"Interwencja". Prowadzą rodzinny dom dziecka i walczą z dziką lokatorką

Polska
"Interwencja". Prowadzą rodzinny dom dziecka i walczą z dziką lokatorką
"Interwencja"
Problem z dziką lokatorką

Państwo Olejnikowie tworzą rodzinny dom dziecka w Łodzi i walczą z dziką lokatorką, która okupuje ich wcześniejsze miejsce do życia - nieruchomość we Wrocławiu. Twierdzą, że kobieta nie płaci od września 2022 roku. Nie chce się wyprowadzić, mimo iż wygasła jej umowa. Materiał "Interwencji".

Państwo Olejnikowie z Łodzi zawsze marzyli o dużej rodzinie. To marzenie udało się spełnić. Od kilku lat prowadzą rodzinny dom dziecka. Mają obecnie pod swoją opieką ośmioro wychowanków w różnym wieku i roczną córkę.

 

- Kiedy dostaliśmy tę pracę, jednym z wymogów było to, żeby przeprowadzić się do nieruchomości, którą zaproponuje nam pracodawca. Miałam 28 lat, jak przyszła do nas pierwsza ósemka dzieci, jednego dnia. My jesteśmy rodziną, zawsze trzymamy się razem - opowiada reporterce "Interwencji" Agnieszka Olejnik.

 

- Są bardzo dobrymi ludźmi, bardzo mi pomogli, dużo mi pokazali. Myślę, że gdyby nie oni, nie byłabym w takim miejscu w życiu, w jakim jestem teraz - przyznaje Angelika, od 8 lat wychowanka pani Agnieszki i pana Tomasza.

Dzika lokatorka przestała płacić

Cztery lata temu małżeństwo podjęło decyzję o wynajęciu swojego niewielkiego domu pod Wrocławiem za 1100 złotych miesięcznie plus opłaty. Miało to pokryć raty kredytu, który wzięli na zakup nieruchomości. Niestety, pod koniec ubiegłego roku najemczyni - Anna S. przestała płacić.

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie". Dzika lokatorka nie chce się wyprowadzić. Jej partner groził właścicielowi

 

- Pojawiła się w grudniu, by wyrównać opłaty za wrzesień. Mówimy o ubiegłym roku. To były jej ostatnie wpłaty. W tej chwili za czynsz jest nam winna ponad 10 tysięcy zł, a za prąd ponad 3 tysiące. Za wodę - nie wiemy, bo inkasent nie może odczytać liczników. Za prąd nie mieliśmy już niestety z czego zapłacić, więc został odcięty. Ostatni kontakt z Anną S. był w styczniu, kiedy poprosiliśmy ją o opuszczenie lokalu, ponieważ umowa była do 31 grudnia 2022 roku. Pani napisała, że nic nie możemy jej zrobić, ponieważ ona mieszka z małoletnim i prawo jest po jej stronie - mówią Olejnikowie.

 

Choć umowa wygasła, najemczyni nie wyprowadziła się do dziś. Pani Agnieszka i pan Tomasz zapożyczyli się u rodziny i uregulowali rachunki za prąd.

 

- Jest mi bardzo przykro, sama mam małą córeczkę i mogłabym odłożyć jej na konto pieniądze, które teraz muszę zapłacić za rachunki innej osoby. Jest mi źle, to nieuczciwe. Teraz mam na koncie 78 złotych. Żeby była jasność: pieniądze, które dostajemy na dzieci, są pieniędzmi na dzieci, nie korzystamy z nich w tej prywatnej sprawie - podkreśla Agnieszka Olejnik.

Umowa z dostawcą prądu

We wrześniu tego roku Anna S., bez tytułu prawnego do domu, podpisała umowę z dostawcą prądu. Jak się okazuje - wszystko zgodnie z prawem.

 

"Klientka zaznaczyła, że nie posiada tytułu prawnego do lokalu, lecz nie jest ona wymagany do zawarcia umowy. Przypominamy, że przedsiębiorstwo energetyczne ma ustawowy obowiązek zawarcia umowy o dostarczanie energii elektrycznej z każdą osobą, która z danej nieruchomości korzysta i pobiera w nim energię elektryczną na własne potrzeby" - brzmi treść oświadczenia Daniela Iwana, rzecznika prasowego Tauron Sprzedaż sp. z o.o.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Po pożarze sali weselnej zaoferował pomoc. Ludzie zaczęli słać ostrzeżenia

 

 - Strasznie mnie irytuje, że państwo polskie na to w ogóle pozwala, że muszę utrzymywać dorosłą, zdrową kobietę. Gdyby nie miała ręki czy nogi, cokolwiek, ale to jest dorosły, zdrowy człowiek, który śmieje mi się prosto w twarz - komentuje Agnieszka Olejnik.

 

- Była taka możliwość, żebym tam po prostu z siostrą mieszkała i przez to mam też problem ze studiami, bo mogłabym studiować dziennie, a odbywa się to zaocznie. Muszę się po prostu utrzymać - mówi Angelika, od 8 lat wychowanka pani Agnieszki i pana Tomasza.

"Skończy się tragedią"

- Niestety, my nie możemy robić wielu rzeczy ze względu na funkcję, którą sprawujemy. Nie możemy zakłócać miru domowego, nie możemy miliona rzeczy, bo dla nas się to skończy po prostu tragedią. Każdy zarzut w stosunku do nas, każda sprawa karna wiąże się z tym, że odsuną nas od pracy. Bo my nie będziemy mogli wykonywać swojej pracy, nasze dzieci po raz kolejny straciłyby rodziców - podsumowuje pani Agnieszka.

 

"Interwencja" próbowała namówić lokatorkę na rozmowę przed kamerą, ale nie wyraziła na to zgody.

 

Cały materiał znajdziesz tutaj.

ac / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie