Zbierała na leczenie dziecka, prawda była zupełnie inna. Ojciec zabrał głos
"Wydarzenia" Polsatu dotarły do ojca dziewczynki, której matka usłyszała bardzo poważne zarzuty i trafiła do aresztu. Jak informowaliśmy wcześniej, kobieta zbierała pieniądze na leczenie dziewięciolatki. Ojciec twierdzi, że o sprawie nic nie wiedział. Sąsiedzi wskazują jednak na nietypowe zachowanie matki.
Monika B. ze wsi pod Łukowem na Lubelszczyźnie miała od 2017 roku aplikować niebezpieczną substancję na twarz i kark swojego dziecka. Doprowadziło to do trwałych zmian na ciele dziewczynki i jej oszpecenia. O sprawie informowała lubelska policja, która w poniedziałek zatrzymała matkę w domu.
Kobieta w internecie prowadziła zbiórki na leczenie córki. Mówiła o tym nawet w programie telewizyjnym.
Prokuratura postawiła jej zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Podejrzana nie przyznała się do winy i z trudem powstrzymywała się od płaczu w sali sądu, który zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla kobiety.
Ojciec dziewięciolatki: Myślę, że to nieprawda
"Wydarzenia" dotarły do ojca dziewczynki, który nie może pogodzić się z doniesieniami na temat zachowania żony. - Ciężko jest mi to przeżyć, myślę, że to nieprawda - mówił mężczyzna. - Jakby coś takiego się działo, ja bym natychmiast zareagował, nie? Nie pozwoliłbym na takie rzeczy - zapewniał w rozmowie z reporterami Polsatu.
ZOBACZ: Matka latami zbierała na leczenie córki. Ustalenia śledczych odbierają mowę
Podejrzenia wysuwają jednak sąsiedzi rodziny. - Jak dziewczynka chciała do mnie iść, do ona ją odepchnęła i zabrała. Bała się, żeby dziewczynka czegoś nie powiedziała - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami jeden z mieszkańców wsi.
Córka obecnie przebywa w domu razem z ojcem.
Kluczowa opinia biegłego
Jak nieoficjalnie dowiedziały się "Wydarzenia" kluczowa dla sformułowania zarzutów okazała się opinia biegłego. Ten stwierdził, że zmiany bliznowe na ciele dziewczynki nie pasują do żadnych znanych chorób skórnych. Prokuratura nie podała, jakiej substancji użyła kobieta.
ZOBACZ: Setki chorych na statku. Zdecydowano o oddzieleniu pasażerów
Nadkom. Andrzej Fijołek przekazał, że jeszcze nigdy nie spotkał się z taką sprawą, by przez tyle lat dochodziło do nadużyć ze strony matki. - Mówiła, że córka wymaga pomocy, leczenia - relacjonował rzecznik lubelskiej policji.
Zatrzymanej grozi do 20 lat pozbawienia wolności.
Czytaj więcej