Generał Roman Polko: Ochrona granicy z Białorusią wygląda absurdalnie

Polska
Generał Roman Polko: Ochrona granicy z Białorusią wygląda absurdalnie
Polsat News
Nie żyje polski żołnierz dźgnięty na granicy. Gen. Polko komentuje

- Zginął niepotrzebnie przez głupotę tych, którzy zdecydowali, że będzie tam stał na granicy - powiedział generał Roman Polko. Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego odniósł się również do zatrzymania żołnierzy służacych na granicy z Białorusią. - Zostali zakuci w kajdanki jak pospolici bandyci - komentował na antenie Polsat News. Podkreślił, że "ochrona granicy wygląda absurdalnie".

Rośnie napięcie przy wschodniej granicy. W czwartek zmarł 21-letni żołnierz wojska polskiego, który kilka dni temu został dźgnięty nożem przez cudzoziemca próbującego sforsować zaporę na polsko-białoruską granicę.

 

Pojawiły się też doniesienia, że żołnierze, którzy oddali strzały ostrzegawcze do grupy napierających na nich migrantów, zostali zatrzymani. Jak przekazał wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, do zdarzenia doszło pod koniec marca. "Prokuratura oskarżyła dwóch z nich o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób" - poinformował Onet.

Generał Roman Polko o "efekcie mrożącym"

Generał Roman Polko w programie "Punkt Widzenia" powiedział, że 21-żołnierz "zginął niepotrzebnie przez głupotę tych, którzy zdecydowali, że będzie tam stał na tej granicy. Zdaniem wojskowego, wspomniani zatrzymani żołnierze natomiast "mieli do wyboru albo dać się aresztować - bo zostali w końcu aresztowani, ponieważ bronili własnego życia (...) - albo dać się zabić".

 

ZOBACZ: Zatrzymanie żołnierzy. Prokurator Tomasz Janeczek chce spotkania z prezydentem

 

Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego został zapytany, czy strzegący granicy żołnierze mogą użyć broni. Według gen. Polko "prawo im na to pozwala", ale  "jedyne narzędzia jakie właściwie otrzymali to narzędzie ostatecznego użycia, czyli karabinek automatyczny".

 

Wideo: Gen Polko o śmierci żołnierza na granicy

- Tylko, że mentalność Żandarmerii Wojskowej i Prokuratury jest taka, że nie rozumieją, że jeżeli żołnierz, który z istoty swojego stanowiska przeznaczony jest do likwidacji potencjalnego wroga, jest wyznaczony do służby na granicy i nie jest przeszkolony z taktyk policyjnych, nie jest odpowiednio wyposażony w broń niezabijającą - to ten, kto go tam stawia chyba liczy się z tym, że on tej broni użyje, a nie daje mu jej jako zbędny balast - ocenił wojskowy.

 

ZOBACZ: Decyzja MON po śmierci żołnierza. "Na znak żałoby"

 

Według wojskowego, "efekt mrożący zadziałał, ponieważ Żandarmeria znalazła wroga w postaci tych, którzy bronili naszej granicy". - Po co on był tam postawiony? Jako chodząca kamera? Przecież powinny być jakieś siły reagowania, dalsze rozpoznanie. Przecież są drony. Ta sytuacja trwa już trzeci rok i wiadomo, z jakich kierunków (cudzoziemcy - red.) podchodzą - komentował.

Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy. "Absurdalne"

Jak podkreślił generał, cudzoziemcy, próbujący przekroczyć nielegalnie polsko-białoruską granicę - po wspomnianych dwóch zdarzeniach - otrzymali "dwa komunikaty". - Po pierwsze, że żołnierze mają broń, ale w istocie mają zakaz jej używania, a ci, którzy użyli jej raz, że (...) Żandarmeria ich aresztowała, zamknęła, oni już tego nie zrobią więcej - stwierdził.

 

- Ludzie są nieprzygotowani z taktyk, nie mają wsparcia sił natychmiastowego reagowania, a przez przewagę liczebną, jedyny opór, jaki mogą stawać to poprzez opór fizyczny. Jako żywa tarcza może służyć jako cel dla tych agresorów, którzy nożami i kamieniami ich atakują - dodał następnie gen. Polko.

 

ZOBACZ: Politycy reagują na śmieć polskiego żołnierza. "Żegnaj bohaterze"

 

Gość Grzegorza Jankowskiego ocenił, że "powinny być wypracowane procedury, które są uruchamiane - armatki wodne, kule gumowe, gazy łzawiące i inne działania, które powinny pojawić się natychmiast jako siły reagowania w obliczu tego, co się dzieje". 

 

Generał przyznał, że ochrona polsko-białoruskiej granicy wygląda "absurdalnie". - Poza tym tymi żołnierzami dowodzi komendant Straży Granicznej, który kompletnie nie zna ani tych żołnierzy ani specyfiki, bo oni są oddelegowani do Żandarmerii Wojskowej - zauważył, dodając, że "tam są potrzebne inne formacje, bardziej policyjne". 

 

- Albo bronimy tej granicy przed agresywnym działaniem służb białoruskich (...), albo udajemy, że nic się nie dzieje i wystawiamy ludzi na takie tragiczne sytuacje, jak ta, która teraz miała miejsce. Odpowiedzialność za śmierć tego żołnierza ponoszą ci decydenci, którym zabrakło determinacji, żeby wyposażyć odpowiednio żołnierzy (...), także w odpowiednią osłonę prawną, żeby mogli użyć tego, co posiadają w konkretny, wyćwiczony sposób - argumentował.

 

Nina Nowakowska / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie