"Interwencja". Atak nożem na żonę. Rodzinny dramat przerodził się w piekło
Historia Teresy Krawczyk z Nowej Sarzyny pod Leżajskiem, to historia zbrodni i kary, ale połowicznej, bez poczucia sprawiedliwości dla ofiary. Ponad 20 lat temu mąż pani Teresy wbił jej nóż w serce. Kobieta cudem przeżyła, ale jej życie zmieniło się diametralnie. Napastnik odbył karę więzienia, ale zasądzonego odszkodowania nie zapłacił. Dziś jego zobowiązania z odsetkami to ponad 120 tys. zł.
68-letnia pani Teresa Krawczyk z Nowej Sarzyny pod Leżajskiem w 2002 roku dostała nożem cios prosto w serce. Na oczach 13-letniego syna zaatakował ją mąż. Z nożem wbitym po rękojeść kobieta zdołała uciec z dzieckiem z domu. Przeżyła cudem.
Przemoc domowa trwała przez lata
- Syn krzyknął: "nie!" I w tym momencie zostałam uderzona nożem. Myślałam, że byłam uderzona pięścią, schyliłam się, ten trzonek mnie uderzył o brodę. Patrzę, a mam nóż i z tego strachu ten nóż wyciągnęłam, gdzieś rzuciłam chyba... No i wtedy już upadłam. Tyle wiem, że jeszcze syn nade mną bardzo płakał, mówił: "mama, jedzie karetka". Parę lat temu, to ja bym tego nie opowiedziała w ogóle, bo bym po prostu nie dała rady - mówi Teresa Krawczyk.
Pani Teresa i jej mały syn przez lata doświadczali przemocy. Po kolejnym pobiciu i wizycie w szpitalu kobieta zdecydowała się na rozwód. Z trudem wywalczyła nakaz eksmisji byłego męża z jej mieszkania. Mężczyzna nie chciał się wyprowadzić. Później nastąpił atak nożem.
ZOBACZ: "Interwencja". To miała być prosta sprawa spadkowa. Sąd pomylił imiona
- Były awantury i policja o tym wiedziała, no ale byłam bezradna, nie miałam w ogóle gdzie iść, zero pomocy. Policja często u mnie bywała, jak dzwoniłam, to już mnie po głosie znali. W 2001 roku dostałam rozwód, a 19 lipca 2002 roku nastąpił atak. Tej daty do końca życia z dzieckiem nie zapomnę, bo to jest data, która strasznie utkwiła nam w głowie i która całkowicie zmieniła nasze życie. Nie lubię lipca okropnie – wspomina pani Teresa.
Jest winien byłej żonie 120 tys. zł
Od zbrodni minęło 20 lat. Pani Teresa nie ma poczucia sprawiedliwości. Były mąż został skazany na 10 lat więzienia i miał zapłacić 10 tys. zł odszkodowania. Na wolność wyszedł w 2011 roku. Obecnie jego zobowiązania finansowe wobec byłej żony to 120 tys. zł. Pani Teresa uważa, że nie ma szans na odzyskanie pieniędzy.
- Mam to odszkodowanie i z sądu cywilnego, i sądu karnego, i nie mam gdzie z tymi wyrokami iść. Pisałam do prokuratury, pisałam do Ministerstwa Sprawiedliwości. W ministerstwie też tam jest nadmienione, żebyśmy się wspólnie dogadali. No jak ja się mogę z nim wspólnie dogadać? – dziwi się pani Teresa.
ZOBACZ: "Interwencja". Omal nie zbankrutował. Firma spedycyjna jest mu winna ponad 100 tys. zł
- Komornik ustalił majątek w postaci emerytury, z którego to egzekucję będzie prowadził. Wiem, że to jest kropla w morzu, że to nie wystarczy na pokrycie całego zobowiązania, ale niestety my mamy związane ręce i możemy działać tylko tam, gdzie ten majątek tak naprawdę jest - informuje Przemysław Małecki z Krajowej Rady Komorniczej.
Materiał "Interwencji" można zobaczyć TUTAJ.
- Sprawca musi odczuć w pełni karę, na którą zasłużył, za swoją zbrodnię. A tu tego nie ma. I to chyba najbardziej bulwersuje, nawet jak czytamy o tym po dwudziestu latach reportaż Kuby Lisickiego, że ten człowiek jest czysty właściwie, nie przejmuje się za bardzo losem byłej żony, dzieci – komentuje Jerzy Leniart z "Gazety Codziennej Nowiny".
- Dostałam rentę po tym wszystkim. Do pracy nie poszłam, ta rencina była marna: ani żyć, ani umierać, a pan sobie posiedział, nauczył się języków. Wyszedł sobie z więzienia wykształcony, zrelaksowany, hulaj dusza - piekła nie ma. I kto jest bardziej przegrany? - mówi pani Teresa.
Czytaj więcej