Chłopiec wdarł się na murawę i podbiegł do Roberta Lewandowskiego. Stadion przeprasza
Mecz Polska - Wyspy Owcze zakończył się wzruszającym momentem, kiedy do Roberta Lewandowskiego podbiegł 11-letni kibic. Jednak zdarzenie to mogło być potencjalnie niebezpieczne. - Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Możemy za to przeprosić - przekazała polsatnews.pl Małgorzata Bajer, dyrektor komunikacji w PGE Narodowym. Stadion odpowiada za pilnujących bezpieczeństwa stewardów.
Podczas czwartkowego meczu Polska - Wyspy Owcze, Robert Lewandowski uratował honor polskiej reprezentacji. Kapitan drużyny celnie trafił do bramki przeciwnika dwa razy, w tym raz wykonując rzut karny.
Tuż po zakończeniu spotkania doszło do niecodziennej sytuacji. W stronę Lewandowskiego, kiedy ten był jeszcze na murawie, zaczął biec 11-letni chłopiec, któremu udało się ominąć pilnujących bezpieczeństwa stewardów. Próbowali zatrzymać dziecko, ale chłopiec osiągnął swój cel i dotarł do kapitana reprezentacji Polski.
Lewandowski powstrzymał stewardów przed reakcją i podarował młodemu fanowi swoją koszulkę. Jak się okazuje - chłopiec to Timofiej Naumov, zawodnik Akademii Piłkarskiej Energa Gryf Słupsk.
Wszystko skończyło się dobrze, choć teoretycznie młody piłkarz złamał prawo. Konkretnie Ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych. Za niepodporządkowanie się poleceniom lub wezwaniom wydawanym przez służby porządkowe lub informacyjne, grozi grzywna, a sąd może orzec o zakazie stadionowym.
PZPN nie podejmuje działań prawnych
Rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski przekazał nam, że nie ma wiedzy by związek planował podjęcie działań prawnych przeciwko chłopcu. Takich nie planuje też szefostwo PGE Narodowego, choć dyrektor ds. komunikacji zaznacza, że nie należy traktować tego jako zachęty do podobnych działań.
Stewardzi są zatrudniani przez firmę zewnętrzną, która otrzymuje zlecenia na obsługę wydarzeń od stadionu. Dyrektor ds. Komunikacji, Promocji i Marketingu w PGE Narodowym przekazała nam, że sytuacja po meczu Polska - Wyspy Owcze była wyjaśniana ze służbą porządkową na stadionie.
ZOBACZ: Turcja. Bójka w hotelu między piłkarzami ukraińskiego FK Mynaj a rosyjskiego Szynnik Jarosław
- Z naszej strony nie mieliśmy od wielu lat takiej sytuacji, udawało się zapobiegać podobnym zdarzeniom. Wczoraj na obiekcie były 54 tysiące osób i myślę, że zawiódł czynnik ludzki. Stewardzi muszą podejmować interwencję, bo mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo, a osoba, która dokonuje wtargnięcia na murawę, może być potencjalnie niebezpieczna - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl Małgorzata Bajer.
Stadion przeprasza za sytuację z chłopcem
- Tutaj nie było z góry takiego założenia, stewardzi wiedzieli, że mają do czynienia z dzieckiem. Rekcja była raczej spokojna, też bardzo dobrze zachował się Robert Lewandowski, który pokazał stewardom, że wszystko jest w porządku - dodała Bajer.
ZOBACZ: Skandal na piłkarskich mistrzostwach świata U-20. Zawodnik zmyślił klub, w którym gra
- Natomiast takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Możemy za to przeprosić i biorąc pod uwagę naszą dotychczasową historię, to, że takich zdarzeń nie było w ostatnich latach, mamy nadzieję, że podobne sytuacje nie będą się powtarzać w przyszłości. Marzenie dziecka zostało spełnione, ale wszystko powinno się odbywać w granicach prawa, a rodzice powinni brać odpowiedzialność za swoje dzieci - podkreśliła Małgorzata Bajer.
Czytaj więcej