Rosja ostrzega przed protestami na Litwie, Łotwie i w Estonii. W tle wybory
MSZ w Moskwie wezwało dyplomatów z państw bałtyckich, bo - zdaniem Kremla - w tych krajach stwarza się "trudności" w przeprowadzeniu głosowania na prezydenta Rosji. Resort zagroził, że na Litwie, Łotwie i w Estonii mogą wybuchnąć protesty Rosjan, którym uniemożliwi się oddanie głosu poza granicami ich ojczyzny.
Rosja we wtorek wezwała dyplomatów z Łotwy, Litwy i Estonii do moskiewskiego resortu spraw zagranicznych. Powodem jest "brak właściwej reakcji" władz państw bałtyckich na żądania Kremla, by w tych krajach bezpiecznie przeprowadzono zbliżające się wybory na prezydenta Rosji.
Chodzi o głosowanie organizowane przez placówki dyplomatyczne poza granicami właściwego im kraju. Jak podała agencja Reutera, rosyjscy dyplomaci powiedzieli przedstawicielom Rygi, Wilna i Tallina, że "stwarzanie trudności" w przeprowadzeniu wyborów wywoła "poważne protesty wśród Rosjan", którzy zamieszkują terytoria Litwy, Łotwy oraz Estonii.
Wybory prezydenckie w Rosji. Nadieżdin rzucił rękawicę Putinowi
Głosowanie, w którym "faworytem" jest Władimir Putin, zaplanowano na 17 marca. Przeciw niemu startować zamierza m.in. opozycjonista Borys Nadieżdin. W styczniowej rozmowie z BBC mówił on, że zakończyłby wojnę z Ukrainą, podkreślając, iż taka jest wola większości rosyjskiego społeczeństwa.
ZOBACZ: Prezydent Andrzej Duda tłumaczy się ze słów o Krymie. "Moje stanowisko jest jednoznaczne"
Nadieżdin zapowiadał też przywrócenie normalnych relacji z Zachodem. Przyznawał przy tym, iż szanse na jego wyborczy triumf są niewielkie przy obecnych realiach w państwie. Zapewnił jednak, że ma poparcie milionów obywateli.
Aby móc pojawić się na kartach wyborczych, Nadieżdin musiał zebrać 100 tysięcy podpisów i złożyć je w rosyjskiej Państwowej Komisji Wyborczej.Kontrolowana przez reżim instytucja stwierdziła jednak w poniedziałek, że 15 procent podpisów jest "zakwestionowanych".
Kreml "kasuje" kandydatów przeciwnych wojnie w Ukrainie
Ostateczna decyzja ws. Nadieżdina jeszcze nie zapadła, lecz dotychczas kandydatury osób krytykujących agresję na Ukrainę były odrzucane. Spotkało to chociażby byłą dziennikarkę Jekaterinę Duntsową.
ZOBACZ: Rosjanin Oleg Kononenko spędził w kosmosie niemal 2,5 roku. To nowy rekord
Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina, mówił jednak, że Nadieżdin może być dopuszczony do kandydowania, jeśli spełni "niezbędne warunki". Innych kandydatów, których nazwiska najpewniej będą ozdobą dla obecnego prezydenta na kartach do głosowania, mają wysunąć partie mające przedstawicieli w Dumie - rosyjskim parlamencie.
Czytaj więcej