"Interwencja". Wynajął kilkadziesiąt mieszkań. Skończyło się fatalnie
Prawdopodobnie kilkadziesiąt osób czeka na zapłatę od Partyka G. z Warszawy. Jego firma wynajmowała wiele mieszkań, a dziś ma ogromne długi. Mężczyzna wynajmował lokale, a następnie podnajmował je krótkoterminowo na popularnych portalach. Materiał "Interwencji".
- On się pojawił przy zakupie mieszkania. Dostaliśmy rekomendację od pana, który sprzedawał to mieszkanie. On tam siedział często na parterze – opowiada Sergiej Akimow.
- Podobno przede mną siedział, była recepcja i przyjmował gości. Zawiązywał z nimi umowę. Tu się tak zmieniają jak w kalejdoskopie. Jeden jakiś wałek zrobi i znikają – dodaje aktualny portier.
ZOBACZ: Awantura w Polsat News. Wiceminister Jabłoński pokazał zdjęcie, Tomasz Zimoch zagroził pozwem
- To miał być najem krótkoterminowy, czyli my oddajemy w wynajem nasze mieszkanie, natomiast on podnajmuje je krótkoterminowo przez platformy takie jak Airbnb i Booking. On był takim pośrednikiem, organizował sprzątanie, miał naprawiać powstałe szkody, przeprowadzać drobne remonty – mówią Katarzyna i Emil Jasińscy.
Reporterzy "Interwencji" szukali Patryka G. pod kilkoma adresami. W internecie można je znaleźć jako siedziby jego firm. Natrafili na wirtualne biura do odbierania korespondencji. Do mężczyzny nie udało się dotrzeć.
Wynajem wielu mieszkań. Kilkadziesiąt osób może czekać na zapłatę
- Mniej więcej po dwóch miesiącach pan Patryk zaczął się spóźniać z wypłatami, więc musiałam go ponaglać co miesiąc, a po pół roku współpracy po prostu przestał płacić – mówi Monika Małecka.
ZOBACZ: Nietypowa sytuacja w Tasmanii. Kobieta nie poszła do pracy, bo jej auto zablokował... słoń morski
Pani Teresa jest przekonana, że Patryk G. zarabiał na jej mieszkaniu. Ale problemy pojawiły się niemal od początku współpracy.
- W każdym miesiącu było inne zużycie prądu. Podejrzewam, że różne osoby musiały tu mieszkać i wynajmować, że był wykorzystany mój lokal i przynosił panu Patrykowi dochód, z którego ja nie widziałam złotówki – zaznacza Teresa Wojtalik.
ZOBACZ: Podczas spaceru kosmicznego astronautki zgubiły torbę ze sprzętem. Zgubę można zobaczyć z Ziemi
Nasz kolejny rozmówca doczekał się zwrotu części długu. Kluczem była nieustępliwość wobec dłużnika.
- Pan G. wynajmuje mieszkanie od mojej żony na Białołęce, a ode mnie kupuje kosmetyki hotelowe. Powiedziałem, że nie dostanie towaru, jak nie zapłaci, a partia towaru jeszcze czeka na niego. Udało się odzyskać 2,5 tys. zł, ale zostało jeszcze 5,5 tys. zł za mieszkanie. Kluczy jeszcze nie odzyskałem – przyznaje Jerzy Woźniakowski.
ZOBACZ: Podręcznik do HiT na sali sądowej. Pozwany prof. Wojciech Roszkowski
- Mamy już wyrok sądu o zapłatę. To było kilka tygodni temu i on miał dwa tygodnie. Nie wiem, czy komornik będzie w stanie odzyskać te pieniądze od niego – przyznają Sergiej i Jana Akimowie, kolejne osoby, które czują się poszkodowane.
- My kiedyś współpracowaliśmy ze sobą, jeszcze przed całą tą sytuacją. Wiedzieliśmy, że dumpinguje nam ceny i tylko czekaliśmy, aż to pęknie. Wiedzieliśmy, że to nastąpi. Takie niskie ceny dawał na bookingach, że to nie wystarczało na czynsze – słyszymy pod jednym z adresów, gdzie poszukiwaliśmy Patryka G.
Problemy z portalem płatności? Zadłużenie nie mija
Reporterom "Interwencji" udało się skontaktować z jego prawnikiem. Adwokat przekazał, że powodem zadłużenia są problemy z portalem, na którym dokonywano rezerwacji mieszkań. Kolejny powód to choroba Patryka G.
ZOBACZ: "Interwencja". Mają zapłacić horrendalne stawki za auto zastępcze. Ściga ich… Stalin
- Mój klient popadł w kłopoty natury zdrowotnej. Przechodził operację ratującą życie, w styczniu czeka go kolejna. Nie ma możliwości, żeby spółka reprezentowana przez mojego klienta uregulowała te zobowiązania jednorazowo. Mój klient nie chce uniknąć odpowiedzialności. Nie ogłasza upadłości, prosi o to, by te zobowiązania uregulować w ratach – wyjaśnia Witold Rosmus, adwokat Patryka G.
- Gdyby była jakaś taka sytuacja, to by był z nim kontakt, by wyjaśnił, a tu takie zwlekanie, a że w szpitalu jest. Jak sprawdzić, czy on jest w szpitalu czy nie? Nie ma z nim kontaktu – zauważa poszkodowana Teresa Wojtalik.
ZOBACZ: Meksyk: Sędzia znaleziony martwy. Był aktywistą LGBT+
- Oprócz tego, że był w szpitalu, to jeszcze często przebywał za granicą, np. w Dubaju, więc ja mówię, że to jest wszystko wirtualne, że może przesłać te pieniądze z Dubaju, a on na to, że nie, że musi być w Polsce –mówi Monika Małecka.
- My również wysyłaliśmy wezwanie do zapłaty. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Zastanawialiśmy się, czy nie walczyć na własną rękę, ale wstrzymaliśmy się ze względu na nasze spotkanie tutaj. Może uda się jakiś zbiorowy pozew złożyć – dodają Katarzyna i Emil Jasińscy.
Cały materiał "Interwencji" dostępny TUTAJ.
Czytaj więcej