Influencer zachęcił do bojkotu. Muzeum Brytyjskie musiało wyłączyć komentarze
Muzeum Brytyjskie ma poważny problem. Social media instytucji zostały zaatakowane przez internautów do tego stopnia, że na Instagramie konieczne było ograniczenie możliwości dodawania komentarzy. Powód? Posąg Moai. Internauci domagają się zwrotu artefaktu pierwotnemu właścicielowi, czyli Wyspie Wielkanocnej.
"Muzeum sztuki skradzionej", "historia angielskich napadów", "oddajcie Moai", "muzeum wstydu" - to tylko kilka z setek komentarzy, jakie pojawiły się na social mediach Brytyjskiego Muzeum. Jak podaje "The Guardian" za internetowy atak są odpowiedzialni chilijscy trolle, którzy wzywają do zwrotu posągu Moai.
Internauci żądają zwrotu posągu
Negatywny komentarze pojawiły się na YouTube, Facebooku oraz Instagramie muzeum, jednak ostatnia z platform została zaatakowana w tak intensywny sposób, że władze zdecydowały się na ograniczenie możliwości komentowania. Początkowo całkowicie wyłączono opcję dodawania komentarzy, jednak z czasem restrykcje zostały nieco poluzowane.
Wiadomo, że możliwość komentowania została ograniczona na czas nieokreślony. Rzecznik instytucji powiedział, że decyzja została podjęta ze względu na "komfort i bezpieczeństwo", a Muzeum Brytyjskie ma "dobre i otwarte relacje" z kolegami z Rapa Nui.
ZOBACZ: Wielka Brytania. W sklepach zabraknie herbaty? Firma wydała ostrzeżenie
W muzeum znajdują się dwa Moai, które zostały zabrane przez brytyjskich geodetów w 1868 roku z terytorium należącego do Chile, a dokładniej z Rapa Nui, czyli Wyspy Wielkanocnej. Pierwotni właściciele od wielu lat domagają się zwrotu, jednak bezskutecznie.
Influencer zachęcił do bojkotu
Akcja internautów rozpoczęła się po tym, jak jeden z chilijskich influencerów Mike Milfort zachęcił swoich obserwujących, aby za pośrednictwem social mediów żądali od muzeum zwrotu posągów. Cała "kampania" stała się wiralem w sieci i dotarła nawet do lokalnych polityków.
Chilijski prezydent Gabriel Boric wyraził poparcie dla akcji w jednym z wywiadów. Jednak nie wszyscy podzielają jego entuzjazm. Burmistrz Wyspy Wielkanocnej powiedział, że Boric "nie powinien upolityczniać kwestii kulturowych i duchownych". Dodał również, że obawia się iż Moai zostanie "zredukowane do internetowego mema", a Milfort jest motywowany bardziej autopromocją i chęcią zyskania rozgłosu niż autentyczną troską o posąg.
Wielka Brytania nie chce oddać posągu
Jeden z posągów Moai znajdujący się w muzeum jest szczególnie ważny dla mieszkańców Wyspy Wielkanocnej. Nosi nazwę Hoa Hakananai'a, co tłumaczy się jako "Skradziony Przyjaciel", a dla lokalnych jest symbolem pokoju w kraju.
Co ciekawe, w 2018 roku Rapa Nui wystosowała pisemną prośbę o zwrot dwóch Moai. W odpowiedzi odbyła się wzajemna wizyta przedstawicieli wyspy i muzeum, jednak - jak widać - nie osiągnięto zamierzonego rezultatu. Ponadto w 2023 roku napisano taką samą prośbę do króla Karola III, ale władze nigdy nie otrzymały odpowiedzi.
- Nie wykluczamy, że Hoa Hakananai'a może zostać w Londynie i być naszym wielkim ambasadorem – powiedział burmistrz wyspy, ale dodał, że trzeba stanowczo podkreślić, że jest to własność Wyspy Wielkanocnej.
Czytaj więcej