USA. Kury jako zwierzęta wsparcia emocjonalnego. Wielomiesięczna walka matki chorego dziecka
Mieszkanka amerykańskiego stanu Maine stoczyła wielomiesięczną walkę o pozwolenie na trzymanie w domu kur, co według lokalnego prawa jest nielegalne. Finalnie rada miejska zgodziła się zrobić dla niej wyjątek. Zwierzęta zapewniają jej synowi wsparcie emocjonalne. 25-latek ma autyzm, a w trakcie pandemii rozwinął depresję i zaburzenia lękowe. Towarzystwo kur znacząco polepszyło jego stan.
Amy Martin mieszka w Bangor w amerykańskim stanie Maine. Jej 25-letni syn, C-Jay, ma autyzm, jest niewidomy i cierpi na epilepsję. W trakcie pandemii rozwinął także zaburzenia lękowe i depresję.
Szukając sposobu na to jak sprawić, by jej syn odzyskał spokój Martin natrafiła w sieci na informacje o zwierzętach wsparcia emocjonalnego. Jej uwagę szczególnie przykuły kury.
Kury jako zwierzęta zapewniające wsparcie emocjonalne
Chociaż w terapii stosuje się je rzadziej niż psy, ich towarzystwo stanowi istotne wsparcie dla osób zmagających się z lękiem społecznym. Kury pomagają osobom z autyzmem m.in. w wyrobieniu rutyny i poczucia odpowiedzialności, co z kolei przekłada się na większą autonomię.
ZOBACZ: Portugalia. Nie żyje najstarszy pies świata. Rekord Guinnessa pobił w lutym
Amy Martin myślała, że znalazła rozwiązanie problemów syna. Okazało się jednak, że trzymanie kur jako zwierząt domowych jest niezgodne z lokalnym prawem.
"Żadna osoba nie może hodować ptactwa domowego, kóz, owiec, bydła ani trzody chlewnej jakiegokolwiek rodzaju na obszarze zabudowanym miasta Bangor" - czytamy w rozporządzeniu wydanym przez tamtejsze władze.
Kury pomogły
Amy Martin postanowiła walczyć o dobrostan swojego dziecka i skierowała się z prośbą do rady miejskiej, by ta zrobiła dla jej syna wyjątek od obowiązującego prawa. Gdy decyzja nie nadchodziła kobieta zdecydowała, że kupi zwierzęta wbrew zakazowi.
ZOBACZ: USA. Niedźwiedź "odwiedził" sklep na Alasce
Do domu sprowadziła sześć kurcząt. Ich obecność miała natychmiastowy wpływ na samopoczucie C-Jaya, który od samego początku zaczął się nimi opiekować.
Szczęśliwy koniec historii
Zniecierpliwiona oczekiwaniem na decyzję władz miejskich i niepewna przyszłości kurczaków Amy Martin wybrała się na spotkanie komisji odwoławczej. Stanęła przed jej członkami i wytłumaczyła im, że kury przynoszą jej synowi radość i znacznie podnoszą jakość jego życia.
W wysiłkach wsparli ją inni mieszkańcy Bangor, argumentując m.in, że kury wywołują w przestrzeni miejskiej mniej szkód niż koty i psy, których posiadanie jest całkowicie legalne.
ZOBACZ: USA. Szukali małży. Odnaleźli wrak zaginionego statku
Po miesiącach niepewności wysiłek się opłacił, rada jednogłośnie przyjęła petycję Amy Martin i zezwoliła jej na trzymanie w domu kur. "To absolutnie warte wszystkiego, przez co musieliśmy przejść" - przyznała kobieta w wywiadzie dla dziennika The New York Times.