Szef MON zbulwersowany zatrzymaniem żołnierzy. "Oczekuję natychmiastowych działań"
- Oczekuję natychmiastowych działań od komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz na czwartkowej konferencji prasowej. Szef MON zapewnił, że żołnierze mają pełne wsparcie ze strony rządu. Dodał, że jeżeli w przypadku zatrzymanych wojskowych doszło do "przekroczenia uprawnień", to osoby za to odpowiedzialne zostaną ukarane.
Szef MON podkreślił na konferencji prasowej, że decyzja o zatrzymaniu żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową była decyzją tej formacji.
Dodał, że ani on, ani Prokurator Generalny czy inni ministrowie nie byli o tym informowani. - Ale poleciłem od razu po powzięciu tej informacji - bo uważam, że była to, moim zdaniem, to moja ocena - nadgorliwość w takim wypadku, ale wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany, zostaną wyciągnięte konsekwencje - zapowiedział Kosiniak-Kamysz.
- Oczekuję natychmiastowych działań od komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej - stwierdził.
Polscy żołnierze zatrzymani na granicy. Szef MON oczekuje ruchu prokuratury
Dodał, że oczekuje także "natychmiastowych działań" od prokuratury. Poinformował, że postępowanie w sprawie toczy się już kilka tygodni i ma nadzieję, że niedługo zostaną upublicznione jego efekty.
ZOBACZ: "Oczekuję decyzji personalnych". Donald Tusk o zatrzymaniu żołnierzy na granicy
- Wierzę w polskich żołnierzy, wierzę w ich jak najlepsze działania, ale ta sprawa musi zostać zakończona i wszystko musi zostać transparentnie przedstawione - mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.
Poinformował, że na czwartek zaplanowano wydanie informacji na temat postępowania, trybu jego prowadzenia i zarzutów jakie zostały postawione.
Zatrzymanie żołnierzy. Kosiniak-Kamysz: Nie było wniosku o areszt tymczasowy
Minister zaznaczył że wiele decyzji w tej sprawie podjęła sama Żandarmeria. Podkreślił, że postępowanie toczyło się wobec trzech, a następnie dwóch żołnierzy. Oznajmił także, że wojskowi zostali zawieszeni, a nie aresztowani.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że o samej sprawie został poinformowany niedługo po wystąpieniu tego incydentu. - Ja dowiedziałem się o zdarzeniu zaraz po tym incydencie na granicy i o tym, że wszystkie działania, które są konieczne Żandarmeria Wojskowa na wniosek dowódcy Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie podejmuje w tym zakresie - stwierdził.
ZOBACZ: Zatrzymanie żołnierzy na granicy. Fala krytyki ze strony opozycji
- Później to już jest działanie wyłącznie prokuratury, postawienie zarzutów, zastosowanie środków zapobiegawczych, ale jeszcze raz podkreślę, nie było wniosku o areszt tymczasowy i nie było na żadnym etapie zażalenia na to postępowanie z żadnej ze stron - oznajmił.
Minister dodał, że samo zdarzenie nie było ukrywane. Jednak zaznaczył, że postępowanie ma charakter "operacyjny, śledczy, dochodzeniowy" i wobec tego on nie jest osobą uprawnioną do informowania.
Podkreślił także, że jeżeli chodzi o sam sposób zatrzymania, to do momentu publikacji artykułu na temat sprawy, sam nie posiadał takich informacji.
Nagranie z momentu incydentu. Minister obrony o podjętych decyzjach
Według przekazanych przez Kosianiaka-Kamysza informacji, z momentu incydentu Straż Graniczna przekazała nagranie do dowódcy Żandarmerii Wojskowej. Na jego podstawie stwierdzono, że mogło dojść do przekroczenia uprawnień, które według szefa MON miały polegać na m.in. nieuzasadnionym użyciu broni. Konkretne zarzuty ułożył następnie prokurator.
ZOBACZ: Zatrzymanie żołnierzy na granicy. "Powinny polecieć głowy"
- Jeżeli takie zgłoszenie daje dowódca zgrupowania, na podstawie materiału filmowego, to ja ufam dowódcom i wojskowym, bo to oni podejmowali decyzję w tej sprawie - podał.
Na pytanie dziennikarzy o to, czy widział nagranie, minister odpowiedział twierdząco.
- Widziałem, ale ja nie jestem od rozstrzygania tej sprawy - stwierdził. Następnie dodał, że "zawsze jest po stronie żołnierzy".