Turysta upozorował własne porwanie. Pieniądze z okupu chciał wydać na hazard
Liu Changjian został oskarżony o upozorowanie własnego porwania. Z ustaleń śledczych wynika, że Chińczyk próbował swoich sił w hazardzie w singapurskim hotelu Marina Bay Sands. Gdy skończyły mu się pieniądze, postanowił zaszantażować swoją rodzinę.
Liu miał wrócić do Chin 6 marca, ale nie pojawił się w domu. Zamiast tego ciotka mężczyzny otrzymała za pośrednictwem chińskiego komunikatora społecznościowego WeChat niepokojącą wiadomość od nieznajomego. Wynikało z niej, że jej siostrzeniec został porwany.
Udawał porwanego, przesiadywał w kasynie
Jako dowód rzekomy porywacz przesłał zdjęcia dokumentów Liu i zażądał okupu w wysokości około 5550 dolarów australijskich (16 400 złotych). Rodzina jednak nie zdecydowała się zapłacić i powiadomiła policję.
ZOBACZ: Sfingował własne porwanie, by wyłudzić od rodziny 7,5 mln zł okupu
"Kobieta zaalarmowała ojca Liu, który również przebywał w Chinach. 9 marca ojciec zadzwonił do singapurskiej policji, aby zwrócić się o pomoc" - poinformowała policja.
ZOBACZ: Australia. Mężczyzna upozorował własne porwanie, nie wyszło
Śledczy zainteresowali się sprawą i w ciągu trzech godzin od zgłoszenia udało im się namierzyć turystę. Policja znalazła go "całego i zdrowego" przesiadującego w Marina Bay Sands.
Turysta nie przyznał się do winy
Marina Bay Sands w Singapurze to popularny hotel znany m.in. z wielkiego kasyna. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 33-latek chciał spróbować swoich sił w hazardzie. Szybko skończyły mu się pieniądze, ale chciał grać dalej. Okazało się jednak, że bardzo się zadłużył, a własne porwanie sfingował dla okupu.
ZOBACZ: USA: Sfingowała własne porwanie. Pomagał jej były chłopak
Policja to sprawy podeszła poważnie. Mężczyźnie postawiono zarzut usiłowania oszustwa, za co grozi mu 10 lat więzienia. W tym tygodniu zeznawał przed singapurskim sądem za pośrednictwem łącza wideo, ale nie przyznał się do winy.
Czytaj więcej