Banery wyborcze muszą zniknąć z przestrzeni publicznej. Grożą za to surowe kary
Zgodnie z prawem, po wyborach komitety mają 30 dni na usunięcie z przestrzeni publicznej plakatów czy banerów wykorzystanych w kampaniach. Po tym czasie grozi im kara sięgająca kilku tysięcy złotych. Niektórzy z polityków już teraz samodzielnie rozpoczęli sprzątanie.
Na antenie Polsat News Dorota Wleklik relacjonowała, jak wygląda usuwanie banerów w Gorzowie Wielkopolskim. - Porządki trwają, ale na osiedlach, a także w centrum miasta jeszcze wiszą plakaty - mówiła.
Reporterka dodała, że w kwestii kar za nie usunięcie banerów kodeks wyborczy "nie jest łaskawy", a wszelkie zagadnienia są dokładnie sprecyzowane. - Te 30 dni od niedzieli wyborczej to czas, w którym plakaty muszą zniknąć z ulic - tłumaczyła.
Komitety wyborcze mogą otrzymać kary sięgające kilku tys. złotych
Zgodnie z prawem osobie, która nie usunie plakatu z przestrzeni publicznej, grozi kara sięgająca nawet 5 tys. złotych. W jaki sposób będzie weryfikowane, które banery usunięto?
ZOBACZ: Wybory 2023. PiS przegrywa w Toruniu, mimo starań o. Tadeusza Rydzyka. Wysoki wynik Lewicy
Urzędnicy z poszczególnych wydziałów odwiedzą ulice i osiedla, kiedy minie 30 dni. Sprawdzą wszystkie płoty, które zostały wynajęte, ponieważ każda powierzchnia została dokładnie policzona, ile metrów zajmuje baner, ile miejsca konkretny kandydat wziął dla siebie i na tej podstawie będą egzekwowane ewentualne kary.
Plakaty na prywatnych posesjach
Sytuacja wygląda nieco inaczej w przypadku terenów prywatnych, ale warto wiedzieć, że właściciele posesji również mogą otrzymać karę.
- Za nieusunięcie banerów grozi grzywna, dotyczy to przestrzeni publicznej. W przypadku terenów prywatnych trzeba to uzgodnić z właścicielem, ale on też musi wiedzieć, że jeśli na jego terenie są materiały wyborcze, które zaśmiecają estetykę miasta albo powodują utrudnienia w ruchu drogowym, to również grożą za to konsekwencje - mówił rzecznik prasowy gorzowskiego magistratu Wiesław Ciepiela.
Dziennikarka wspomniała o przypadku posła Łukasza Mejzy, którego komitet wyborczy oraz wyborcy, w zeszłych wyborach zostali ukarani grzywną w łącznej wysokości 50 tys. złotych.
Jednym z rozmówców dziennikarki był senator Władysław Komarnicki, który przyznał, że przy okazji kolejnych wyborów zawsze zastanawia się czy promować siebie za pomocą banerów wyborczych i dodał, że zawsze w umowie zawiera zapis mówiący, że dany plakat nie tylko zostanie zawieszony, ale także sprzątnięty w odpowiednim czasie.
- To klasa kandydata, która pokazuje, że szanujemy wyborców - mówiła redaktorka przytaczając słowa senatora.
Czytaj więcej