Frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024. Gdzie największa?
Polacy po raz piąty wzięli udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Swój głos oddało 40,65 proc. Polaków - wynika z oficjalnych danych Państwowej Komisji Wyborczej. To mniej niż sprzed pięciu lat, chociaż lepiej niż w pierwszych latach naszego członkostwa w UE.
Podczas pierwszych polskich wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku frekwencja wyniosła 20,42 proc. W kolejnych latach partycypacja Polaków nie zwiększała się gwałtownie. W 2009 roku PKW informowała o 24,53 proc. uprawionych do głosowania, którzy zdecydowali się pójść do lokalu. Pięć lat później frekwencja znowu spadła - do 23,83 proc.
ZOBACZ: Sromotna porażka Hanny Gronkiewicz-Waltz. Startowała z drugiego miejsca
Najlepszą do tej pory frekwencję miały wybory do PE w 2019 roku. Wówczas z możliwością wybrania swoich przedstawicieli w Unii Europejskiej skorzystało 45,68 proc. naszych rodaków. Oficjalne wyniki wyborów w 2024 roku nie pozostawiają złudzeń - tego rekordu nie udało się pobić. Do urn wyborczych udało się 40,65 proc. Polaków.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Jaka była frekwencja?
Najwyższy wynik, jeśli chodzi o udział w wyborach, zanotowało województwo mazowieckie, gdzie frekwencja wyniosła 46,95 proc. Na drugim miejscu znalazło się województwo małopolskie z wynikiem 43,23 proc. Podium zamyka województwo pomorskie, gdzie poszło zagłosować 42,61 proc. Polaków.
ZOBACZ: Sromotna porażka Hanny Gronkiewicz-Waltz. Startowała z drugiego miejsca
Dalej w kolejności znalazło się dolnośląskie (41,22 proc.), łódzkie (po 41,11 proc.), śląskie (40,31), zachodniopomorskie (39,19), wielkopolskie (39,16 proc.), podkarpackie (po 38,50 proc.), świętokrzyskie (37,77 proc.), podlaskie (37,38) i kujawsko-pomorskie (35,82 proc.) Najniższą frekwencję odnotowano w województwie warmińsko-mazurskim (33,59), opolskim (34,22 proc.) oraz lubuskim (35,64 proc.)
Wybory do PE. Frekwencja w dużych miastach
Na uwagę zasługuje również liczba wyborców, jaka poszła w tę niedzielę do urn w dużych miastach, rozumianych jako te powyżej 250 tys. mieszkańców. Najwyższy wynik odnotowano w Warszawie (58,15 proc.), Gdańsku (52,22 proc.) i Wrocławiu (51,61 proc.). Z kolei najniższa frekwencja była w Bydgoszczy (44,35 proc.), Białymstoku (45,50 proc.) i Lublinie (46,34 proc.).
W Krakowie zagłosowało 51,27 proc., w Poznaniu - 50,92 proc., w Łodzi - 47,94 proc., w Katowicach - 47,41 proc., w Szczecinie - 46,80 proc.
ZOBACZ: Jacek Kurski rozczarowany wyborami do PE. Zadziwiająco niski wynik
Rekord w skali całego kraju zdecydowanie pobiła Krynica Morska. Tam do urn poszło 75,95 proc. uprawnionych do głosowania wyborców. Najgorszy wynik uzyskała gmina Radłów w województwie opolskim - zaledwie 19,81 proc.
Podsumowania po wyborach. Komentarze polityków
Frekwencja w wyborach do PE była jedną z najczęściej komentowanych aspektów tegorocznej kampanii. Po maratonie wyborczym - wybory do Sejmu i Senatu na jesieni i wyborach samorządowych parę miesięcy wcześniej, zakładano, że Polacy mogą być mniej chętni do oddania głosów, dlatego partie aktynie działały w celu mobilizacji swoich wyborców - szczególnie tych najmłodszych.
ZOBACZ: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik walczyli o mandaty europosłów. Znamy ich wyniki
Krzysztof Śmiszek w "Graffiti" był pytany, czy ostatnia niska frekwencja w wyborach samorządowych "nie jest żółtą kartką od wyborców". - Odpływ młodych ludzi, który zauważyliśmy w ciągu trzech-czterech miesięcy od wyborów październikowych, jest niepokojący. To są głównie młodzi ludzie, którzy zostali w domu, a wcześniej mieli determinację, żeby pójść do urn wyborczych - mówił współprzewodniczący Nowej Lewicy.
Badania sondażowe wykazały, że młodych nie udało się zmobilizować - byli najmniej liczną grupą, która poszła zagłosować w tych wyborach.
Czytaj więcej