PAP bez zewnętrznej ochrony. Szef Agencji: Politycy PiS blokują dostęp do toalety
Władze PAP zdecydowały, że z siedziby Agencji znikną przedstawiciele zewnętrznej firmy ochroniarskiej, wprowadzeni tam w sobotę. Budynek, gdzie od środy są politycy PiS, sprzeciwiający się zmianom w mediach publicznych, będzie strzeżony jak wcześniej. Prezes PAP powiadomił też, że posłowie okupujący siedzibę Agencji blokują ochroniarzom dostęp do WC, nie wpuszczają też pracowników PAP do budynku.
Jak powiedział w niedzielę nowy prezes PAP Marek Błoński, "papowska ochrona wewnętrzna pracuje pod olbrzymią presją sytuacji oraz posłów, znajdujących się w siedzibie Agencji". - Mimo to mamy nadzieję, że uda się w tej formule odpowiednio zabezpieczyć pracowników oraz majątek firmy - uznał.
Tłumaczył, że sobotnia decyzja o wzmocnieniu ochrony obiektu była podyktowana przede wszystkim troską o bezpieczeństwo i służyła uporządkowaniu dostępu do budynku, by zapewnić stabilną pracę Agencji. Jednak uczestnicy tzw. interwencji poselskiej w praktyce uniemożliwiają ochroniarzom wykonywanie ich obowiązków.
- Doszło do tego, że panowie z firmy ochroniarskiej - z uwagi na blokadę posłów PiS - nie mogą skorzystać z toalety, nie mówiąc o wykonywaniu obowiązków – np. zapewnieniu dostępu do budynku pełniącym dyżury pracownikom PAP. Jest oczywiste, że działania części posłów nie są interwencją poselską, a regularną okupacją budynku - ocenił prezes Błoński.
Posłowie PiS nie wychodzą z siedziby PAP. Incydent z udziałem Macierewicza
W siedzibie PAP od minionej środy nieprzerwanie trwa akcja posłów PiS, nazywana przez nich interwencją poselską. Parlamentarzyści uważają za bezprawny wybór obecnych władz spółki, z czym nie zgadzają się nowy zarząd i rada nadzorcza PAP, oraz resort kultury, którego szef powołał nowe władze.
Decyzję o wycofaniu dodatkowych ochroniarzy skomentował - obecny w gmachu PAP - były premier Mateusz Morawiecki. "Ważny krok w sporze o legalność działań w PAP. Nielegalnie przebywająca w siedzibie PAP agencja ochroniarska zatrudniona przez osobę podającą się za prezesa opuściła budynek Agencji. Walczymy o poszanowanie prawa i pluralizm w mediach" - napisał na platformie X.
ZOBACZ: Jarosław Kaczyński w gmachu TVP Info. Wcześniej doszło do przepychanek
W niedzielę rano w budynku Agencji doszło do incydentu polegającego na niewpuszczeniu do siedziby PAP pracownika biura informatyki i telekomunikacji, który przyszedł do pracy na poranny dyżur. Wejście zablokował pracownikowi poseł PiS Antoni Macierewicz. Doszło do sprzeczki, podczas której polityk oblał się kawą.
Prezes PAP uznał incydent za realne zagrożenie dla bezpieczeństwa i ciągłości działania Agencji oraz powiadomił organy ścigania. - Mam nadzieję, że nie zmaterializują się zagrożenia związane z przebywaniem w budynku posłów PiS – powiedział Marek Błoński. Przypomniał, że PAP pracuje obecnie w trybie pracy zdalnej, z zachowaniem dyżurów w siedzibie spółki przy ul. Brackiej.
Dziennikarze PAP: Za rządów PiS panowała cenzura
Jak dotąd ciągłość pracy w Agencji jest zachowywana. W piątek do mediów trafił list pracowników PAP podpisany przez ponad 100 osób. Sprzeciwiają się obecności posłów jakiejkolwiek opcji w siedzibie Agencji, "jeśli nie służy to udzieleniu wywiadu, ale politycznej walce i budowaniu ich kapitału politycznego".
W liście stwierdzili, że "normalność", jaka panowała w ich redakcji przed rządami PiS, została "stłamszona, ograniczona, co uniemożliwiło wielu z nas dalszą pracę, a pozostałym w dojmującym stopniu ją utrudniło".
ZOBACZ: Adam Bodnar o zmianach w TVP w "Gościu Wydarzeń": Droga może budzić wątpliwości
"Polityczny nadzór czy też dozór w Agencji przyczynił się do zmian, z którymi nie sposób się pogodzić. Przyniósł cenzurę i propagandę w Codziennym Serwisie Informacyjnym PAP, który jest głównym produktem Agencji" - przekazali.
Alarmowali też, że prorządowa propaganda "sączyła się głównie w postaci dodatkowych depesz, zapewnianych przez dotychczasowe kierownictwo, zgodnie z bieżącymi oczekiwaniami politycznymi".
Depesze "patroszone" z informacji. Pracownicy PAP o dawnych warunkach pracy
Jak opisali pracownicy Agencji, "cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem. Czasem stosowano ją brutalnie - blokując lub wycofując depesze dotyczące niewygodnych dla władzy tematów, czasami w sposób bardziej zawoalowany".
Dodali, że "powszechna była metoda, stosowana w przypadku informacji dotyczących polityków dotychczasowej władzy, polegająca na ich obróbce przez dyspozycyjnych redaktorów w sposób odwracający sens informacji".
W publikowanych depeszach najpierw politycy władzy przedstawiali swoje stanowisko, dopiero potem - jako pretekst - relacjonowano krótko istotę informacji. Czasem depesze były 'patroszone' z istotnych informacji, co zmieniało ich wydźwięk i sens. Dziennikarze PAP zadający politykom zasadne, ale politycznie niewygodne pytania, byli odsuwani od obowiązków" - dodali w liście.
Zmiany w PAP, TVP i Polskim Radiu. Nowi prezesi mediów publicznych
W miniony wtorek Sejm podjął uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej.
ZOBACZ: TVP przejęta. KRRiT apeluje do Donalda Tuska. "Eskalacja bezprawia w Polsce"
Resort kultury poinformował w środowym komunikacie, że szef MKiDN Bartłomiej Sienkiewicz, powołując się na Kodeks spółek handlowych, odwołał 19 grudnia br. dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz ich rady nadzorcze.
Minister powołał nowe rady nadzorcze spółek, które z kolei wyłoniły nowe zarządy tych firm. Prezesem PAP minister kultury i dziedzictwa narodowego mianował Marka Błońskiego, dziennikarza Agencji z ponad 25-letnim stażem pracy.
Wcześniej minister kultury odwołał dotychczasowego prezesa PAP Wojciecha Surmacza, który jednak kwestionuje decyzję ministra i nadal zajmuje swój dawny gabinet. Nowy zarząd pracował dotąd w innych pomieszczeniach firmy. Obecnie również pracuje zdalnie, jak cała Agencja.
Czytaj więcej