"Interwencja". Mieszkają w ruinie. Samotna matka walczy o lepszy los
Historia samotnej matki i jej nastoletniego syna, mieszkających w zrujnowanym budynku gminnym w Starym Zamościu. Rodzina nie ma wody, prądu ani centralnego ogrzewania. W piecu kaflowym palą chrustem. Gmina proponuje im przeprowadzkę do... schroniska dla bezdomnych. Materiał "Interwencji".
Stary Zamość to niewielka gmina we wschodniej Polsce. Mieszka tu pani Małgorzata i jej syn. Nastolatek dziś jest już zdrowy, ale wcześniej miał orzeczoną niepełnosprawność.
- On był bardzo chorowitym dzieckiem. Nie chodził, nie mówił, większość dzieciństwa to było jeżdżenie z nim po szpitalach. Ale już wyszedł z tego - opowiada Małgorzata Sidor.
- Oskar nie zna swojego ojca. Ojciec nigdy się nim nie interesował i nie interesuje - dodaje.
Mieszkają w ruinie. W budynku nie ma wody, prądu i ogrzewania
Rodzina mieszka w lokalu komunalnym, który znajduje się w gminnym, zrujnowanym budynku. Samotna matka walczy o poprawę dramatycznych warunków mieszkaniowych dla siebie i swojego syna.
ZOBACZ: "Interwencja": Rolnik stracił 44 tys. złotych. Otrzymał zwrot po emisji reportażu
- Budynek nie nadaje się do zamieszkania, tylko rozbiórka, ewentualnie kapitalny remont. Generalnego remontu nie było, bo przymierzaliśmy się do przeniesienia mieszańców. Nie było środków na takie remonty - tłumaczy Waldemar Raczyński, wójt gminy Stary Zamość.
Lokatorzy tego budynku zostali przeniesieni do schroniska dla bezdomnych. Pani Małgorzata się na to nie zgodziła. Mimo to w budynku odcięto wszystkie media. Nie ma wody, prądu, ani ogrzewania.
- Z tego, co pani Małgorzata opowiadała, to pracownicy gminy zachowywali się jak czyściciele kamienic - mówi Tomasz Leńczuk, pełnomocnik pani Małgorzaty.
Z taką opinią nie zgadza się wójt. - My naprawdę chcemy pomóc tej pani - zapewnia.
Rodzina nie ma czym palić. Nie dostała wsparcia z urzędu
- Warunki nie są łatwe, ale jakoś trzeba przeżyć, w życiu trzeba sobie radzić. Nie mamy czym palić, więc musimy chodzić po sadach - mówi Oskar, syn pani Małgorzaty.
ZOBACZ: "Interwencja". Bój o majątek rolnika. Zniknęło kilkadziesiąt byków
- Obecnie pani Małgorzata opala obiekt chrustem i drewnem pozyskanym okazyjnie - wyjaśnia pełnomocnik kobiety.
Pani Małgorzata pracuje na umowę-zlecenie, zarabia niespełna dwa tysiące złotych. W ubiegłym roku wnioskowała o dodatek węglowy. Niestety urzędnicy odmówili.
- Była odmowa, ponieważ pani Małgorzata wskazała jako źródło ciepła piec kaflowy, który od ponad 40 lat nie był użytkowany. Wszelkie próby użycia tego pieca mogłoby skutkować zagrożeniem życia i zdrowia - mówi Anna Molas, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Starym Zamościu.
Sprawa dodatku węglowego trafiła do sądu w Lublinie.
Wójt wystąpił o eksmisję pani Małgorzaty z synem
W dokumentach gminnej opieki społecznej jest informacja, że budynek został wyłączony z użytkowania przez nadzór budowlany. Zespół "Interwencji" postanowił to sprawdzić. Okazało się, że to nieprawda.
ZOBACZ: "Interwencja". Czynsze rosną, a bloki niszczeją. Mieszkańcy bytomskiego osiedla mają dość
- Nie spotkałem się z dokumentem wydanym przez nadzór budowlany, który by zakazał użytkowania tego budynku - twierdzi Tomasz Leńczuk, pełnomocnik pani Małgorzaty.
- Opieraliśmy się na ekspertyzie technicznej, może koleżanka użyła niefortunnego sformułowania, nastąpiły jakieś zakłócenia komunikacyjne - powiedziała kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Starym Zamościu.
Wójt gminy tłumaczy, że to właściciel budynku decyduje, czy nadaje się on do eksploatacji, czy nie. Według niego mieszkańcy zgodzili się na przeprowadzkę do schroniska dla bezdomnych.
- Pani Małgorzata twierdzi, że woli mieszkać w takich warunkach, jak widzimy, niż w schronisku dla bezdomnych - mówi pełnomocnik kobiety.
ZOBACZ: "Interwencja". Katarzyna zaginęła 23 lata temu. Sprawca może mieszkać w jej okolicy
Gmina ma tylko jedno mieszkanie komunalne, ale jest ono za drogie dla samotnej matki. Wójt wystąpił do sądu o eksmisję pani Małgorzaty i jej syna. Samotna matka jednak zamierza dalej walczyć o godne warunki życia.
- Budynek chce na pewno sprzedać, bo tu jest duża działka. Mi się wydaje, że tu chodzi o pieniądze. Ale z nami go nie sprzeda, bo z nami nikt go nie kupi. Więc pan wójt musi nas wyrzucić i potem będzie mógł robić, co chce - podsumowuje pani Małgorzata.
Materiał wideo "Interwencji" obejrzysz tutaj.
Czytaj więcej