Atak niedźwiedzia na aktywistę w Bieszczadach. "Przekroczył granicę bezpieczeństwa"

Polska
Atak niedźwiedzia na aktywistę w Bieszczadach. "Przekroczył granicę bezpieczeństwa"
Polsat News
Niedźwiedź zaatakował człowieka. Leśnik ostrzega turystów

W Bieszczadach niedźwiedź zaatakował ekoaktywistę. Groźny incydent skomentował w rozmowie z Polsat news przedstawiciel Lasów Państwowych Jan Mazur. - Ten przypadek był takim, w którym przekroczono granicę bezpieczeństwa, niedźwiedź poczuł się zagrożony z tego powodu i zaatakował - podkreślił leśnik.

Do zdarzenia doszło w niedzielę po godzinie 16 w okolicach dawnej wsi Hulskie obok Zatwarnicy. Wówczas Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Jan Mazur, zastępca dyrektora z Lasów Państwowych w Krośnie podkreśla, że niedźwiedź został sprowokowany do takiego zachowania. 

Atak niedźwiedzia w Bieszczadach. "To nie pierwszy raz"

- Niedźwiedzie nie atakują człowieka po to, żeby na przykład pozyskać pożywienie. Atakują z reguły, kiedy przekroczy się pewną granicę bezpieczeństwa i zaskoczy się tego niedźwiedzia. Stąd niejednokrotnie turyści którzy pytają, jak się zachować w takiej sytuacji bezpośredniego spotkania, wtedy mówimy, żeby zachowywać się głośno, żeby niedźwiedź słyszał wcześniej i mógł się spokojnie oddalić - przestrzegł specjalista. 

 

 

Jak zaznaczył leśnik: Ten przypadek był takim, w którym przekroczono te granicę bezpieczeństwa, niedźwiedź poczuł się zagrożony z tego powodu i zaatakował. 

 

ZOBACZ: Bieszczady: 46-latka zaatakowana przez niedźwiedzia. Podeszła zbyt blisko gawry

 

- To nie jest pierwszy wypadek kiedy niedźwiedź atakuje człowieka, bo od momentu, kiedy pracuję w Bieszczadach, naliczyłem takich przypadków 31, w tym jeden śmiertelny. Te niedźwiedzie są na co dzień w naszych lasach i musimy być ostrożni. W nadleśnictwach są ustawione tabliczki, to jest ostrzeżenie przed tym, aby w tym lesie zachowywać się tak, aby nie zaskoczyć mieszkańców lasów - powiedział Mazur. 

Lasy państwowe odpowiadają aktywistom: Nie było zakazów

Przypomnijmy, że aktywiści znaleźli się na miejscu zdarzenia, ponieważ wcześniej odkryli wycinkę drzew w miejscu gawry niedźwiedzia. Zgłosili ten fakt do Nadleśnictwa Lutowiska oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, wnosząc o ustanowienie strefy ochronnej. Nie otrzymali żadnej informacji w tej sprawie, więc postanowili sprawdzić, czy wycinka postępuje.

 

ZOBACZ: Bieszczady. Tworylczyk. Niedźwiedź zaatakował leśnika. Lądował śmigłowiec LPR

 

- W tym przypadku możemy powiedzieć, że ten niedźwiedź nie był w stanie snu zimowego, jednak schronił się w tej potencjalnej gawrze, którą obserwowaliśmy już od stycznia, bo miały być tam prowadzone prace, ale leśniczy zauważył to miejsce i zostało naniesione na specjalnym szkicu i nie podjęto działań związanych z wykonaniem tych prac. Przełożone zostały na maj. Zgodnie z rozporządzeniem ministra o strefach gawrowania niedźwiedzi, tworzy się je okresowo od 1 listopada do końca kwietnia - powiedział Mazur. 

 

Jak podkreślił, poza tym okresem strefa jest "wolna od jakichkolwiek zakazów". - Te prace rozpoczęto w maju i w tym okresie nie stwierdzono tam śladów bytowania niedźwiedzia - podkreślił specjalista. 

Agata Sucharska / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie