Robert Fico postrzelony. Jerzy Dziewulski: Granica została przekroczona
- Nie ma tak, że jakakolwiek ochrona na świecie daje gwarancję osobie ochranianej, że nie zostanie ona zaatakowana - powiedział w "Debacie Dnia" Jerzy Dziewulski. Były ochroniarz prezydenta Kwaśniewskiego wyjaśnił, że zadaniem ochrony głowy państwa jest zapewnienie gwarancji, że po ataku polityk przeżyje.
Gościem Agnieszki Gozdyry w "Debacie Dnia" był Jerzy Dziewulski, który odpowiadał za ochronę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Dziennikarka zapytała byłego policjanta jak skomentuje dzisiejsze wydarzenia na Słowacji, gdzie 71-latek postrzelił premiera Roberta Fico i tłumaczył to tym, że "nie zgadza się z polityką rządu, ponieważ m.in. są atakowane mass media".
Jerzy Dziewulski komentuje atak na premiera Słowacji
- Polaryzacja przybrała wartości graniczne. Jeśli jest sytuacja, w której człowiek nie zgadzający się z premierem używa broni, usiłuje go zabić to ja naprawdę nie jestem w stanie nic innego powiedzieć. Ta granica została przekroczona - powiedział Dziewulski. - Można się kłócić, można dyskutować, ale na litość boska zabijać z powodów politycznych? To jest nie do skomentowania - ocenił.
ZOBACZ: Zamach na Roberta Fico. Świat reaguje
- Ludzie powinni wiedzieć, czym jest ochrona głowy państw. Nie ma tak, że jakakolwiek ochrona na świecie daje gwarancję osobie ochranianej, że nie zostanie ona zaatakowana. Otóż ochrona daje jedynie gwarancję, że po zaatakowaniu prezydenta czy premiera ma on szansę na przeżycie - wyjaśnił.
- Tak było w przypadku premiera Słowacji. Ochrona poderwała go z ziemi, bo upadł i natychmiast - przepraszam za wyrażenie - wtłoczyła go siłą do samochodu, bez względu na to, czy miałby problem z ogromnym bólem, czy stawiałby opór i odjechali - mówił Dziewulski.
Były ochroniarz prezydenta zdradza "Świętego Graala służb"
Gość "Debaty Dnia" dodał, że tuż po odjechaniu z miejsca zdarzenia ochrona powinna powiadomić szpital, który może zając się premierem. - Świętym Graalem wszystkich szefów ochrony jest nie dopuścić do takiego zdarzenia, które miało miejsce, ale czy jest to możliwe to już inne pytanie - oznajmił.
Były ochroniarz prezydenta wyjaśnił, że jedną z kluczowych rzeczy na miejscu, w którym ma się pojawić premier czy prezydent jest obserwacja nastojów społeczeństwa. Jeśli pojawiają się negatywne komentarze czy nerwowa atmosfera ochrona powinna mieć wzmożoną czujność.
ZOBACZ: Premier Słowacji Robert Fico postrzelony. Relacja świadka
- W przypadku Fico on podszedł blisko ludzi, z perspektywy ochrony to jest bardzo ryzykowne. Gdyby ochrona postanowiła rozpychać tych ludzi, to byłoby to odebrane jako negatywna praca na rzecz premiera - mówił Dziewulski.
Były policjant zdradził, że w przypadku oficjalnych wizyt, gdy politycy czy członkowie rodzin królewskich "wchodzą w tłum" to w pierwszym rzędzie osób często znajdują się "właściwi ludzie".
Dziewulski zaapelował do ekspertów - Błagam. Póki nie zobaczycie całego filmu z zajścia, to nie próbujcie kombinować i komentować. W stosunku do ludzi, którzy ochraniali premiera jest nieco podłe - powiedział. Jednocześnie dodał, że jego niepokoi na tę chwilę liczba strzałów. - Było pięć strzałów, czyli o trzy za dużo - przyznał.
W czasie programu odbyła się konferencja prasowa, na której minister obrony Robert Kaliniak przyznał, że "nie ma dobrych informacji". - Na ten moment operacja trwa trzy godziny. Stan zdrowia Roberta Fico jest bardzo skomplikowany - zaznaczył.
- Strzał oddany w jamę brzuszną (jak w przypadku premiera Fico - red.) jest wielokrotnie strzałem kończącym życie - powiedział Dziewulski zapewniając, że wie o tym z doświadczenia.
Czytaj więcej