Protesty w Gruzji. Dmitrij Miedwiediew znalazł winnych

Świat
Protesty w Gruzji. Dmitrij Miedwiediew znalazł winnych
AP Photo/Zurab Tsertsvadze, Kremlin
Dmitrij Miedwiediew reaguje na protesty w Gruzji. Wskazuje "winnych"

W protestach w Gruzji "widać doświadczoną i dobrze znaną hollywoodzką rękę" - wskazuje Dmitrij Miedwiediew. Były premier i prezydent Rosji zauważa jednocześnie, że zarówno USA, jak i UE "nie mają problemów", gdy w innych krajach obowiązuje prawo zbliżone do tego z ustawy o "zagranicznych agentach". "Żadnych skarg ani osądzenia" - dodał.

"Dyskusje dotyczące ustawy o agentach zagranicznych w Tbilisi przeszły do strefy ulicznych potyczek i wesołego gruzińskiego mordobicia w parlamencie. Ci, którzy nazywają podobne akcje spontanicznymi protestami, niech pierwsi rzucą kamień. W tych wszystkich działaniach widać doświadczoną i dobrze znaną hollywoodzką rękę" - napisał w środę w mediach społecznościowych Dmitrij Miedwiediew

Dmitrij Miedwiediew: Georgia nie jest Gruzją

Miedwiediewa zauważa, że w ustawie protestującym "przeszkadza rosyjska idea". Jak przypomniał, niedawno Zachód "krytykował" przyjętą przez parlament w Kirgistanie ustawę o "agentach zagranicznych", która wzmacnia kontrolę państwa nad organizacjami, a te które otrzymują fundusze z zagranicy są uważane za "agentów zagranicznych".

 

ZOBACZ: Miedwiediew przestrzega. Cytuje fragment Apokalipsy

 

"Ciągłe jęki, krzyki i groźby ze strony europejskich i amerykańskich śmietników" - napisał Miedwiediew. "Wartości są różne. Morze Czarne nie jest Atlantykiem. Georgia nie jest Gruzją (Georgia w jęz. ang - red), nawet przy zbieżności nazw" - dodał.

 

W ocenie Miedwiediewa, Zachód krytykuje projekt ustawy, a jednocześnie "Unia Europejska chce wprowadzić własną wersję". Jak zauważa, podobne prawo obowiązuje nie tylko w Rosji czy Kirgistanie, ale i w Izraelu, na Węgrzech i w Australii.

 

"W tych przypadkach Waszyngton i Bruksela są całkiem zadowolone. Żadnych skarg ani osądzenia" - skomentował.

Protesty w Gruzji. W tle ustawa o "zagranicznych agentach"

W ostatnich dwóch dniach mieszkańcy Tbilisi wychodzą na ulice, by wyrazić swój sprzeciw wobec pracom nad ustawą o "zagranicznych agentach". Podczas manifestacji w poniedziałek zatrzymano 14 osób, we wtorek służby usiłowały odepchnąć tłum, zgromadzony przy wejściu do parlamentu, wobec demonstrantów użyto gazu łzawiącego.

 

ZOBACZ: Gorąco w stolicy Gruzji. Siły specjalne rozpędzają demonstrantów

 

We wtorek w gruzińskim parlamencie lider większości i sekretarz partii Gruzińskie Marzenie Mamuka Mdinaradze prezentował ustawę o "przejrzystości wpływów zagranicznych". W trakcie szef opozycyjnej partii Obywatele Aleko Elisaszwili podbiegł do niego i uderzył, rozpoczynając bójkę, o której wspominał Miedwiediew.

Ustawa o "zagranicznych agentach". O co chodzi?

Autorem ustawy "przejrzystości wpływów zagranicznych", nazywana ustawą o "zagranicznych agentach", czy "rosyjską ustawą", jest partia Gruzińskie Marzenie. Projekt zaprezentowano jeszcze w kwietniu. Nie jest to pierwszy raz, kiedy rządzący usiłują wprowadzić zmiany - ostatni raz w marcu ubiegłego roku po masowych protestach parlamentarzyści rezygnowali z procedowaniu ustawy.

 

Ustawa, wzorowana na rosyjskiej, przewiduje, że organizacje otrzymujące ponad 20 proc. z zagranicy musiałyby podlegać rejestracji, a także trafiałoby do specjalnego "rejestru agentów obcego wpływu".

 

ZOBACZ: Rosja. Stworzyli kolejny "czołg-żółw". Wrócił na front

 

Protestujący nie godzą się na wprowadzenie "rosyjskiej ustawy", wskazując na to, że Kreml wykorzystuje tożsame prawo do tłumienia protestów w Rosji.

 

Do wycofania się z projektu do władz Gruzji apelują przedstawiciele UE, ONZ i USA.  

 

W środę przed południem gruziński parlament przyjął ustawę w pierwszym czytaniu. "Za" było 83 parlamentarzystów. Jak donoszą gruzińskie media, protesty w Tbilisi trwają. 

Aneta Wasilewska / sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie