Były ambasador Maciej Kozłowski o sytuacji w Izraelu: Bardzo wielu ludzi zginie

Świat
Były ambasador Maciej Kozłowski o sytuacji w Izraelu: Bardzo wielu ludzi zginie
PAP/EPA/ATEF SAFADI
Bojownicy Hamasu wystrzelili w stronę Izraela ponad dwa tysiące rakiet

W wyniku ostatniej eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego zginie bardzo wielu ludzi - ostrzegł były ambasador Polski w Izraelu Maciej Kozłowski na antenie Polsat News. 7 października o poranku bojownicy Hamasu rozpoczęli atak na terytorium Izraela. Ze Strefy Gazy wystrzelono ponad dwa tysiące pocisków rakietowych. Terroryści przedostali się również przez granicę i zaatakowali miasta.

7 października w godzinach porannych bojownicy palestyńskiego Hamasu rozpoczęli atak na Izrael. Ze Strefy Gazy na izraelskie miasta wystrzelili ponad dwa tysiące rakiet. Następnie terroryści przedostali się przez granicę. Rząd w Tel Awiwie poinformował, że bojownicy działają w miastach na południu kraju.


Sytuację w Izraelu skomentowali na antenie Polsat News były ambasador Polski w Izraelu Maciej Kozłowski i Polski przewodnik w Izraelu Stanisław Lipnicki.

Były ambasador: Bardzo wielu ludzi zginie

Maciej Kozłowski, pytany o to, co oznacza atak Hamasu i jaki będzie odwet Izraela, stwierdził, że odpowiedź Tel Awiwu będzie zdecydowana, a konflikt przyniesie liczne ofiary. Podkreślił, że Strefa Gazy jest jednym z najbardziej zaludnionych miejsc na świecie, podobnie jak miasta w Izraelu. - Bardzo wielu ludzi zginie - ostrzegł.

 

ZOBACZ: Zmasowany atak Hamasu na Izrael. Setki rannych


- Miejmy nadzieje, że odwet będzie zdecydowany i krótki, a działania wojenne nie rozleją się szerzej, to znaczy nie nastąpi atak z północy, czyli ze strony Hezbollahu. Atak z północy byłby o tyle groźny, że Hezbollah dysponuje znacznie większą siłą ognia, myślę tu o rakietach, niż Strefa Gazy - dodał.


Stanisław Lipnicki zauważył, że, choć walki między Hamasem a Izraelem nie są niczym nowym, zasięg konfliktu jest zaskakujący.


- Największy problem, który mamy, to problem z Jerozolimą. Bardzo rzadko się to zdarzało się, żeby Jerozolima była ostrzelana. Teraz już wiadomo, że kilka rakiet spadło w okolicach Jerozolimy. Oprócz tego, jak mówią, jedna rakieta spadła w Betlejem - powiedział.

 

WIDEO: Eksperci o sytuacji w Izraelu

 

Były ambasador: Mówienie o wojnie jest pewnym nadużyciem

Maciej Kozłowski zwrócił także uwagę na dysproporcje sił między stronami, która sprawia, że nie powinno się w tym wypadku mówić o pełnoskalowym konflikcie.

 

- Mówienie o wojnie jest tutaj pewnym nadużyciem. Pamiętajmy, że Gaza nie posiada armii. Są to grupy terrorystyczne i pewna, jednak ograniczona liczba rakiet, które można wystrzelić - stwierdził.


Hamas nie posiada również lotnictwa, ani żadnej broni, która pozwoliłaby mu stawić czoła armii izraelskiej - jednej z najsilniejszych na Bliskim Wschodzie.


Dyplomata zasugerował ponadto, że inspiracja do ataku najprawdopodobniej przyszła z zewnątrz. - Można domniemywać, że ten atak był uzgodniony, jeśli nie wymuszony na kierownictwie Hamasu w Gazie przez Iran - powiedział.


Ma to związek z tzw. Porozumieniami Abrahamowymi - procesem normalizacji relacji między państwami Izraelem i państwami arabskimi.

 

ZOBACZ: Atak Hamasu na Izrael. Ze świata płyną głosy oburzenia


W przeszłości konflikt izraelsko-palestyński sprawiał, że inne państwa muzułmańskie były do Tel Awiwu nastawione wrogo. Otwarcie wspierały Palestynę, a nawet szły z Izraelem na wojnę.


Dziś sprawa palestyńska nie odgrywa już tak istotnej roli w regionalnej polityce. W ostatnich latach relacje dyplomatyczne z Izraelem nawiązały Bahrajn, Sudan, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Maroko. Obecnie toczą się negocjacje między Izraelem i Arabią Saudyjską.


- To, co się wydarzyło jest z jednej strony taką rozpaczliwą próbą przypomnienia tego, co się kiedyś nazywało konfliktem bliskowschodnim, czyli konfliktu między Palestyńczykami i Izraelczykami, a także zmuszenie świata arabskiego do wzięcia pod uwagę problemu palestyńskiego w tych toczących się rozmowach z Izraelem - powiedział dyplomata.

Były ambasador: To, co się dzieje, jest na rękę Netanjahu

Dyplomata przypomniał również, że w Izraelu przez ostatnie miesiące organizowane były antyrządowe protesty przeciwników reformy sądownictwa. W dzień ataku Hamasu miała się odbyć kolejna wielotysięczna manifestacja.


Jednym z elementów ruchu był protest rezerwistów, którzy odmawiali służby w izraelskiej armii. W obliczu ataku ze Strefy Gazy zawiesili swoją decyzję.

 

ZOBACZ: Żelazna Kopuła broni dziś Izraela. Może ją dostać Polska


- Wewnętrzny konflikt został na jakiś czas zawieszony, co jest oczywiście na rękę premierowi Netanjahu. Myślę, że stąd te jego słowa o wojnie, bo nie można mówić o wojnie, jak jedna strona dysponuje potężną armią, a druga nie ma w ogóle armii - stwierdził były ambasador.


O zawieszeniu konfliktu wewnętrznego mówił także Stanisław Lipnicki, który zasugerował, że przeciwnicy Izraela chcieli wykorzystać podziały w społeczeństwie. Dodał jednak, że się w tej kwestii przeliczyli.


- Żydzi potrafią się jednoczyć. Jak przychodzi zagrożenie, jak przychodzi wojna wszyscy są razem. Nikt nie będzie występował teraz przeciwko rządowi - zadeklarował polski przewodnik.

Kajetan Leśniak / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie