"Interwencja". Producent herbaty niemal bankrutuje. Ukarany na podstawie nieistniejącego przepisu
Jedną decyzją urzędnicy z Kielc niemal zrujnowali biznes Piotra Rudzkiego, który jest producentem herbaty. Decyzję wydano na podstawie… nieistniejącego przepisu. Materiał "Interwencji".
- To jest jedyne źródło utrzymania mojej rodziny. Ktoś do mnie przyszedł, zarzucił mi coś tak okropnego i zniknął – komentuje przedsiębiorca. Po siedmiu latach sądowej batalii NSA uchylił decyzję i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
53-letni Piotr Rudzki z Kielc od 19 lat produkuje herbatę. Swoją wiedzę i doświadczenie zdobywał za granicą, podobnie jak pieniądze na stworzenie własnej firmy. Przez ostatnich 7 lat pan Piotr bronił się przed bankructwem. Wszystko przez działania urzędników.
ZOBACZ: USA: Bioluminescencyjne fale. Widowiskowe zjawisko na wybrzeżu Kalifornii
- Miała miejsce kontrola w mojej firmie z Wojewódzkiej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. I dostałem zarzut fałszowania żywności. Nie miałem też podanego przepisu parzenia herbaty, co też było absurdalne, bo z tego, co kojarzę, na kostce masła też nie mamy przepisu, jak należy smarować grubo kromkę chleba – zauważa pan Piotr.
- Wskazywali, że pan Piotr do produkcji tej konkretnej herbaty użył środka przeterminowanego. Nieprawda, dlatego że na datę produkcji tej konkretnej herbaty, o którą jest spór, wszystkie składniki zostały użyte w swojej dacie ważności – mówi Magdalena Pustół, pełnomocnik pana Piotra.
ZOBACZ: Coraz większa akceptacja dla wulgaryzmów. Naukowcy nie mają wątpliwości
- Za termin przydatności do spożycia odpowiada producent. Nadaje się to na podstawie doświadczenia zawodowego i dobrych praktyk. Dobrze jest, jeżeli jest to poparte badaniami przechowalniczymi, które robimy od początku istnienia firmy. W dodatku inny urząd - sanepid pięć miesięcy wcześniej przeprowadził kontrolę dokładnie tego samego aspektu i zupełnie odwrotne wnioski wyciągnął. Sanepid kontroluje mnie regularnie – dodaje Piotr Rudzki.
Rzekomo złamany przepis… nie istnieje
Pan Piotr próbował wyjaśnić sprawę. Przez wiele miesięcy szukał przepisu, na podstawie którego inspektorzy go ukarali, wystawili mandat i wstrzymali produkcję. Okazało się, że rzekomo złamany przepis… nie istnieje. Sprawa trafiła do sądu.
- Nie ma przepisu, który nakazywałby nadawanie dat ważności danego produktu zgodnie z datą ważności najkrótszego składnika – wyjaśnia Magdalena Pustół, pełnomocnik pana Piotra.
- Chodziło o osiem opakowań zielonej herbaty. Wnioskowałem, prosiłem, by załatwić to zaleceniami pokontrolnymi. Absolutnie zostało mi to odmówione. Mam kredyty, mam leasingi. Zainwestowałem dorobek mojego życia. Musiałem wyjechać z kraju, zarobić pieniądze i wróciłem tutaj – dodaje pan Piotr.
Niewłaściwa nazwa herbaty? Przepisy nie precyzują
Ukarany przez ten sam urząd został również Marek Płachta. Mandat to 3 tysiące złotych. Urzędnicy obecnie prowadzą wobec niego kolejne postępowanie. Tu kara może wynieść nawet 320 tysięcy zł.
- Panie doczepiły się do herbaty „malinowej mocy”. Panie udokumentowały, że za mało jest owoców w herbacie i nie możemy jej nazywać „malinowa moc”. I zarzuciły nam zafałszowanie produktu. Ma polegać ono na tym, że jest niewłaściwa nazwa herbaty. Przepisy nie mówią nic na temat, ile powinno być procent maliny – opowiada Marek Płachta, producent herbaty.
ZOBACZ: Gdzie jest archiwum SMS w telefonie z Androidem?
Naczelny Sąd Administracyjny 5 grudnia uchylił zaskarżony wyrok. Uchylono również wcześniejsze decyzje. Cezary Kowalski z kieleckiej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych stwierdził, że do Inspektoratu wciąż nie wpłynęło pismo z wyrokiem, więc nie będzie udzielał komentarza.
NSA skierował sprawę pana Piotra do ponownego rozpatrzenia. Natomiast obaj przedsiębiorcy obawiają się kolejnych kontroli. Mogą one doprowadzić do upadłości ich firm.
- To nie jest odizolowany przypadek, że ta sprawa trafia do urzędu, który wydał błędną decyzję. Dalej ten sam urząd będzie rozpatrywał tę samą sprawę – zauważa Michał Otręba ze stowarzyszenia Niepokonani 2012.
- Ja bym tylko chciał, by ten wyrok był pewnego rodzaju refleksją dla tamtej strony. Żeby się zastanowiła, że po drugiej stronie tej czerwonej pieczątki jest czyjeś życie – dodaje Piotr Rudzki, producent herbaty.
Materiał wideo można zobaczyć TU.
Czytaj więcej