Rosja twierdzi, że zestrzeliła ukraińskiego Black Hawka. "Powinni mniej pić"
Propaganda Kremla uruchomiła się, przekazując wieść o zestrzeleniu ukraińskiego śmigłowca. Kijów zaprzecza jednak, że doszło do zniszczenia Black Hawka. Jak zapewnia, wszystkie takie maszyny są sprawne. "Ci, którzy rozpowszechniają fałszywki, powinni mniej pić" - czytamy w oficjalnym komunikacie.
Nie pierwszy raz propagandyści przekazują, że Moskwa odniosła rzekomy spektakularny sukces na polu bitwy. Tym razem twierdzą, że rosyjskie wojsko zestrzeliło jeden ze śmigłowców Black Hawk należący do ukraińskiej armii.
Do zdarzenia miało dojść w pobliżu granicy. Latająca maszyna - jak podaje rosyjski MON - zbliżyła się do wsi Kozinka w pobliżu Biełgorodu. Według Kremla została trafiona rakietą z przeciwlotniczego zestawu rakietowego "Verba" w rejonie Łukaszówki w obwodzie sumskim.
ZOBACZ: Rosja ma nowy cel. Trwają rozmowy o aneksji
Na te "rewelacje" zareagował wywiad Ukrainy. "Rosyjscy propagandyści, niewolnicy kremlowskich właścicieli, którzy rozpowszechniają fałszywki na temat rzekomego zestrzelenia ukraińskiego helikoptera, powinni mniej pić" - zaszydził.
Ukraina zaprzecza twierdzeniom Rosji. "Wszystkie śmigłowce są sprawne"
Jak zapewnił ukraiński resort obrony, wszystkie śmigłowce Black Hawk są w doskonałym stanie technicznym, a ich załogi "w dalszym ciągu wykonują zadania bojowe i specjalne".
Agencja Unian, powołując się na dane Ministerstwa Obrony Ukrainy, przypomina, że w lutym siłom powietrznym udało się zestrzelić 13 samolotów wroga. Zniszczono też 10 rosyjskich myśliwców Su-34, dwa myśliwce Su-35 i jeden samolot wczesnego ostrzegania A-50.
Black Hawk to amerykański śmigłowiec wielozadaniowy. Jedna maszyna jest warta około 75 mln zł.
Czytaj więcej