Niemcy: Coraz głośniejsze żądania kontroli na granicy z Polską
Coraz więcej migrantów nielegalnie dostaje się z Polski do Niemiec. Tamtejsze lokalne władze i związki zawodowe apelują do swojego rządu, by wprowadził stacjonarne kontrole na przejściu granicznym. Chodzi o to, by zorganizowane grupy przestały bezprawnie przewozić ludzi. O problematycznej sytuacji mówił w Polsat News korespondent z Berlina Tomasz Lejman.
Od stycznia do końca lipca zatrzymano 58 tys. osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką. To prawie tyle samo, co w całym 2021 roku.
"Nie ma dnia, by policjanci nie łapali przeładowanych samochodów lub furgonetek, do których upchnięto zbyt wiele osób, by przewieźć je do Niemiec za ogromne sumy pieniędzy" - donosił w zeszłym tygodniu niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
ZOBACZ: Niemcy: Rząd przyjął projekt ustawy ws. zmiany płci i imienia
"Praca toczy się na pełnych obrotach, a końca nie widać. Policjanci pracują na granicy swoich możliwości" - dodała gazeta.
Niemcy. Landy chcą kontroli, rząd się nie zgadza
Korespondent Polsat News Tomasz Lejman przyjrzał się problemowi. Choć lokalne władze i związki zawodowe apelują do niemieckiego rządu, by wprowadził stacjonarne kontrole na granicy z Polską i Czechami, on nie chce się na to zgodzić. Przeciwna jest m.in. niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser.
WIDEO: Tomasz Lejman o problemach na polsko-niemieckiej granicy
Niemieckie MSW twierdzi, że stacjonarne punkty nie zdadzą egzaminu, ponieważ koncentracja funkcjonariuszy policji federalnej w jednym miejscu nie zwiększy bezpieczeństwa na granicach.
Reporter zaznacza jednak, że powodem braku stanowczej reakcji niemieckiego rządu o prowadzeniu stacjonarnych kontroli na granicy może być fakt, że nie chce on podejmować pochopnych decyzji, by nie doprowadzić do napięć z Polską.
Lokalne władze pełne obaw
W tle - jak donosi Interia - są też polsko-niemieckie relacje, których Berlin, szczególnie teraz przed wyborami, nie chce jeszcze zaogniać.
Tego problemu nie mają lokalni politycy, którzy z jednej strony widzą, co dzieje się przy granicy, z drugiej obawiają się, że jeśli nie będą otwarcie mówić o problemie i domagać się kontroli, obecnie rządzące partie w regionach stracą w sondażach na rzecz ultraprawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD).
Lokalne władze zdecydowały się jednak działać. Obecnie Saksonia na własną rękę podjęła decyzję o wysyłaniu na tereny przygraniczne swojej policji.
- Ona kontroluje mobilnie wjeżdżające samochody, w których mogą znajdować się nielegalni imigranci - tłumaczył Tomasz Lejman.
Czytaj więcej