Interwencja. Spór o zabytkowe auto. Zaangażowano policję i sąd

Polska
Interwencja. Spór o zabytkowe auto. Zaangażowano policję i sąd
Interwencja

Pani Renata spod Opola jest miłośniczką starej motoryzacji i założycielką stowarzyszenia pasjonatów. Kilka lat temu kupiła zabytkową ciężarówkę marki Lublin z 1953 roku. Auto jednak przepadło po oddaniu do mechanika. Odnalazło się w lutym 2022 roku pod Warszawą. W sprawę zaangażowano policję i sąd. Końca sporu o auto nie widać. Materiał "Interwencji".

Pani Renata spod Opola jest miłośniczką starej motoryzacji. Kilka lat temu założyła stowarzyszenie pasjonatów zabytkowych pojazdów. Razem z mężem zakupiła kilka zabytkowych aut do renowacji. Niestety po oddaniu ich do mechanika, okazało się, że jedno z nich - zabytkowy Lublin z 1953 roku - przepadł.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Dowiedzieli się, że miasto chce ich sprzedać z kamienicą

 

- Pojechaliśmy z policją odebrać nasze samochody. Właściciel warsztatu pokazał jakąś starą budę i powiedział, że to ten - komentuje pani Renata Jakubowicz-Brozdowska.

 

- To nie jest tak, że ten samochód został sprzedany, bo na tamtą chwilę to nie był samochód państwa Brozdowskich. Pani Brozdowska miała u mnie pięć samochodów. Miała zapłacić, nie zrobiła tego - twierdzi Tomasz T., właściciel warsztatu.

Poszukiwania pojazdu

Pani Renata rozpoczęła poszukiwania pojazdu. Na portalu społecznościowym zamieściła informację dotyczącą jego zaginięcia. Jak mówi, to dzięki temu, w ciągu kilku dni wiedziała gdzie go szukać.

 

- Był pan, który niby był teściem nowego właściciela naszego zaginionego samochodu. Stwierdził, że auto zostało dawno sprzedane do Warszawy - mówi nam pani Renata.

 

- Prokuratura Rejonowa w Strzelcach Opolskich skierowała akt oskarżenia przeciwko panu Tomaszowi T. Pozostaje pod zarzutem między innymi przywłaszczenia mienia powierzonego: chodzi o samochód zabytkowy marki Lublin, rocznik 53 - informuje Daniel Kliś, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Oszust kupił na jego dane osobowe samochód. Kolosalne skutki

 

Śledztwo wykazało, że umowa, którą dysponują państwo Brozdowscy, jest prawdziwa. 10 lutego tego roku prokuratura wydała postanowienie o zwrocie samochodu małżonkom.

 

- Prokurator ustalił, iż faktycznym, prawnym właścicielem auta jest pan Zygmunt Brozdowski i nakazał zwrócić ten pojazd właśnie dla pokrzywdzonego. Z tym nie zgadzał się ostatni posiadacz tego pojazdu - pan Jarosław Sz. Zaskarżył postanowienie prokuratora o zwrocie pojazdu dla państwa pokrzywdzonych - wyjaśnia Daniel Kliś.

 

- Mniej więcej w połowie października mąż pojechał do Warszawy pod ten teren, gdzie nasz samochód miał zostać zabezpieczony. Auta już tam nie było - mówi pani Renata.

"Samochód ma ogromną wartość sentymentalną"

Dziennikarze "Interwencji" pojechali pod Warszawę, aby dowiedzieć się, gdzie jest sporny samochód. Na miejscu nie znaleźli ani auta, ani jego obecnego posiadacza. A ten od sierpnia tego roku wie, że musi wydać pojazd państwu Brozdowskim.

 

- Tylko dzięki temu, że skontaktowaliśmy się z sądem w październiku bieżącego roku dowiedzieliśmy się, że orzeczenie zostało wydane - wskazuje Grzegorz Krygowski, prawnik państwa Brozdowskich.

 

- Orzeczenie nie zostało doręczone, ponieważ państwo Brozdowscy nie byli stroną tego postępowania. Tam stronami była prokuratura rejonowa i skarżący – a skarżącym był Jarosław Sz. - podkreśla Daniel Kliś, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Nowy piec nie działa. Gwarancja im nie pomogła

 

- Otrzymaliśmy informację od sądu, że pojazd ma zostać wydany właścicielce, w związku z powyższym realizujemy to postanowienie. Przy czym w postanowieniu nie jest określona własność tego pojazdu - informuje Dominik Wilczek z KPP w Krapkowicach.

 

O tym, że sąd nie ustalił, kto jest właścicielem zabytkowego samochodu, państwo Brozdowscy nie wiedzieli, bo nie dostali tego postanowienia. Dziennikarze "Interwencji" dotarli do jego pełnej treści podczas spotkania z ojcem obecnego posiadacza pojazdu. Mężczyzna zapewniał, że samochód ma, ale założył sprawę o ustalenie prawa własności. Jest o co walczyć, bo wartość pojazdu to od 40 do 90 tysięcy złotych.

 

- Ja mam nadzieję, że finał tej sprawy będzie dla nas zadowalający. Samochód ma ogromną wartość sentymentalną, bo to był jeden z naszych pierwszych samochodów. Był na plakacie zapowiadającym nasz pierwszy zlot, a nie jest w moim posiadaniu - podsumowuje pani Renata.

dk / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie