W ciągu kilku godzin uciekli z mieszkania. 65-latka boi się o syna
65-letnia pani Irena i jej niepełnosprawny 34-letni syn Aleksander są zrozpaczeni. Oboje znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Musieli uciekać z dotychczasowego mieszkania, a nowe wymaga remontu. Pana Aleksandra na to nie stać, jego mama liczy na cud w walce z rakiem. 34-latek boi się, że trafi do DPS. Materiał "Interwencji".
- Najbardziej boję się, że nie zdążę pomóc Olkowi - mówi Irena Czepukajtis-Sapielak.
Pan Aleksander urodził się z czterokończynowym porażeniem mózgowym. Nieustanny wysiłek pani Ireny w leczeniu i rehabilitowaniu syna doprowadził do tego, że mężczyzna poruszający się na wózku, skończył studia informatyczne i zaczął pracować.
"Interwencja". Kobieta samodzielnie rehabilitowała syna
- Palce miał niepełnosprawne, dłonie... Ćwiczyłam każdy palec osobno, by mógł obsłużyć komputer - opowiada kobieta. - Wykorzystuję trzy, maksymalnie cztery palce do pisania na klawiaturze - dodaje Aleksander Sapielak.
- On by tego wszystkiego nie osiągnął gdyby nie jego mama. Towarzyszyła mu przez cała drogę edukacyjną, pracując w szkole pomagała nie tylko swojemu synowi, ale pomagała innym rodzicom - wspomina była wychowawczyni pana Aleksandra, Izabela Suwińska.
Walka o zdrowie i wykształcenie pana Aleksandra nie była łatwa. Mężczyzna mieszkał z rodzicami w mieszkaniu kolejowym na trzecim piętrze, bez windy.
ZOBACZ: "Interwencja". Jest wściekła na decyzję policji. Publikuje nagranie wypadku
- Najpierw go sadzałam na biodrze i znosiłam, a potem został kupiony schodołaz - wspomina pani Irena. Pan Aleksander i jego brat wzięli kredyt na 30 lat. Kupili niewielkie mieszkanie na obrzeżach Warszawy za 420 tys. zł. Mężczyzna wierzył, że za kilka lat wyposaży lokal tak, by mógł w nim samodzielnie funkcjonować.
- Okazało się, że mojego brata nie da się ubezpieczyć, że żadna firma pod tym kątem nie chce ubezpieczyć kredytu dla niego, więc musiałem pomóc. Kredyt mamy razem, a mieszkanie jest jego - tłumaczy Leszek Sapielak, brat pana Aleksandra.
Trudna sytuacja rodzinna zmusiła kobietę i syna do wyprowadzki
Pani Irena, mimo że była na emeryturze, wciąż pracowała, by wesprzeć syna w realizacji planów. Niestety rok temu zdiagnozowano u niej złośliwego raka. Dziś organizm kobiety jest tak wyczerpany, że można już liczyć tylko na cud.
- Doszło do wyniszczenia organizmu, ja miałam chemioterapię dożylną, radioterapie, 27 naświetleń i doustną - wylicza pani Irena.
Sytuacja z mężem doprowadziła do tego, że matka z synem musiała zamieszkać w nieprzystosowanym dla osoby niepełnosprawnej mieszkaniu.
- Pchnął mnie, taką chorą, bym się połamała. On uważał, że ja manipuluję, udaję, oszukuję. Jak syn prosił, by mu pomógł, bo chciał się umyć, pójść spać, to stanął, by mu powiedzieć, że on mu nie pomoże, ma radzić sobie sam. Zaczęły się awantury i sąsiadka zgłosiła to do pomocy społecznej - wspomina pani Irena.
- Uciekaliśmy bardzo szybko, ludzie nas pakowali, w ciągu sześciu godzin zabraliśmy większość rzeczy - dodaje Aleksander Sapielak.
"Interwencja". Trwa wyścig z czasem
Sytuacja rodzinna jest bardzo trudna. Pani Irena potrzebuje pomocy. Jest wyczerpana chorobą. Niestety wsparcia potrzebuje także pan Aleksander. Bez pomocy ludzi dobrej woli, nie poradzą sobie.
- Wyposażenie mieszkania dla osoby niepełnosprawnej to jest dużo bardziej kosztowna rzecz niż dla osoby sprawnej. Jeżeli ktoś zasługuje na pomoc, to właśnie oni - zaznacza była wychowawczyni Aleksandra, Izabela Suwińska.
ZOBACZ: "Interwencja". Urzędnicy winią go za pożar mieszkania. Biegły stwierdził coś innego
- Myślałem, że mam czas - rok, dwa - by się urządzić, ale okazuje się, że tego czasu może być mniej. Na asystenta, przy spłacie kredytu, to absolutnie mnie nie stać, nie mówiąc już o meblach. Bardzo bym chciał się usamodzielnić i nie wylądować w DPS-ie - podsumowuje pan Aleksander.
Reportaż dostępny na stronie "Interwencji".
Czytaj więcej