"Interwencja". Chciała odzyskać garaż, stanie przed sądem
Maria Zakrzewska wynajęła garaż przedsiębiorcy, a gdy ten później nie reagował na wezwania do wyprowadzki, wzięła sprawy w swoje ręce. Na poczet niezapłaconego czynszu zajęła mężczyźnie cztery opony i fotel biurowy. Ten w odpowiedzi podjął kroki prawne. Policja przeszukała dom 77-latki, sprawą zajęła się prokuratura i sąd. - Jakbym kogoś zamordowała. To był szok - wspomina. "Materiał Interwencji".
77-letnia pani Maria mieszka pod Rzeszowem. Przez wiele lat była właścicielką piekarni. Biznes jednak zamknęła i w 2016 roku wynajęła część posesji - 52-metrowy garaż - panu Ryszardowi.
- Trzymał tam sobie rzeczy, części, groch, mydło i powidło - wspomina Maria Zakrzewska.
Pani Maria mówi, że współpraca z najemcą nie układała się pomyślnie. Dlatego też we wrześniu 2021 roku wypowiedziała umowę. Mężczyzna miał trzy miesiące na wyprowadzkę.
- Moja klientka wypowiedziała umowę zgodnie z prawem, ponieważ umowa obejmowała okres wypowiedzenia. Złożyła oświadczenie o wypowiedzenie tej umowy i umowa miała być rozwiązana z końcem roku - tłumaczy Joanna Biernacka, pełnomocniczka pani Marii.
Walka o garaż. Właścicielka zajęła opony na poczet czynszu
Niestety najemca nie wyprowadzał się z garażu. Nic nie dały wielokrotne ponaglenia pełnomocnika pani Marii.
- Pytam, kiedy w końcu się wyprowadzi, a on mi mówi: do pani zadzwonię. Nie zadzwonił w ogóle - wspomina pani Maria.
Najemca nie wyprowadzał się, więc kobieta, zgodnie z zapisami w umowie, zmieniła zamki i na poczet niezapłaconego czynszu - 1500 złotych - zajęła cztery opony i fotel biurowy.
ZOBACZ: "Interwencja". Wprowadziła się i nie płaci za najem. Właściciele bezradni
- Jak to zrobiłam, to dopiero on się odezwał i zażądał kluczy. Wytłumaczyłam, że udostępnię wejście do garażu, jak się rozliczymy - opowiada pani Maria.
- Zgodnie z zapisami umowy, jeśli pan nie opuścił tego lokum, miała możliwość wejść i opróżnić ten lokal na koszt pana, który wynajmował. Miała prawo zabezpieczyć rzeczy, które były w garażu, bo przysługiwało jej prawo zabezpieczenia roszczeń - dodaje Joanna Biernacka, pełnomocnik pani Marii.
Po kilku miesiącach pan Ryszard w końcu opuścił garaż, ale zdaniem pani Marii nie rozliczył się za bezumowne korzystanie z lokalu. Poinformował za to policję o zabraniu przez panią Marię czterech opon i fotela. Policja przeszukała jej dom.
- Jakbym kogoś zamordowała, ukradła, włamała się do kogoś. To był szok - wspomina.
Spór o wynajem garażu. Sprawa trafiła do sądu
To nie koniec problemów. Sprawą zajęła się prokuratura, która oskarżyła panią Marię o przywłaszczenie rzeczy o wartości 1800 złotych. Sprawa trafiła do sądu.
- Decyzja procesowa należała do prokuratora. To, czy pani przekroczyła przepisy dotyczące prawa zastawu na rzeczach wniesionych, to nie ja będę oceniał, tylko sędzia prowadzący sprawę. Wartość sporu nie ma dla sądu znaczenia. Tak samo będzie traktowana sprawa o 1800 złotych, jak sprawa o grube miliony - mówi Tomasz Berezowski, prezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
- W tym wieku mogę dostać wyrok skazujący. To jest straszne, nie do powiedzenia, jak to nasze prawo funkcjonuje - komentuje Maria Zakrzewska.
- Pani Maria zrobiła wszystko zgodnie z prawem. Nie uzyskała korzyści majątkowych, ponieważ wszystko oddała osobie, która się tu zwie poszkodowaną - zaznacza Joanna Biernacka, pełnomocnik pani Marii.
ZOBACZ: "Interwencja": Lokatorzy od miesięcy nie płacą za wynajem domu. Zamienili go w ruderę
Pani Maria walczy o zwrot należnych pieniędzy na drodze cywilnej. Walczy także z oskarżeniami. Niestety nie wiadomo, kiedy zakończą się sprawy w sądach. Redakcja "Interwencji" próbowała porozmawiać z panem Ryszardem.
- Dopadła mnie izolacja, pandemia.
- Nawet jeśli pan był chory, można było wynająć firmę, która opróżniłaby ten lokal.
- Wtedy był gorący okres.
- Czyli pani nie miała racji, że pan powinien to opuścić i powinna zabezpieczyć pana rzeczy nawet na pana koszt?
- Tak.
- Pamięta pan zawartą umowę? Pani Maria mogła nawet wejść i spakować panu rzeczy, odesłać na pana koszt. Pan jednak zgłosił sprawę na policję.
- To była duża walka, bym mógł się wyprowadzić. Ja mam dużą firmę, a tu chodzi o głupi garaż.
- Czuję się bezsilna, okres dwóch lat i ciągle jakieś wezwania. To nie do uwierzenia, że coś takiego można w państwie prawa - uważa pani Maria.
Materiał "Interwencji" możesz zobaczyć TUTAJ.
Czytaj więcej