Elżbieta Witek przed komisją śledczą. Ostra wymiana zdań z Dariuszem Jońskim
Elżbieta Witek, przesłuchiwana przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych, wielokrotnie powtórzyła, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na część zadawanych przez posłów pytań. - Pewnie łatwiej byłoby panią zapytać, co w ogóle pani wie - powiedział w pewnym momencie przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO), co spotkało się z natychmiastową reakcją posłanki PiS.
Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych przesłuchała już kilku polityków Zjednoczonej Prawicy, by ustalić odpowiedzialnych za organizację wyborów prezydenckich w 2020 roku, m.in. Jarosława Gowina, Artura Sobonia czy Jacka Sasina.
W środę przed komisję wezwano byłego szefa Państwowej Komisji Wyborczej Wojciecha Hermelińskiego. Od godz. 14 na pytania posłów przez kilka godzin odpowiadała marszałek Sejmu poprzedniej kadencji, Elżbieta Witek (PiS). Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) na początku posiedzenia zwrócił uwagę, że "całe prace nad projektem ustawy z dnia 6 kwietnia 2020 roku zajęły w Sejmie niespełna trzy godziny".
Elżbieta Witek przed komisją ds. wyborów kopertowych
Elżbieta Witek zeznała, że nie wie, kiedy i od kogo dowiedziała się o pomyśle na przeprowadzenie wyborów w formie korespondencyjnej.
- Ogłoszenie wyborów to był konstytucyjny obowiązek - tłumaczyła przed komisją była marszałek Sejmu, dodając, że data została wybrana jeszcze przed wybuchem pandemii. Dodała, że nie zna żadnej opinii, "która pokazywałaby, jak zgodnie z konstytucyjną można było przeprowadzić wybory prezydenckie w 2020 roku".
ZOBACZ: Komisja śledcza ws. wyborów korespondencyjnych. Przesłuchanie Jacka Sasina
Marszałek IX kadencji Sejmu podkreślała, że korespondencyjna forma wyborów miała służyć zachowaniu bezpieczeństwa wyborców, a opóźnienie wyborów i brak następcy prezydenta po skończonej kadencji oznaczałby "koniec kontynuacji państwa".
- Wybory prezydenckie w pandemii były dla mnie najpoważniejszym wyzwaniem w kadencji - stwierdziła Witek.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński zapytał, czy w związku z sytuacją pandemiczną i niewydolnością Poczty Polskiej wyznaczonej do organizacji wyborów kopertowych, rozważała reasumpcję wyborów. - Co pan ma na myśli? - dopytała Witek. - Myślałem, że pani nie muszę tłumaczyć co to reasumpcja - zażartował przewodniczący komisji, odnosząc się do sytuacji z sierpnia 2021 roku, kiedy marszałek Sejmu powtórzyła jedno z głosowań.
"Wtedy powszechnie się mówiło, że PO planuje zmianę kandydata"
Elżbieta Witek wyjaśniała, że szybkie tempo procedowania ustawy o wyborach kopertowych w Sejmie, podyktowane było terminarzem wyborczym. - Wykonywałam wszystko zgodnie z regulaminem - zapewniła polityk. Jak dalej tłumaczyła, Jarosław Kaczyński nie nalegał na przeprowadzenie wyborów w formie korespondencyjnej i nie wie, kto ostatecznie podjął decyzję o organizacji wyborów, ani czy naciskano na wicepremiera Jarosława Gowina, by zgodził się na przeprowadzenie wyborów.
Marszałek Witek, zwróciła uwagę, że na nieprzeprowadzenie wyborów kopertowych wpłynęła zmiana kandydata przez Koalicję Obywatelską. - Wiedziałam tylko, że była duża różnica [między poparciem w sondażach dla Andrzeja Dudy a Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - red.]. Wtedy powszechnie się mówiło, że PO planuje zmianę kandydata i dla mnie oczywistym było, że wszelkie próby storpedowania wyborów 10 maja będą miały temu służyć - powiedziała była marszałek.
ZOBACZ: Zeznania ws. wyborów kopertowych. M. Wypij: M. Kamiński wpadł w furię
- Spadające sondaże pani marszałek Kidawy-Błońskiej, próba zastąpienia jej innym kandydatem, to było oczywiste. Gdyby notowania pani kandydatki wtedy na prezydenta były wyższe, a nie niższe, to dzisiaj byśmy tej komisji nie mieli, bo państwo zrobilibyście wszystko, by te wybory 10 maja się odbyły - przekonywała marszałek Witek. Było też dla niej oczywiste, że przeprowadzenie wyborów w formie korespondencyjnej będzie bezpieczniejsze niż tradycyjne gromadzenie się ludzi w lokalach wyborczych.
Jak dodała, politycy opozycji straszyli opinię publiczną, negatywnie nastawiając społeczeństwo do wyborów kopertowych. - Że mamy krew na rękach, że ludzie będą umierali, że będą otrzymywać śmiercionośne koperty. To wszystko było sączone dzień w dzień wyborcom, którzy i tak byli przestraszeni i spanikowani pandemią - zauważyła Witek.
Dariusz Joński: Po prostu chcę troszeczkę pomóc
Polityk PiS, odpowiadając na pytania członków komisji, kilkukrotnie powtarzała, że jako marszałek Sejmu, nie była członkiem rządu i nie odpowiadała za organizację wyborów, ani podejmowane decyzje, a w związku z tym nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na część zadawanych przez posłów pytań.
- Pewnie łatwiej byłoby panią zapytać, co w ogóle pani wie na temat tych wyborów korespondencyjnych - skomentował przeczące odpowiedzi byłej marszałek przewodniczący Joński, co spotkało się z natychmiastową reakcją Witek.
- Panie przewodniczący, znowu pan zaczyna sobie pozwalać na komentarze pod moim adresem. Proszę traktować mnie jak świadka - odpowiedziała posłanka PiS. Następnie Joński zapytał o wiedzę Witek na temat procesu legislacyjnego wyborów kopertowych. - Po prostu chcę troszeczkę pomóc, bo wiele pytań, prawie wszystkie na nie - stwierdził przewodniczący.
ZOBACZ: Wybory kopertowe. Paweł Jabłoński odwołany z komisji śledczej
Następnie poseł Konfederacji, Witold Tumanowicz pytał, czy rząd był świadomy, że nieodbycie się wyborów w terminie jest na korzyść Platformy Obywatelskiej. - To było widoczne. Najsmutniejszy widok to było, jak pani Kidawa-Błońska rezygnowała sama przed salą kolumnową, a potem, jak mówiła, że wywaliła wybory. To było opadnięcie masek. Komuś zależało na tym, by wybory 10 maja się nie odbyły - oznajmiła Witek.
- Nie znam technikaliów i szczegółów, ale jestem przekonana i powtórzę to raz jeszcze, na pewno moi koledzy z rządu zrobili wszystko, by te wybory przeprowadzić w sposób odpowiedzialny. Czasu było naprawdę niewiele, a odpowiedzialność duża, trzeba było sprężenia, żeby to zrobić wszystko zgodnie z kalendarzem - odpowiadała była marszałek Sejmu na pytania Anity Kucharskiej-Dziedzic (Nowa Lewica)