Łódź. Budowlańcy zabetonowali samochód. Miasto ma wytłumaczenie
W sprawie zabetonowanego samochodu w Łodzi głos zabrały władze miasta. - W momencie, gdy przyjechała betoniarka, nie można było zlokalizować właściciela, a służby nie mogły auta odholować zgodnie z prawem - tłumaczył w rozmowie z Polsat News Paweł Śpiechowicz z łódzkiego ratusza.
Przypomnijmy, że jeden z kierowców nie zabrał swojego samochodu z miejsca, w którym zaplanowane było wylanie betonu. Mimo to ekipa zabezpieczyła auto i wylała go dookoła niego. Absurdalną sytuacją pochwalił się w mediach społecznościowych łódzki urząd miasta.
"Remont Legionów nabrał takiego tempa, że niektórzy nie zdążyli nawet przeparkować" - napisali żartobliwie przedstawiciele władz miasta.
"Sytuacja nie wpływa na jakość remontu"
Komentarza w tej sprawie udzielił też w rozmowie z Polsat News Paweł Śpiechowicz, specjalista ds. komunikacji w Urzędzie Miasta Łodzi.
- Sytuacja na pewno przykuwa uwagę, ale nie wpływa w żaden sposób na jakość remontu. Musi on skończyć się do końca bieżącego roku. Jak na razie nie mamy kontaktu z właścicielem pojazdu. Apelujemy, by sam się zgłosił. Nie znamy przyczyn, dlaczego zaparkował auto w ten sposób, mimo remontu - stwierdził.
- Czy musiało dojść do tej sytuacji? Kierowca samochodu zrobił to bezprawnie. Prawdopodobnie o tym wiedział. W momencie, gdy przyjechała betoniarka, nie można było zlokalizować właściciela, a służby nie mogły auta odholować zgodnie z prawem - wyjaśnił.
Auto zostanie odholowane
Urzędnik przekazał także, że w poniedziałek zostanie podjęta próba odholowania samochodu na parking łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu.
- Właściciel będzie musiał w pewnym momencie odebrać auto. W konsekwencji zostanie obciążony kosztami całej akcji - wskazał przedstawiciel łódzkiego magistratu.
Paweł Śpiechowicz nie chciał jednak oszacować, jakie mogą wiązać się z tym koszty. - Ich wysokość jest do ustalenia, ponieważ nie wiemy jeszcze, jakie sprzęt będzie potrzebny do odholowania auta - podkreślił.
Absurdalną sytuację komentują mieszkańcy
O samochodzie "uwięzionym" w betonie słyszało już niemal całe miasto. Mieszkańcy podkreślają, że winien całej sytuacji jest lekkomyślny właściciel auta.
- Ktoś jest niepoważny. Było oznakowanie, że wyjeżdżamy wszyscy i później nie ma wjazdu. A ktoś wjechał - powiedział w rozmowie z Polsat News jeden z mieszkańców.
ZOBACZ: Porwał go własny samochód elektryczny. O krok od tragedii!
Inny dodał, że "kierowca auta był nieodpowiedzialny". - Bo widział, na jakim etapie są budowlańcy, powinien pomyśleć. Teraz ma nauczkę - podkreślił mężczyzna.
Jeden z przechodniów powiedział, że w sobotę rano najprawdopodobniej podjęto próbę wydobycia osobowego auta z betonowej uwięzi. - Przyjechała laweta, ale jak szybko przyjechała, tak szybko odjechała - dodał.
Czytaj więcej