Chcieli kupić idealny dom. Zamieszkali w starym brytyjskim pubie
Zakup wymarzonego domu to często niekończąca się historia. Tak było z parą Suzanne i Markiem Wilcox, którzy przejrzeli dziesiątki ogłoszeń, ale nie mogli znaleźć miejsca, które spełni ich wymagania. W pewnym momencie zdecydowali się na kupno starego pubu.
Jak przyznali w rozmowie z Welesonline.co.uk, poszukiwali domu, który będzie spełniał dwa wymogi. Miał być duży i znajdować się w centrum stolicy Walii. Sposób zabudowania miasta zdecydowanie nie ułatwiał im znalezienia nowego miejsca zamieszkania.
W pewnym momencie zauważyli, że na starym pubie The Westgate znajduje się kartka z informacją o jego sprzedaży. Po chwili namysłu Suzanne i Mark Wilcox zdecydowali się, że właśnie to miejsce, będzie ich nowym domem.
Bez remontu i przeróbek
Para zdecydowała się na zakup ceglanego budynku i co najciekawsze niemal całkowite zachowanie go w stanie, jakim kupili. Nie chcieli zmieniać wnętrza, przebudowywać kuchni czy też usuwać ogromnego baru.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia, to po prostu niesamowity budynek, jego architektura i projekt, było po prostu wow! - relacjonowali.
ZOBACZ: Mężczyzna spędził trzy dni na bezludnej wyspie na Bahamach. "Uratowaliśmy mu życie"
Budynek pubu The Westgate powstał w 1932 roku na polecenie Sir Percy'ego Thomasa. Był on właścicielem wielu bardzo rozpoznawalnych lokalizacji w południowej Walii między innymi Świątyni Pokoju w Cathays Park czy też Guildhall w Swansea.
- Naszym dorosłym dzieciom spodobał się ten pomysł, znały to miejsce bardzo dobrze, więc były bardzo podekscytowane. Myślę, że nasz syn odwiedzał to miejsce, kiedy było pubem. Przechodziliśmy obok niego w przeszłości, ale nigdy sami w nim nie byliśmy - mówił Mark Wilox.
Nowi właściciele w rozmowie z dziennikarzami przyznali, że pierwsze dni w nowym miejscu były dla nich bardzo dziwne.
- Myślę, że najbardziej surrealistycznym momentem było przyjście pierwszego poranka na dół, aby zrobić sobie filiżankę kawy, skorzystać z ekspresu, zjeść śniadanie na barze. To było dziwne, chodzić po pubie w szlafroku i piżamie - tłumaczyła Suzanne.
- Jedną rzeczą, której szybko się nauczyliśmy, jest to, że trzeba mieć przy sobie telefon komórkowy, bo nie można krzyczeć do drugiej osoby, budynek jest za duży - dodała.
Czytaj więcej