Dorohusk. Protest na polsko-ukraińskiej granicy. Nawet siedem dni oczekiwania
Nawet 6-7 dni czekają przewoźnicy na przejściu granicznym z Ukrainą w Dorohusku. To efekt protestu polskich przewoźników, którzy chcą lepszej kontroli na rynku transportu w Ukrainie. - Musimy walczyć o swoje - tłumaczy jeden z uczestników. Na poniedziałek zaplanowano rozmowy w tej sprawie.
- Z oficjalnych informacji wynika, że do odprawy na przejściu granicznym w Dorohusku trzeba czekać niemal 50 godzin. Wydaje się, że stan ten jest nieaktualny - relacjonował reporter Polsat News Łukasz Dubaniewicz.
Z relacji reportera wynika, że kolejka zaczyna się na długo przez Chełmem, z którego do Dorohuska jest około 26 km.
ZOBACZ: Blokada przejść granicznych. Ukraina nie pójdzie na kompromis
- Tworzy ją na pewno kilkaset tirów, a czas oczekiwanie to około 6-7 dni - powiedział Łukasz Dubaniewicz powołując się na informacje od samych kierowców.
Przewoźnicy domagają się wyrównania szans
Protest kierowców rozpoczął się w poniedziałek. Polscy przewoźnicy zablokowali drogi do trzech przejść granicznych z Ukrainą: Korczowa - Krakowiec, Hrebenne - Rawa Ruska i Dorohusk - Jagodin. Demonstranci żądają wyrównania szans między przewoźnikami z Polski i Ukrainy i ściślejszych kontroli ukraińskiego transportu.
Domagają się przywrócenia zezwoleń transportowych dla ukraińskich przewoźników, zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny w Ukrainie i skontrolowania ich kapitału, a także usprawniania obsługi na przejściach granicznych.
Jak mówią przewoźnicy, bez interwencji rządu, wiele firm transportowych z Polski jest zagrożonych.
- To nie jest tak, że coś sobie wymyśliliśmy i chcemy tutaj stać. My mamy firmy i też tracimy, ale musimy zawalczyć o swoje - tłumaczył Marek Ogliński, jeden z uczestników protestu.
WIDEO: Protest przewoźników w Dorohusku
Przewoźnik zmarł w oczekiwaniu na przejazd
Chociaż ruch ciężarówek został mocno ograniczony, to na przód kolejki przepuszczane są transporty żywności, produktów z krótkim terminem przydatności oraz z paliwem i materiałami niebezpiecznymi. Protest odbija się między innymi na kierowcach z Ukrainy. Łukasz Dubaniewicz wskazał, że w oczekiwaniu na przejazd zmarł jeden z przewoźników.
- Mężczyzna nie czekał bezpośrednio w kolejce, ale na czas oczekiwania skarżą się też inni kierowcy z Ukrainy, niektórzy wskazują, że kończą im się leki - powiedział dziennikarz.
Protest w Dorohusku. W poniedziałek spotkanie stron
W czwartek na temat postulatów polskich przewoźników rozmawiali ministrowie infrastruktury obydwu państw. Wtedy jednak nie udało się osiągnąć kompromisu. Ukraiński resort wydał oświadczenie, w którym wskazano, że "blokowanie granicy szkodzi interesom obu krajów i stwarza ryzyko dla funkcjonowania inicjatywy - Ścieżki Solidarności".
Równocześnie podkreślono, że strona ukraińska jest otwarta na konstruktywny dialog. Strony mają do niego wrócić w poniedziałek. Wtedy dojdzie do spotkania protestujących oraz przedstawicieli rządów Ukrainy i Polski.
Czytaj więcej