Puszczykowo: Podejrzany o morderstwo przyznał się do winy

Polska
Puszczykowo: Podejrzany o morderstwo przyznał się do winy
Polsat News
Miejsce zbrodni w Puszczykowie

Mężczyzna podejrzany o zabójstwo kobiety i dwójki małych dzieci w podpoznańskim Puszczykowie przyznał się do winy. Według wstępnych ustaleń, udusił swoje ofiary. Przed i po morderstwie pił alkohol. Mężczyzna jest ojcem dzieci i mężem zamordowanej kobiety, wszyscy byli narodowości ukraińskiej. 42-latek został tymczasowo aresztowany przez sąd.

- Mężczyźnie przedstawiono trzy zarzuty zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Przyznał się do popełnienia tych czynów i złożył wyjaśnienia - przekazał w poniedziałek podczas konferencji prasowej rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Łukasz Wawrzyniak.

 

Jak dodał, sąd przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował mężczyznę na trzy miesiące.

 

Według wstępnych ustaleń prokuratury śmierć ofiar nastąpiła w wyniku uduszenia rękami. Zwłoki w jednym z domów w Puszczykowie ujawniono 18 listopada, spoczywały na łóżku w pokoju na drugim piętrze zamieszkanego przez rodzinę budynku. Kobieta miała 29 lat, a dziewczynki były w wieku 1,5 i 4,5 roku. 

Podejrzany się przyznał. Złożył wyjaśnienia

Prokurator Wawrzyniak wskazał również na zeznania podejrzanego. - Przekazał, że kłócił się żoną o to, że on nadużywa alkoholu, ma długi, nie pracuje i w nocy z 13 na 14 listopada, po jednej z takich kłótni postanowił zabić żonę, "pozbyć się problemu" jak mówił. Kiedy spała z córkami na piętrze, poszedł do ich pokoju - mówił prokurator. 

 

- Najpierw udusił żonę. Kiedy jedna z dziewczynek się obudziła, również udusił tę dziewczynkę i kolejną córkę - mówił dalej. Według tłumaczeń 42-latka, początkowo zamierzał on zabić tylko małżonkę, nie przewidział jednak przebudzenia się dziecka. Wawrzyniak dodał, że mężczyzna podczas przesłuchania zachowywał się spokojnie, dopiero zapytany o to, czy żałuje swojego czynu, rozpłakał się.  

 

ZOBACZ: Kraków. Zwłoki 20-latki w mieszkaniu. Mogła zostać uduszona

 

Podejrzany o morderstwo zeznał, że spożywał alkohol zarówno przed, jak i po morderstwie. Wcześniej policja ani opieka społeczna nie otrzymywały żadnych oficjalnych zgłoszeń dotyczących przemocy domowej w rodzinie. Nie jest jasne, jak długo mężczyzna pozostał bezrobotny, co stało się zarzewiem konfliktu z małżonką. Według informacji prokuratury wcześniej miał pracować w jednej z restauracji w pobliżu miejsca zamieszkania. 

W mieszkaniu przebywał syn ofiary. Podejrzany zasłaniał się Covidem

- To mężczyzna narodowości ukraińskiej, według naszych informacji nie był notowany, ani karany. Będziemy sprawdzać, czy miał jakiś konflikt z prawem przed przyjazdem do Polski - oznajmił rzecznik poznańskiej prokuratury i dodał, że podejrzany przyjechał do kraju w 2018 roku, jego żona, również obywatelka Ukrainy, dołączyła do niego rok później. 

 

ZOBACZ: Śmierć 16-letniego Eryka z Zamościa. Do sądu trafił akt oskarżenia wobec sprawcy

 

W momencie popełnienia zbrodni w domu miał przebywać również 11-letni syn zamordowanej kobiety, pasierb 42-letniego podejrzanego. Jak przekazał prokurator, chłopiec zostanie przesłuchany, już teraz jednak ustalono, że nie odegrał on żadnej roli w tragicznym zdarzeniu. Przez kilka dni był natomiast okłamywany przez swojego ojczyma. 

 

- Podejrzany tłumaczył, że mama i dziewczynki są w szpitalu, bo jest Covid. Nie pozwalał mu też w ogóle wchodzić na piętro, ponieważ uznał, że tam jest jakaś substancja, która ma ten Covid zniwelować, dlatego chłopiec cały czas żył w przeświadczeniu, że jego siostry i matka są w szpitalu - przekazał rzecznik prokuratury. - Potem podejrzany powiedział mu, na krótko przed tym, jak pojechali razem do tej Avenidy, że mama i siostry zmarły - wyjaśniał dalej. 

 

ZOBACZ: Nie żyje Władimir Swiridow. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach

 

Avenida to nazwa poznańskiej galerii handlowej, do której w sobotę 18 listopada 42-letni Ukrainiec zabrał chłopca. Tam, nękany wyrzutami sumienia, przyznał się do morderstwa ochroniarzowi, który następnie powiadomił policję. Jak później zeznawał zatrzymany 42-latek, dzień po dokonaniu zabójstwa chciał odebrać sobie życie, zabrakło mu jednak odwagi. Nie mógł jednak uciec od konsekwencji.

 

Podejrzany przyznał, że sprzedał telefon komórkowy zamordowanej małżonki w lombardzie, a brak kontaktu z kobietą zaniepokoił jej matkę. 

 

To właśnie babcia przejęła opiekę nad nastoletnim synem ofiary. 

 

Trwa śledztwo prokuratury, a śledczy przeprowadzają czynności wyjaśniające. 

jk/ako / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie