Ukraińscy tirowcy wściekli na protest Polaków. "Śmierdzimy jak psy"
Ponad dwa tygodnie na odprawę - tyle kierowcom ciężarowych aut zajmuje przekroczenie granicy z Ukrainą w Dorohusku. Sytuacja robi się coraz bardziej gęsta, a nasi wschodni sąsiedzi nie kryją irytacji protestem polskich transportowców. Jak sami mówią, w długiej kolejce trudno im chociażby zachować higienę osobistą. Polacy odpowiadają: wspieramy was, ale musimy też dbać o nasze rodziny i biznes.
Niemal 16 dni trzeba czekać w kolejce na odprawę na przejściu granicznym Polski z Ukrainą w Dorohusku. Korek ma już blisko 30 kilometrów długości, stoi w nim około 1200 pojazdów. Szacunkowy czas oczekiwania - według wyliczeń służb granicznych - wynosi już 400 godzin.
Sprawa odbiła się echem w międzynarodowej prasie, a w Dorohusku pojawiła się dziennikarka BBC. "Do Ukrainy przez polskie granice dociera pomoc humanitarna i wojskowa, podobnie jak łatwo psująca się żywność oraz zwierzęta gospodarskie. Wszystko inne utknęło" - wskazuje Sarah Rainsford.
Reporterka brytyjskiej stacji wskazuje, że ukraińscy kierowcy tirów śpią w swoich kabinach od ponad tygodnia, znajdując się w kolejce do odprawy. Powoli wyczerpują im się zapasy, pieniądze oraz cierpliwość. Po drugiej stronie granicy dominuje z kolei frustracja.
Polscy transportowcy wyliczają straty. "Musimy wspierać własne rodziny"
- Myślę, że Unia Europejska chciała pomóc Ukrainie i to dobrze. Ale tak naprawdę nie przemyślała tego, że Ukraina przejmie nasz rynek - powiedział BBC przewodniczący komitetu strajkowego w Dorohusku Paweł Ozygała.
Przedstawiciele części branży transportowej tłumaczą podjęcie radykalnej o proteście po tym, jak Bruksela zniosła wszystkie ograniczenia wjazdu nałożone na ukraińskich przewoźników. - Wspieramy Ukrainę, ale musimy także wspierać nasze własne rodziny. Dla naszych firm to teraz kwestia "być albo nie być" - tłumaczył Ozygała. Straty swojego przedsiębiorstwa oszacował na około 100 tysięcy euro.
ZOBACZ: Blokada przejść granicznych. Ukraina nie pójdzie na kompromis
W te głosy wsłuchują się oczekujący na odprawę Ukraińcy i nie ukrywają swojej irytacji. - Chciałbym podziękować naszym braciom Polakom za to cierpienie – ironizował w rozmowie BBC Stanisław Tymoszczuk. Kierowca od tygodnia czeka na powrót do swojego kraju. - Pewnie ja i moi koledzy śmierdzimy jak psy. Przy tym tempie to może wjedziemy z Polski za dwa tygodnie - powiedział.
Tirowiec przypomniał, że na jego miasto codziennie spadają bomby, a rodzina nie może doczekać się jego przyjazdu do domu. - Więc jak protestującym Polakom się nie podoba, że to jesteśmy, to niech po prostu nas wypuszczą - dodał Tymoszczuk. Kierowca w pierwszą stronę przewoził drewno, na Wschód wracał z ładunkiem papieru z Berlina.
Mężczyzna twierdził, że jego praca pomaga wesprzeć gospodarkę Ukrainy, finansując broń i amunicję niezbędną do dalszego stawiania oporu Rosji. Z kolei ukraiński ambasador w Polsce określił działania demonstrantów mianem "wbiciem noża w plecy".
Relacje Polski z Ukrainą. BBC przypomina wypowiedź premiera w Polsat News
Przypomnijmy, że protestujący postulują wprowadzenie zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. BBC w tekście zwraca także uwagę na rosnące napięcia we wzajemnych relacjach Polski i Ukrainy.
"Polski rząd od wybuchu wojny wspierał Kijów, jednak przed wyborami doszło do dużego wahnięcia. Premier Mateusz Morawiecki powiedział wówczas, że Polska nie będzie wysyłać już więcej broni (słowa padły w rozmowie z Polsat News - red.), a prezydent Andrzej Duda porównał Ukrainę do tonącego człowieka, ciągnącego za sobą innych. Analitycy zgodzili się, że próbowali zwabić wyborców z Konfederacji, skrajnie prawicowej polskiej partii sceptycznej wobec Ukrainy, która obecnie publicznie wspiera protest kierowców ciężarówek" - wskazał publiczny nadawca.
W wymiarze ludzkim o wzajemnych napięciach mówi ukraiński kierowca czekający na odprawę. - Niektórzy kierowcy są na granicy swojej wytrzymałości. Dziękuję Polsko za tę pomoc - powiedział Stanisław Tymoszczuk, któremu kończy się paliwo, jedzenie i woda, a temperatura na zewnątrz spada.
Czytaj więcej