"Interwencja". Płaci alimenty na córkę, która z nią mieszka. "To jest nieludzkie"
Pani Ewa musi płacić byłemu mężowi alimenty na córkę, która z nią mieszka. Komornik zajął jej konto. - Co ja zrobię za tysiąc złotych? - pyta kobieta. Materiał "Interwencji".
48-letnia pani Ewa mieszka niedaleko Siedlec. Jest matką trojga dzieci. Dwoje z nich jest już dorosłych. Cztery lata temu kobieta rozwiodła się i wierzyła, że zacznie nowe życie. Niestety dziś walczy o przetrwanie.
- Na tę chwilę jestem z prawie 17-letnią córką 20 kilometrów od miasta, bez jakichkolwiek środków do życia - alarmuje.
Pani Ewa po rozwodzie ustaliła z byłym mężem, że ich najmłodsza córka Amelia większość czasu będzie mieszkała z ojcem. Byli małżonkowie ustalili między sobą - bez wyroku sądu - że będą płacili sobie nawzajem alimenty na Amelię.
ZOBACZ: "Interwencja". Tragiczny finał rutynowej operacji. Nie żyje 39-latek
- U ojca miałam dosłownie parę minut do szkoły, a do mamy przyjeżdżałam w weekendy czy w tygodniu - opowiada Amelia.
- Ja córkę zabierałam tutaj do domu na weekendy, w tygodniu jeździłam również do niej, spotykałyśmy się praktycznie codziennie - zaznacza pani Ewa.
- Mama starała się, jak mogła, zawsze, odkąd tylko pamiętam, nic nam nie brakowało. To, co płaciła mama tacie, to było to samo, co płacił tata mamie, mimo że zarabia o wiele więcej pieniędzy - dodaje Kacper, syn pani Ewy.
Wielokrotne pozwy do sądu
Wszystko zmieniło się w lipcu tego roku. 16-letnia Amelia postanowiła wyprowadzić się na stałe od ojca.
- Mój tata uświadamiał mi, że nie powinnam z nim mieszkać, że powinnam z mamą. Były takie sytuacje, że mama musiała przyjeżdżać wieczorami czy w nocy - twierdzi Amelia.
Pani Ewa składała wielokrotnie pozwy do sądu o ustanowienie miejsca zamieszkania córki przy sobie oraz zasądzenie alimentów od ojca. Jednak termin rozprawy wyznaczono dopiero za kilka miesięcy.
- Z uwagi na dużą ilość spraw będących w referacie sędziego, termin tej rozprawy nie mógł być wcześniej wyznaczony. Jest dużo spraw i muszą być załatwiane według kolejności wpływu - tłumaczy Agnieszka Karłowicz z Sądu Okręgowego w Siedlcach.
- Gdzie jest to dobro dziecka, gdzie jest ta moja Amelka w tym wszystkim? - pyta pani Ewa.
Okazało się, że były mąż złożył pozew o alimenty na córkę wcześniej, niż to zrobiła pani Ewa. W jego wypadku sąd był szybszy i taki wyrok zapadł.
- Sąd od lipca zrobił zabezpieczenie: 700 złotych na dziecko przy wszystkich dochodach, które przedstawiałam - mówi pani Ewa.
Komornik zablokował konto
Pani Ewa podporządkowała się wyrokowi alimentacyjnemu, ale komornik zablokował jej konto. Kobieta została z córką przez kilka tygodni całkowicie bez środków do życia.
- Nie dostałam żadnego powiadomienia. Dopiero kiedy komornik zabrał pieniądze, dostałam SMS z banku. Komornik powiedział, że jest to zajęcie alimentacyjne i ma do tego prawo. Tłumaczyłam, że mieszkam 20 kilometrów od Siedlec, nie mam na paliwo, by dojechać do pracy, a córka do szkoły, że nie ma na jedzenie, to powiedział, że jego to nie interesuje - twierdzi pani Ewa.
ZOBACZ: "Interwencja": Zapłacił 44 tys. zł za paliwo. Pieniądze przepadły
- Komornik, dokonując zajęcia rachunku bankowego, robi to wyłącznie elektronicznie, on wysyła pismo do banku mailem, nie ma dostępu do rachunku bakowego dłużnika. Nie wie, skąd te środki pochodzą, natomiast taką wiedzę ma bank. Jeżeli środki zostały do komornika przelane, to zrobił to bank. Komornik otrzymuje to, co przekazał bank - informuje Przemysław Małecki z Izby Komorniczej w Warszawie.
"Dla mnie to jest nieludzkie"
Pani Ewa z córką jest w bardzo trudnej sytuacji. Mimo że mieszkają razem, to musi płacić alimenty byłemu mężowi. Na życie zostaje niecały tysiąc złotych.
- Pani może dążyć do tego, żeby sąd to postępowanie zawiesił. Dopóki nie będzie uchylony tytuł alimentacyjny, którym dysponuje były mąż, to powinna płacić alimenty - tłumaczy Przemysław Małecki, rzecznik Izby Komorniczej w Warszawie.
ZOBACZ: Interwencja. Wielki konflikt z Romami w Małopolsce. Napięcie rośnie
- Pożyczyłam pieniądze, których nie mam, więc nie będę w stanie oddać. Za miesiąc dostanę 30 procent wynagrodzenia, co ja zrobię za tysiąc złotych? Dla mnie to jest nieludzkie, to są ludzkie dramaty. Gdyby nie dzieci, to nie wiem, czy bym tu była - podsumowuje pani Ewa.
Cały materiał "Interwencji" możesz obejrzeć TUTAJ.
Czytaj więcej