Czerwony Krzyż żąda dymisji prezesa białoruskiego oddziału. Chodzi o słowa dotyczące wywozu dzieci
Czerwony Krzyż żąda dymisji prezesa białoruskiego oddziału organizacji Dzmitryja Szaucowa. To skutek śledztwa przeprowadzonego po tym, jak prezes stwierdził, że białoruski Czerwony Krzyż zaangażowany jest w proceder wywozu dzieci z Ukrainy. Ruch zaprzeczył tym donosom i wyznaczył czas jego odwołania. W przeciwnym razie białoruska organizacja utraci finansowanie i swoje członkostwo.
Szef Białoruskiego Czerwonego Krzyża został uznany za winnego złamania podstawowych zasad tej organizacji. Centrala ruchu poddała analizie wypowiedzi Dzmitryja Szaucowa, który mówił m.in., że białoruski oddział Czerwonego Krzyża bierze udział w przesiedlaniu ukraińskich dzieci. Wypowiadał się także na temat ewentualnego użycia broni jądrowej przez Rosję i Białoruś wobec ich przeciwników.
ZOBACZ: Białoruś. ONZ i Czerwony Krzyż dostarczyły pomoc migrantom
Śledztwo wykazało, że Białoruski Czerwony Krzyż nie uczestniczy w przesiedleniu dzieci z Ukrainy. Nie finansuje także tego procederu.
"Neutralność jest bardzo ważna w każdym kontekście. Szczególnej wagi nabiera w warunkach międzynarodowego konfliktu zbrojnego. Międzynarodowa Federacja Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca nie może godzić się z polityzacją lub manipulowaniem działalnością humanitarną" - napisał organizacja w swoim oświadczeniu cytowana przez Biełsat.
Dymisja prezesa białoruskiego Czerwonego Krzyża. Konsekwencje będą poważne
Czerwony Krzyż wyznaczył czas dymisji do 30 listopada. Jeżeli do tego czasu prezes nie ustąpi ze stanowiska, białoruski oddział przestanie być dofinansowany i utraci całkowicie swoje członkostwo w organizacji.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Czerwony Krzyż rozpoczął rejestrację jeńców wojennych z Azowstalu
Szaucow, pomimo swoich słów, osobiście odwiedzał tereny okupowane. Dowoził tam pomoc humanitarną dla ukraińskich obywateli, jednak robił to z literką "Z" na ramieniu, która jest symbolem rosyjskiej agresji.