"Interwencja". Pani Joanna nie może wyjść sama z mieszkania. Odmówiono jej pomocy
Pani Joanna ma cztery córki, opiekuje się niepełnosprawną 22-letnią Wiktorią oraz jej synem. Sama również potrzebuje pomocy, ponieważ po amputacji nogi niemal nie wychodzi z mieszkania. Urząd miasta początkowo odmówił jej pomocy, bez podania przyczyn.
Dramatycznie wygląda wyjście z kamienicy niepełnosprawnej pięćdziesięcioletniej pani Joanny z Zabrza. Kobieta opuszcza mieszkanie tylko wtedy, gdy pomogą jej sąsiedzi.
- Tylko ja i mój mąż jej pomagamy zejść z tych schodów, tak to nikt - opowiada sąsiadka pani Beata.
- Te schody były kiedyś piękne, a teraz to masakra. Jak ona ma jechać, to trzeba ją trzymać ze wszystkich stron – dodaje kolejna sąsiadka, pani Bożena.
"Ojciec zawsze bił mamę"
Pani Joanna ma cztery córki. Najstarszą, 22-letnią Wiktorię, kobieta początkowo wychowywała sama. Nie było łatwo, gdyż już po porodzie okazało się, że to dziewczynka z niepełnosprawnościami.
- Stwierdzili, że jest to karłowatość, a potem, że jednak nie, że to specyficzna choroba kośćca, która jest nie do wyleczenia. Córka jest upośledzona umysłowo – tłumaczy pani Joanna.
ZOBACZ: "Interwencja": Notorycznie zalewa im blok. "Okropna pleśń i smród. Nie do zniesienia"
Osiemnaście lat temu pani Joanna wyszła za mąż i urodziła trzy córki. Niestety przez większość czasu wychowywała dzieci sama, gdyż mąż rodziną się nie interesował.
- Raz na ruski rok tu przyjeżdżał mój ojciec. Nie wiem, czy mogę go traktować jak ojca. Miałam wypadek, mama mu powiedziała, że jestem w szpitalu w śpiączce, to nawet nie raczył przyjechać. Ojciec nigdy się nie zmienił, zawsze bił mamę. Chciał jej obciąć włosy – wspomina Patrycja.
- On już tutaj nie przyjeżdża, mama się cały czas nami opiekuje. Siłę daje nam przyjaźń i miłość do siebie – dodaje Nikola.
ZOBACZ: "Interwencja". "Fetor nie daje żyć". Właściciel zmarł, sprawa spadkowa ciągnie się w sądzie od lat
Pani Joanna osiem lat temu rozwiodła się. Nadal mieszkała jednak z dziećmi w lokalu, którego najemcą był jej były mąż. Niestety, mieszkanie jest zadłużone, bo od wielu lat nie opłacano czynszu.
- Nie interesował się ani mieszkaniem, ani mną, ani dziećmi - twierdzi pani Joanna.
Kobieta starała się sprostać trudnościom. Najstarsza, ubezwłasnowolniona córka Wiktoria kilkanaście miesięcy temu urodziła syna. Pani Joanna stała się, więc opiekunem prawnym także wnuczka.
- Ojciec wnuczka jest pozbawiony władzy rodzicielskiej do dziecka. On jest chory, z resztą też oni oboje nie wiedzieli, co robią – mówi pani Joanna.
Nagła choroba pani Joanny
Kiedy wydawało się, że życie rodziny ułoży się, kilka miesięcy temu pani Joanna zaczęła nagle chorować. Lekarze musieli amputować jej nogę.
- Przyjechało pogotowie i stwierdzili, że ból nogi nie jest powodem do hospitalizacji, a pół godziny później byłam z sąsiadka w szpitalu i po 10 minutach trafiłam na blok operacyjnym z zagrożenia życia. Gdy poszłam prywatnie do lekarza, stwierdził, że mam zakrzepicę pod kolanem i zakrzep powinien się rozejść - wspomina pani Joanna.
Kobieta liczy na mieszkanie socjalne
Pani Joanna nie opuszcza mieszkania na drugim piętrze. Dlatego też starała się o przydział mieszkania dla siebie i rodziny na parterze. Jednak Urząd Miasta w Zabrzu pomocy odmówił bez podania przyczyn. Po staraniach ekipy "Interwencji", urząd nagle zdanie zmienił.
Cały materiał "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ
- Ze względu na trudną sytuację rodzinną pani Joanny, postanowiliśmy pomóc jej oraz rodzinie i szukamy dla niej mieszkania socjalnego. Będziemy też mogli pomóc z remontem tego mieszkania. Staramy się znaleźć mieszkanie na parterze, ponieważ rozumiemy, że pani Joanna jest osobą ograniczoną ruchowo i ponadto, co bardzo istotne, dla pani Joanny czynsz w mieszkaniu socjalnym będzie pięć razy niższy niż w komunalnym – informuje Dawid Wowra z Urzędu Miasta w Zabrzu.
- Jest mi ciężko, znacznie gorzej niż było wcześniej. Załatwienie czegokolwiek wiąże się z wychodzeniem z domu – mówi pani Joanna.
Czytaj więcej