Beskidy: Poszedł w góry "morsować na sucho". Miał trzeci stopień hipotermii
Szczęściu w nieszczęściu może mówić mężczyzna, który leżał w śniegu na szczycie Babiej Góry ubrany w krótkie spodenki. Wycieńczonego, na skraju utraty przytomności, znaleźli go przez przypadek patrolujący ten rejon ratownicy górscy. Walka o życie mężczyzny trwała kilka godzin. Okazało się, że mężczyzna poszedł w góry "morsować na sucho".
Wczoraj około godziny 14:00 beskidzcy ratownicy natknęli się na szczycie Babiej Góry na leżącego w śniegu mężczyznę. Poszkodowany był bliski utraty przytomności, miał trzeci stopień hipotermii i słabo reagował na próby kontaktu.
Mężczyzna najpewniej próbował "morsowania na sucho", czyli wystawienia się na działanie niskiej temperatury, bez konieczności wchodzenia do lodowatej wody. Mężczyzna miał na sobie jedynie krótkie spodenki, cienką czapkę, rękawiczki i krótkie buty.
ZOBACZ: Lawina w Tatrach. TOPR ruszyło do akcji
Ratownicy wykorzystali swój ekwipunek, by podtrzymać jego funkcje życiowe. Rozłożyli namiot ratunkowy i próbowali ogrzać w nim poszkodowanego.
ZOBACZ: Intensywne opady w górach. Ratownicy TOPR mają pełne ręce roboty
Po godzinie 16:00 ratownicy rozpoczęli transport poszkodowanego. Z Przełęczy Brona opuszczono go na linach do Biwaku Zapałowicza. Następnie przetransportowano go skuterem z przyczepą na Markowe Szczawy, tam przejęła go karetka GOPR, a następnie Zespół Ratownictwa Medycznego.
Cała wyprawa ratunkowa trwała blisko cztery godziny i wymagała udziału 15 ratowników.
Niebezpieczne warunki w górach. Wyprawa "mogła kosztować go życie"
"Staramy się nie oceniać zachowań turystów i nie komentować przyczyn wypadków - to często złożone kwestie. W tym przypadku jednak musimy stanowczo podkreślić nieodpowiedzialne zachowanie mężczyzny, które z pewnością mogło kosztować go życie. Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać" - napisało GOPR Beskidy w swoich mediach społecznościowych.
ZOBACZ: Akcja GOPR w Bieszczadach. Ojciec z trójką dzieci zgubili się w górach
Jego wycieczka była tym bardziej niebezpieczna, że w Beskidach panował drugi stopień zagrożenia lawinowego, padał śnieg i była znacząco ograniczona widoczność.
"Przypominamy, że szczególnie zimą warunki atmosferyczne w górach zmieniają się bardzo szybko, a poruszanie się w wyższych partiach Beskidów wymaga sporego doświadczenia, odpowiedniego wyposażenia, a przede wszystkim rozwagi i odpowiedzialności - podkreślono.