Matthew Perry nie żyje. Wstępne wyniki nie potwierdzają, aby zmarł z przedawkowania
Według wstępnych wyników Matthew Perry nie zmarł z powodu przedawkowania narkotyków. Aktora znanego z serialu "Przyjaciele" znaleziono martwego w sobotę. Jego śmierć wstrząsnęła światem show-biznesu. Perry przez lata zmagał się z uzależnieniem narkotykowym.
Śledczy z organów ścigania przeprowadzili wstępne testy toksykologiczne Matthew Perry'ego. Wykazały one, że aktor nie miał w organizmie fentanylu ani metamfetaminy - przekazał portal TMZ.
Na bardziej szczegółowe wyniki badań należy poczekać - dodano. Uzyskanie niektórych wyników toksykologicznych i stwierdzenie, które substancje były w organizmie aktora w chwili śmierci, może zająć od czterech do sześciu miesięcy.
Dopiero po zebraniu wszystkich danych koroner poda, jaka była przyczyna zgonu.
Matthew Perry nie żyje. Sławę przyniosła mu rola Chandlera w "Przyjaciołach"
W trakcie przeszukania domu aktora odkryto leki na receptę. Jak ustalono, przepisano je na dolegliwości medyczne i były one przechowywane w odpowiednich warunkach.
Matthew Perry został znaleziony martwy w swoim domu w sobotę około godziny 16:00. Aktor leżał w wannie z hydromasażem.
W sprawie śmierci Perry'ego trwa śledztwo. Stacja NBC News podała, że przyczyną jego śmierci było utonięcie. W domu aktora nie znaleziono śladów przestępstwa.
ZOBACZ: USA: Świat żegna Matthew Perry'ego. "Będziesz żyć wiecznie"
Perry zyskał ogromną sławę dzięki serialowi "Przyjaciele" (oryginalnie "Friends"), w którym grał w latach 90. XX wieku. Była to zabawna historia o szóstce przyjaciół - ich perypetiach miłosnych, zdobywaniu pracy, życiu w Nowym Jorku.
W tamtych czasach, podczas kręcenia niektórych sezonów serialu, aktor zmagał się z silnym uzależnieniem od narkotyków. Swoje życie opisał w autobiografii wydanej w 2022 roku. Matthew Perry miał 54 lata.
Czytaj więcej