Polscy żołnierze zatrzymani po użyciu broni na granicy. Reaguje szef MON
Polscy żołnierze usłyszeli zarzuty prokuratorskie po tym jak oddali strzały ostrzegawcze, próbując powstrzymać forsujących granicę migrantów - ustalił Onet. Po publikacji do sprawy odniósł się szef MON. Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział wyjaśnienie okoliczności zdarzenia.
"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione" - napisał w mediach społecznościowych wicepremier MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy" - dodał szef MON.
To reakcja na artykuł Onetu, w którym opisano sprawę zatrzymania trzech żołnierzy Wojska Polskiego, którzy oddali strzały ostrzegawcze, pełniąc służbę na granicy polsko-białoruskiej.
Żołnierze "wyprowadzeni w kajdankach"
Do zdarzenia doszło na przełomie marca i kwietnia w pobliżu Dubicz Cerkiewnych. Później w maju, w tej samej okolicy doszło do ataku na żołnierza, który został raniony w brzuch.
Z informacji portalu wynika, że po tym jak grupa migrantów przekroczyła granicę, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej oddali strzały w powietrze. Migranci nie zatrzymali się, więc żołnierze w obronie koniecznej oddali strzały w ziemię, a niektóre z 43 wystrzelonych pocisków trafiły rykoszetem w płot.
ZOBACZ: Niebezpieczny incydent na granicy z Białorusią. Atak na policyjne patrole
Następnie na miejscu mieli pojawić się funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy o sprawie poinformowali Żandarmerię Wojskową.
"Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów" - przekazał cytowany przez Onet wojskowy. Postępowanie wszczęto wobec dwóch żołnierzy, a z aresztu mieli wyjść dzięki zbiórce kolegów z batalionu, którzy wspólnie opłacili prawnika. Wojskowy zarzucił też dowódcom jednostki, że nie byli zainteresowani pomocą podwładnym.
Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych
PAP cytuje komunikat Ministerstwa Obrony Narodowej, w którym przekazano, że żołnierze przebywają na wolności, postawiono im zarzuty z art. 231 kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje karę do trzech lat więzienia, w związku z art. 160 kk mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków.
ZOBACZ: Incydent na granicy. Ranny funkcjonariusz Straży Granicznej
Ten jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego.
Ministerstwo twierdzi, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej. Wojskowi w maju oddali ponad 700 strzałów ostrzegawczych. Zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. Rules of engagement.
Zatrzymani żołnierze. Reakcja szefa BBN
Również szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera odniósł się do zdarzenia podczas czwartkowej konferencji.
- Do tak skandalicznej sytuacji dochodzi ze względu na brak właściwego oprzyrządowania Wojska Polskiego w zakresie przepisów, które były proponowane w Ustawie o działaniach organów administracji publicznej w obliczu zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Ustawa ta została pierwotnie wniesiona w sierpniu 2023 oraz ponownie w ostatnich miesiącach - wskazał.
ZOBACZ: Zatrzymanie żołnierzy na granicy. "Powinny polecieć głowy"
Szef BBN podkreślił, że przepisy zawarte w tej ustawie są odmienne od tych, które obowiązują policję oraz Straż Graniczną. Ma ona przede wszystkim korygować braki w obecnie obowiązującym prawie.
Przepisy polskiego prawa a działania żołnierzy. Siewiera komentuje
- Polskie prawo nie reguluje kwestii obecności żołnierzy z ich etatowym uzbrojeniem i jego wykorzystaniem zgodnie z doktryną i łańcuchem dowodzenia na granicy - przekazał szef BBN.
W kolejną środę Sejm pochyli się nad problemem. - Apeluję o to, aby procedowanie nad ustawą, którą marszałek Sejmu poddał pod pierwsze czytanie w środę 12.06, przeprowadzić z pełnym poparciem wszystkich sił politycznych - powiedział Siewiera. Podkreślił również, że minister Kosiniak-Kamysz brał czynny udział w jej tworzeniu.
ZOBACZ: Atak dronów. Ogromny pożar rosyjskiej rafinerii
- Dziś znowu mamy do czynienia z karaniem żołnierzy zamiast wyciągania konsekwencji z niedoborów prawnych. Niedopuszczalna sytuacja. skandaliczna - skomentował.
Wiedza Rosji o polskich przepisach
Szef BBN wskazał również, że Federacja Rosyjska ma doskonałą wiedzę na temat treści przepisów polskich, co może wykorzystać. - Przecież to są akty jawne - przypomniał.
- Dziś dochodzi do patologicznej sytuacji na skutek funkcjonowania obecnych przepisów. System wymaga bezwzględnej poprawy - zaapelował. - To wspaniale, że debata publiczna obejmuje też te tematy. Za tym jednak trzeba wykonać ciężką i żmudną pracę legislacyjną. Będziemy domagać się przede wszystkim tego, by sytuacja prawa polskich sił zbrojnych, system kierowania i dowodzenia zostały naprawione - podsumował szef BBN.
Czytaj więcej