Kradzież zbiorów BUW. Sprawą zajmie się prokuratura
Prokuratura zajmie się sprawą zuchwałej kradzieży zbiorów z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Według nieoficjalnych szacunków straty sięgają 300 tys. dolarów. Tropy mają prowadzić do Rosji, a odzyskanie ksiąg może zająć lata. - Takie obiekty mogą pojawić się na rynku zagranicznym nawet po wielu latach - powiedział Polsat News Tomasz Śliwiński z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie kradzieży książek z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie - dowiedział się Polsat News.
- Akta sprawy trafiły do prokuratury i są obecnie sprawdzane - powiedziała reporterka Polsat News Judyta Jakubińska. - Prawdopodobnie śledztwo zostanie wszczęte z artykułu 278, paragrafu pierwszego w związku z kradzieżą mienia o znacznej wartości - dodała.
Informacja o zuchwałej kradzieży w BUW pojawiła się we wtorek. Rektor Uniwersytetu Warszawskiego Alojzy Z. Nowak poinformował w krótkim oświadczeniu o zwolnieniu dyrektor biblioteki Anny Wołodko. Jako powód podał "brak sprawowanie odpowiedniego nadzoru nad zbiorami BUW".
Sama Anna Wołodko oświadczyła, że ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie zniknęło ok. 80 XIX-wiecznych woluminów, ich wartość może sięgać 300 tys. dolarów. Do kradzieży miało dojść w połowie października.
- To kradzież jak z powieści detektywistycznej - komentowała na antenie Polsat News dr Dorota Sidorowicz-Mulak, wicedyrektorka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich ds. Biblioteki Ossolineum.
ZOBACZ: Warszawa: Spektakularna kradzież w BUW. Z biblioteki zniknęły cenne książki
Z oświadczenia byłej dyrektor BUW wynika, że jeden z czytelników pozostawił puste okładki i atrapy w miejsce oryginalnych wydawnictw ze zbiorów Biblioteki.
- Zazwyczaj instytucja robi wszystko, żeby taki zbiory nie wypłynęły, stara się je chronić, udostępniać w specjalnych miejscach - ale jak widać i tak kradzieże się zdarzają - powiedziała dr Dorota Sidorowicz-Mulak.
Tropy prowadzą do Rosji
Według oświadczenia Anny Wołodko tropy w sprawie mogą prowadzić do Rosji.
"W wyniku naszej kontroli, jak i informacji dotyczących podobnej kradzieży w łotewskiej Bibliotece Narodowej, podejrzewamy, że kradzieże woluminów odbywają się na zamówienie. Wszystkie skradzione publikacje są rosyjskojęzyczne" - napisała w oświadczeniu była dyrektor BUW.
"Tego typu prace pojawiają się w ofercie domów aukcyjnych i antykwariatów działających na rynku rosyjskim. Wartość utraconych zbiorów - wbrew pojawiającym się już w przestrzeni publicznej informacjom - jest jednak bardzo trudna do oszacowania" - napisała w oświadczeniu.
Zdaniem Tomasza Śliwińskiego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego odzyskanie woluminów nie jest niemożliwe, ale może zająć lata.
- Jest szansa, że nasze obiekty pojawią się na rynku. Nasze doświadczenia pokazują, że może to nastąpić nawet po wielu, wielu latach, szczególnie na rynku zagranicznym - powiedział Tomasz Śliwiński.
Czytaj więcej