – mówi pan Jarosław, mieszkaniec osiedla.
5 czerwca rano spora część mieszkańców dowiedziała się, iż mieszkania, które kupili przeszło 20 lat temu nie mają ujętego w akcie notarialnym dojazdu z osiedla do drogi publicznej. Okazało się również, że deweloper, który mieszkania im sprzedał, postanowił pozbyć się gruntu, na którym ów dojazd się znajdował.
ZOBACZ: Jest jak duch. Przejmuje ich telefony, nawet nowe numery
- Pani Barbara Stocka, właścicielka firmy, zrobiła to z pełną świadomością i premedytacją dlatego, że w momencie kiedy myśmy kupowali tutaj mieszkania, a przynajmniej ja, w 2001 roku, to wszystkie dokumenty były przeze mnie dokładnie przejrzane, księgi itd. I tam nie było jakiegokolwiek zapisu o tym, że ta droga nie jest naszą własnością. Ja nie miałam świadomości, że kupuję mieszkanie na osiedlu, na którym nie będzie drogi dojazdowej – tłumaczy pani Dorota, mieszkanka osiedla.
- Doskonale wiedzieli, że musieli poczekać na te mieszkania i z jakiego powodu musieli poczekać, że ten wyjazd był tutaj organizowany, a tę działkę wykupiliśmy już pod koniec budowy. Więc ci państwo też płacili za mieszkania i za działkę według projektu. I nie płacili za ten dojazd ani nie było też dzierżawy – odpowiada Barbara Stocka, deweloper.
- De facto myśmy zapłacili za to, płacąc cenę za poszczególne mieszkania. Kiedy okazało się, że pani Barbara nie jest skłonna pójść na jakikolwiek kompromis i odmówiła nam przekazania tej działki, zaproponowaliśmy cenę, została odrzucona. Pani Barbara z kolei działając w imieniu firmy, zaproponowała swoją cenę, na którą my się nie zgodziliśmy. I ta sprawa w ten sposób toczyła się przez wiele lat – twierdzi kolejny mieszkaniec osiedla.
- Wszyscy uwierzyli notariuszowi, bo kiedyś to był zawód powszechnego szacunku i zaufania, a się okazuje, że akty notarialne są z błędami ogromnymi – dodaje okoliczna mieszkanka, pani Danuta.
"To nie jest naginanie prawa, tylko takie są przepisy"
Notariusza, który sporządził, jak twierdzą mieszkańcy, wadliwe prawnie akty notarialne, nie można wezwać do odpowiedzialności, ponieważ od wielu lat nie żyje. Deweloper sporny fragment gruntu w końcu postanowił sprzedać. I to właśnie nabywca zagrodził dojazd, zaproponował też wspólnocie odsprzedaż.
- Dostaliśmy, myślę cenę promocyjną - 180 tys. zł i 10 dni. Aczkolwiek no nie była to informacja złożona na papierze – mówi pani Agnieszka, mieszkanka osiedla.
- Z terrorystami się nie prowadzi negocjacji. Bo nie mamy pewności czy jutro się nie okaże, że jest inny właściciel, który chce jeszcze więcej – dodaje kolejna mieszkanka, pani Grażyna.
ZOBACZ: Pół miliona poszło na remont. Wodę trzeba wylewać wiadrami
To fragment rozmowy z nabywcą działki:
"Interwencja": Chodzi o osiedle "Kolorowa". To pan kupił ten fragment ziemi, gdzie została zbudowana ta zapora? Ludzie nie mają tam jak wjechać.
- Ludzie mieli możliwość kupienia tego przez 20 lat. Cały czas pani Stocka chciała im to sprzedać.
"Interwencja": No tak tylko ona im to sprzedała nie informując, że tam nie ma służebności, tam notariusz nie powinien był tych aktów podpisać.
- Proszę pana, pan się uda do starostwa, to pan się dowie, że jeżeli pan sobie wydzierżawi od kogoś drogę dojazdową na czas budowy, to panu pozwolą na wszystko.
"Interwencja": No, ale to jest naginanie prawa szanowny panie.
- To nie jest naginanie prawa, tylko takie są przepisy. Panie, do ustawodawcy.
Prezydent Otwocka: Widzę tutaj konieczność interwencji miasta
12 czerwca br. Sąd Rejonowy w Otwocku nakazał rozebranie zapory. Od momentu sprzedaży jednak sporny grunt już dwukrotnie zmienił właściciela i nikt nie kwapi się, żeby postanowienie sądu wykonać. W tej chwili jedyna droga wjazdu na osiedle prowadzi przez wąski chodnik. Ta sytuacja stanowi bardzo poważne zagrożenie.
ZOBACZ: Nie daje spokoju mieszkańcom miasta. Nie oszczędziła nawet burmistrza
- Widzę tutaj konieczność interwencji miasta. Będziemy chcieli wykorzystać specustawę drogową, która zapewni możliwość wywłaszczenia nieruchomości, zapewnienia dojazdu i zapewnienia komunikacji z drogą publiczną. Potrwa to kilka miesięcy tak, żeby skutecznie wydzielić te nieruchomości i przejąć trwale pod drogi gminne, drogi publiczne – informuje Jarosław Margielski, prezydent Otwocka.
- Była sugestia, żeby to po prostu usunąć, ale okazuje się, że zamontowane są kamery, a to tacy goście spod klubów, że raczej się nie patyczkują. Ludzie się boją – podsumowuje pan Paweł, mieszkaniec osiedla.
Czytaj więcej