Zielona Góra. Pięciolatkowi wypadła żuchwa. Czekał na pomoc kilka godzin
Pięciolatek z Gubina (woj. lubuskie) doznał groźnej kontuzji podczas zabawy w domu. Mimo ogromnego bólu, lekarze ze szpitala w Zielonej Górze odmówili dziecku pomocy i zasugerowali, że chłopiec powinien udać się do innej placówki. Po kilku godzinach oczekiwania Filip trafił w końcu do oddalonego o 150 km szpitala w Poznaniu. Tam na szczęście chłopiec dostał szybką i profesjonalną pomoc.
Pięcioletni Filip z Gubina bawił się w swoim domu razem ze starszą siostrą. Podczas zabawy chciał pobiec za 11-letnią dziewczynką, jednak poślizgnął się i spadł ze chodów. W wyniku upadku doznał urazu brody, a także wypadła mu żuchwa.
Jego mama natychmiast zadzwoniła na numer 112. Karetka z ratownikiem medycznym oraz pielęgniarką przyjechała szybko i zabrała chłopca do szpitala. W karetce z pięciolatkiem jechał jego ojciec. Mama chłopca jechała samochodem za karetką - wraz z 11-letnią córką i rocznym synkiem.
Zielona Góra. Lekarze odmówili pomocy 5-latkowi, któremu wypadła żuchwa
Niestety lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze odmówili pomocy chłopcu. Aż czterech medyków stwierdziło, że nie podejmie się czynności nastawienia żuchwy, mimo że chłopiec miał przez to problemy z oddychaniem - dusił się i ślinił. W szpitalu powiedziano matce chłopca, że dziecko musi trafić do innej kliniki, a na miejsce mają go zawieźć sami.
- Wyszła do mnie pani doktor, która powiedziała, że najprawdopodobniej sami zawieziemy Filipa do Wrocławia lub Poznania. (...) Oczywiście zaprotestowałam - powiedziała mama pięciolatka w rozmowie z Polsat News.
ZOBACZ: Maków Mazowiecki. Potrącenie 2-latka. Policja szuka świadków
Po kłótni i czekaniu kolejnych 40 minut, chłopiec został przetransportowany do karetki i to nią trafił do szpitala w Poznaniu znajdującym się przy ulicy Przybyszewskiego. Placówka oddalona była o 150 kilometrów.
WIDEO: Pięciolatek doznał bolesnego urazu. Lekarze odmówili pomocy
Inni lekarze uznali, że nastawienie żuchwy to rutynowa czynność. Medycy z tej placówki natychmiast pomogli chłopcu, a ten już po 15 minutach zaczął wypowiadać pierwsze słowa.
Następnie chłopca przewieziono do innego szpitala, gdzie przeszedł dokładniejsze badania. Tam potwierdzono, że wszystko jest w porządku.
Rodzice Filipa wnieśli skargę. Czekają na konsekwencje wobec lekarzy
Rodzice chłopca są oburzeni zachowaniem lekarzy ze szpitala w Zielonej Górze. Zapowiadają, że nie pozostawią sprawy i wniosą skargę na medyków, którzy odmówili pomocy małemu dziecku. W związku z tym napisali pismo do konsultanta wojewódzkiego ds. medycyny ratunkowej, w którym poprosili o wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji.
- To sprawa bardzo bulwersująca, która nie powinna mieć miejsca. Ubolewam nad zachowaniem lekarza dyżurnego, który postąpił w ten sposób - przekazał w rozmowie z Polsat News Michał Czarnuszewicz.
ZOBACZ: Wereszyn: Tragiczny wypadek busa. Zginęły trzy osoby, w tym dziecko
Poinformował również, że wystosował pismo do dyrekcji szpitala w Zielonej Górze z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. W środę otrzymał odpowiedź, że w sprawie powołano specjalną komisję, która zajmie się odpowiedzialnością lekarzy.
Na medyków, którzy odmówili pomocy w rutynowej czynności, niewymagającej zabiegu, mogą zostać nałożone kary finansowe lub wyciągnięte inne konsekwencje.
W sprawie wypowiedziała się także rzeczniczka szpitala, która jednak stanęła po stronie lekarzy i wyjaśniła, że działali oni w dobrej wierze.
- W naszym szpitalu nie ma chirurgii szczękowo-twarzowej dostępnej siedem dni w tygodniu 24 godziny na dobę, w zasadzie takich chirurgów nie posiadamy. Dziecko miało być zaopatrzone przez chirurgów dziecięcych. Ci lekarze, którzy byli na dyżurze byli w trakcie pilnych zabiegów operacyjnych. Nie czuli się też na siłach, ponieważ takie urazy u takich małych dzieci, choc wydają się urazami prostymi w obsłudze, to jednak nie każdy chirurg dziecięcy podejmie się tego - powiedziała Sylwia Malcher-Nowak ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Czytaj więcej