Estonia. Mąż premier Kai Kallas powiązany z Rosją? Oburzenie w kraju
W Estonii wybuchła afera związana z powiązaniami firmy męża premier Kai Kallas z rosyjskim biznesem. Największe dzienniki w kraju wezwały szefową rządu do dymisji. Sama Kallas konsekwentnie odpiera zarzuty i twierdzi, że zarówno ona jak i jej mąż nie zrobili nic złego.
W środę estońska telewizja publiczna ERR poinformowała, że firma transportowa, której współwłaścicielem jest Arvo Hallik, mąż premier Estonii, kontynuuje współpracę z podmiotami rosyjskimi.
Afera w Estonii. "Tylko jeden klient z Rosji"
W piątek dziennikarze tej stacji ujawnili, że od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, czyli od lutego 2022 roku, firma męża Kai Kallas zarobiła 1,5 mln euro na działalności w Rosji.
Kristjan Kraag, dyrektor zarządzający firmy, przyznał, że "ma ona tylko jednego estońskiego klienta, któremu pomaga wypełnić poprzednie, ważne i legalne umowy międzynarodowe z Rosją". - Nie zawieramy obecnie nowych kontraktów na dostawy do tego kraju - zapewnił.
Dzienniki w Estonii krytykują premier
Sprawa szybko stała się tematem numer jeden debaty politycznej w Estonii. Największe dzienniki w tym kraju wezwały w piątek do dymisji premier Kai Kallas.
Dziennikarze wypominają szefowej rządu hipokryzję i przypominają, że sama wielokrotnie wzywała do zakończenia prowadzenia z Rosją jakichkolwiek interesów, po tym, gdy kraj ten rozpoczął agresję przeciwko Ukrainie.
Dziennik "Postimees" w tekście zatytułowanym "Czas Kallas się skończył" zwraca uwagę, ze premier jak dotąd "nie udzieliła mediom wyczerpującego wyjaśnienia".
"Chcemy udzielić premier przyjacielskiej rady, żeby zaczęła się pakować już dziś, aby w przyszłości uniknąć jeszcze większego wstydu" - napisano.
Na zawodzącą komunikację w tej sprawie zwraca również uwagę dziennik "Ohtuleht", który w tekście "Okrężna logika Kai Kallas" zauważa, że "gdyby premier wybrała bezpośrednią i jasną komunikację, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej".
"Kallas miota się jak ryba w sieci, plącząc się w niej coraz bardziej z każdym kolejnym ruchem" - dodano.
Dziennik "Eesti Paevaleht" w tekście zatytułowanym "Pozwólmy Kai Kallas usunąć się z urzędu", pisze z kolei, że "Kallas powinna złożyć wniosek o dymisję, co nie musi oznaczać opuszczenia urzędu - jeśli posłowie tak zdecydują, mogą przedłużyć jej mandat".
Sama premier dwukrotnie zabrała głos w tej sprawie. Najpierw w środę w mediach społecznościowych zapewniła, że "podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące przerwania wszelkiej działalności biznesowej z Rosją, dopóki prowadzi ona agresję przeciwko Ukrainie".
"Mój mąż posiada udziały w firmie transportowej; wyjaśnił, że firma ta pomaga swojemu estońskiemu klientowi zakończyć działalność w Rosji zgodnie z prawem i obowiązującymi sankcjami. Wszelkie inne pytania muszą być kierowane do tych firm" - wyjaśniła.
Ponownie do sprawy odniosła się w czwartek w rozmowie z dziennikiem "Delfi". Stwierdziła wtedy, że "nie widzi potrzeby rezygnowania ze stanowiska, gdyż nie zrobiła niczego złego".
- Mój mąż również nie zrobił niczego złego i nie wiem, co dokładnie mi się obecnie zarzuca - podkreśliła.
Czytaj więcej