Katastrofa lotnicza w Zimbabwe. Nie żyje indyjski milarder Harpal Randhawa
W katastrofie lotniczej, do której doszło w Zimbabwe, zginęło sześć osób, w tym indyjski miliarder Harpal Randhawa i jego syn. Awionetka, która lecieli należała do spółki górniczo-hutniczej RioZim, której Randhawa był właścicielem. Tego samego w wypadku górniczym w centralnej części kraju zginęło nawet 13 osób.
W piątek 29 września awionetka typu Cessna 206 wystartowała z lotniska w Harare, stolicy Zimbabwe, i kierowała się w stronę kopalni diamentów w Marowe. Służby podejrzewają, że w trakcie lotu wystąpiła usterka mechaniczna, która spowodowała katastrofę. Wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu.
Wśród ofiar było dwóch obywateli Zimbabwe i czterech obcokrajowców. W wypadku zginął m.in. właściciel spółki RioZim Harpal Randhawa i jego syn. Firma działa na terenie Zimbabwe, gdzie kontroluje w całości lub ma udziały w kopalniach m.in. złota, węgla i diamentów.
ZOBACZ: Tragiczny wypadek w Grabówku. Nie żyje dwóch nastolatków
Spółka RioZim potwierdziła, że samolot należał do niej. Ogłosiła także, że współpracuje z służbami w celu wyjaśnienia wypadku.
Harpal Randhawa był również założycielem wartej 4 miliardy dolarów spółki inwestycyjnej GEM Holdings.
Rzecznik policji Republiki Zimbabwe (ZRP) podkomisarz Paul Nyathi powiedział lokalnym mediom, że służby wciąż zbierają informacje w celu wyjaśnienia tragedii.
ZOBACZ: Śmiertelny wypadek na A4. Kobieta wysiadła z auta, nie zauważył jej inny kierowca
Jeden dzień, dwie katastrofy
Tego samego dnia w położonej niedaleko Harare miejscowości Chegutu doszło do wypadku górniczego, w którym zginęło nawet 13 osób. Na terenie wyłączanej z użytku kopalni złota zawalił się szyb.
Służby poinformowały, że 21 z 34 osób przebywających pod ziemią w momencie wypadku udało się uratować. Do tej pory stwierdzono zgon ośmiu górników. Pozostałych pięć osób, których losu nie udało się ustalić prawdopodobnie zginęło.
ZOBACZ: Meksyk. Wojny gangów w Chiapas i Guerrero utrudniają ludności życie. "Jesteśmy w stanie oblężenia"
Do wypadku doszło na terenie zamkniętej kopalni, należącej wcześniej do niemieckiej spółki. Obszar nie został odpowiednio zabezpieczony, co umożliwiło dalszą eksploatację złoża przez miejscowych górników.
Do podobnych wypadków dochodzi w Zimbabwe często. Szacuje się, że w nieoficjalnych kopalniach pracuje około 500 tys. osób. W 2020 roku życie straciło 42 górników.