PGNiG wysyła gigantyczne rachunki. Właściciele zamykają firmy
Widzą rachunki i przecierają oczy ze zdumienia. Od początku 2024 roku przedsiębiorcy otrzymują niezwykle wysokie rachunki za gaz od państwowego PGNiG. Na przykład mleczarnia z Łużnej powinna zapłacić 32 tys. zł, a restauracja z Moszczenicy - 21 tys. zł. Niektórzy właściciele zamykają firmy, a pracownicy tracą pracę. Materiał "Interwencji".
Przez gigantyczne podwyżki cen gazu bankrutują drobni przedsiębiorcy oraz rodzinne firmy. Wiele z nich jest zamykanych lub muszą znacznie ograniczać swoją działalność. W Łużnej w Małopolsce od 110 lat działa lokalna mleczarnia. Pracuje w niej osiem osób.
- Przyszła faktura za styczeń i opiewała na 32 tys. zł. W grudniu było 6 tysięcy. Jest to kolosalny wzrost, szok, histeria, panika - opowiadała "Interwencji" Barbara Niemaszczyk, prezes spółdzielni mleczarskiej w Łużnej.
- Pracuję tutaj 33 lata, to jest moja pierwsza firma i praca. Takie rzeczy się dzieją, gaz tak podrożał, że nasza firma chyli się ku upadkowi – dodała Halina Szura, pracownica mleczarni.
Kosmicznie wysokie rachunki za gaz. Przedsiębiorcy załamani
Mleczarnia produkuje żółte i białe sery oraz masło wiejskie metodą chałupniczą. Przez wysoki rachunek za gaz ograniczono działalność do dwóch dni w tygodniu. Pracownicy musieli wziąć bezpłatne urlopy.
- Jesteśmy małą firmą, zarobki mamy na granicy najniższej krajowej i dla nas wydatek 32 tysięcy zamiast 6 tysięcy jest nie do przejścia – przyznaje prezes mleczarni Barbara Niemaszczyk.
ZOBACZ: "Interwencja": Zamiast remontu mostu, wywłaszczenia. Rolnicy są wściekli
- Obawiamy się, jak to się zakończy, jest obawa. Dlaczego instytucja państwowa, PGNiG, jako instytucja Skarbu Państwa podwyższa rachunek o 600 procent i to bez poinformowania klienta? – skomentował Marian Witkowski, pracownik mleczarni.
W Krakowie pod koniec maja zamknięto piekarnię i cukiernię "Pochopień". Rodzinny biznes funkcjonował 78 lat, miał sklepy w czterech punktach miasta. Wypieki uznawane były za kultowe. Właściciel, który biznes przejął po przodkach, przyznaje, że nie wytrzymał wysokich opłat.
- Bardzo żal, no ale siła wyższa, nic na to nie poradzimy. Prąd, gaz, to są podstawowe rzeczy. Rachunki są odczuwalne, bo w ostatnich latach z Krakowa zniknęło bardzo dużo małych piekarni, cukierni rodzinnych. Czasy są ciężkie dla takich drobnych, rzemieślniczych wytwórni – przyznał Jacek Pochopień, piekarz, cukiernik.
- Od około 45 lat tu przychodzę, serce się łamie, że tej piekarni ani sklepu nie będzie. Jesteśmy totalnie zaskoczeni i zniesmaczeni. Szkoda, że to przemija, bo to pojedyncze przypadki, gdzie jest ten wyrób rzemieślniczy. Ja tutaj chodzę 60 lat i cały czas ta piekarnia była – mówili nam klienci.
Tracą pracę, bo ich szefowie nie są w stanie zapłacić tak dużo za gaz
Właściciel piekarni poinformował, że na przejęcie zakładu nie było chętnych. Wszystko przez wysokie rachunki. Po krakowskiej piekarni zostały już tylko puste półki. W podobnej sytuacji jest pan Antoni. Przez horrendalne opłaty za gaz musiał zamknąć restaurację w Moszczenicy koło Gorlic. Kiedyś funkcjonowała codziennie.
Dziś tylko podczas organizacji imprez na zamówienie. Jego reklamacje, tak jak w przypadku innych przedsiębiorców, nie zostały uznane.
- Jest różnica kolosalna między zeszłym rokiem a tym. Nie jesteśmy w stanie tyle dopłacić. Rachunki wcześniej sięgały 3 tysięcy zł, a za styczeń przyszło 21 tysięcy, luty - prawie 15 tysięcy. Musiałem to zamknąć, 12 osób zostało zwolnionych przez te rachunki za gaz – stwierdził restaurator Antoni Pyzik.
ZOBACZ: "Interwencja". Nowy dom może się zawalić? Pan Kamil pokazuje ekspertyzę
- Nie mamy dzisiaj jednoznacznego stanowiska Skarbu Państwa, czyli właściciela PGNiG w tej sprawie, a byłoby potrzebne. Jeżeli bowiem pracownik PGNiG rozpatrzy reklamację przedsiębiorcy pozytywnie i zgodzi się za niższą cenę, to może to być uznane za działanie na niekorzyść spółki – ocenił w rozmowie z "Interwencją" ekonomista Marek Zuber.
Pani Małgorzata prowadzi w Jeleniej Górze rodzinną firmę sprzedającą wykładziny i tapety. 20 lat temu odkupiła ponad stuletnią niewielką halę po hucie szkła. W poprzednich latach rachunki za zużycie gazu za styczeń opiewały na kwotę 3-4 tysięcy złotych. Teraz są kilkunastokrotnie wyższe.
- Rachunek przyszedł na kwotę 45 tysięcy zł – opowiadała Małgorzata Piekarz, właścicielka sklepu z wyposażeniem wnętrz. Rachunek za kolejny miesiąc był również wysoki. Właścicielka sklepu musiała zlikwidować swój fundusz emerytalny, żeby móc uregulować należności za gaz.
- Te pieniądze przez 20 lat odkładałam sobie, żeby na emeryturę wyjechać, kupić leki. 45 tysięcy za ogrzewanie tak niewielkiej hali to lichwa – skomentowała.
PGNiG: Nie mamy możliwości dobrowolnego obniżania ceny
"Interwencja" poprosiła o komentarz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które wchodzi w skład Grupy Orlen. Biuro prasowe PGNiG początkowo deklarowało chęć udzielenia informacji przed kamerą. Ostatecznie przesłano tylko oświadczenie:
"Obie strony zawsze mają pełną wiedzę na temat warunków wzajemnej współpracy w tym warunków cenowych kontraktu, podpisanie umowy oznacza zatem obopólną akceptację zobowiązań. Spółka nie ma jednak możliwości dobrowolnego obniżenia ceny w zawartym już kontrakcie wybranym klientom" – przekazano.
- Każdą umowę można renegocjować, z tym że obie strony muszą się na te warunki zgodzić. Pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Chodzi o to, żebyśmy nie mieli lawinowych upadków przedsiębiorców. Ministerstwo Skarbu powinno wyjść im naprzeciw. Nie chodzi o to, by dokładać do nich, ale żeby mniej zarabiać - stwierdził ekonomista Marek Zuber.
Czytaj więcej