Magdalena Biejat mówi o "równych szansach". Syna posłała do szkoły społecznej
- Bardzo zależało nam na tym, żeby znaleźć szkołę publiczną dla mojego syna, ale niestety... - powiedziała w "Debacie Dnia" kandydująca na prezydent Warszawy Magdalena Biejat. Reprezentantka Lewicy Razem, która stawia na równość, posłała swoje dziecko do szkoły społecznej. Polityk stwierdziła, że właśnie dlatego zrobi wszystko, "żeby podnieść poziom szkół publicznych".
W świątecznym wydaniu "Debaty Dnia" gośćmi Agnieszki Gozdyry było dwoje kandydatów na prezydenta Warszawy Magdalena Biejat, wicemarszałek Senatu i Tobiasz Bocheński, wojewoda mazowiecki.
Jednym z tematów był poziom edukacji w stołecznych szkołach. Prowadząca zauważyła, że Lewica dużo mówi, jak poprawić publiczną edukację, natomiast syn kandydatki na prezydenta stolicy chodzi do społecznej podstawówki.
- Zgadza się. Bardzo zależało nam na tym, żeby znaleźć szkołę publiczną dla mojego syna ale niestety... Dlatego ja tak dużo mówię o kwestii wyrównywania szans między dzielnicami i poprawienia jakości edukacji publicznej w Warszawie. Ja mieszkam na Pradze Północ i tam niestety różnie bywa z poziomem szkół - tłumaczyła Biejat.
Za mało szkół na Pradze Północ?
Dziennikarka dopytywała, czy w tej dzielnicy jest za mało szkół? - Nie - doparła polityk. - Chodzi o to, że szukaliśmy szkoły, która byłaby szkołą publiczną i mielibyśmy poczucie, że nasze dziecko rzeczywiście dostanie dobrą jakość edukacji - mówiła.
ZOBACZ: Wybory samorządowe 2024. Magdalena Biejat starła się z Tobiaszem Bocheńskim w "Gościu Wydarzeń"
Dalej Biejat stwierdziła, że bardzo dużo rodziców szukając dobrej publicznej szkoły jeździ po całej Warszawie. - Dzisiaj niestety wielu rodziców zdecyduje się na szkołę społeczną czy prywatną - dodała.
"Zrobię wszystko, żeby podnieść poziom"
Prowadząca dopytywała, co z dziećmi, których rodziców nie stać na takie rozwiązanie. W odpowiedzi wicemarszałek Senatu tłumaczyła, że jednym z jej głównych celów jest to, żeby "edukacja publiczna w Warszawie była wszędzie na wysokim poziomie". - Chcę wyrównywać szansę - podkreśliła raz jeszcze.
- To o czym mówię, to to, żeby wszystkie szkoły publiczne w całej Warszawie spełniały ten sam wysoki poziom. Dzisiaj - i na to wskazują statystyki - mamy lepsze szkoły np. w Wilanowie niż na Woli, mamy lepszej jakości szkoły na Ursynowie niż na Pradze Północ - podawała przykłady.
Zdaniem Biejat dzisiaj "dzielnice rywalizują o dzieciaki". - A powinno być tak, że każde dziecko niezależnie od zasobności rodziców, niezależnie od tego w jakiej dzielnicy mieszka, może pójść do podstawówki za rogiem i mieć pewność, że będzie mieć możliwe najwyższą jakość edukacji - mówiła.
- Mogłabym powiedzieć, że stać mnie na to, żeby wysłać dziecko do szkoły społecznej i umyć ręce, ale ja jednocześnie mówię: zrobię wszystko, żeby podnieść poziom szkół publicznych - dodała.
Bocheński: Taki system nie może efektywnie działać
W dyskusji zabrał też głos Bocheński, którego zdaniem sedno sprawy leży w sposobie zarządzania miastem. - Problem w Warszawie polega na zarządzaniu strukturą oświatową. Dlatego, że mamy urząd miasta i mamy 18 urzędów dzielnicowych, które często dublują swoje kompetencje - mówił.
Dodał, że "jeżeli burmistrz cieszy się sympatią pana prezydenta, jak np. Wilanowa to wówczas dostaje więcej środków finansowych niż np. burmistrz na Pradze Północ" - Powie (Rafal Trzaskowski - red.), że są takie potrzeby, tylko ja moją interpretację polityczną wysnuwam w innym kierunków - dodał.
- Taki system nie może efektywnie działać - skwitował.
Czytaj więcej